MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie bój się zadzwonić na policję. Za informacje w dobrej wierze nikt nie karze

(mak)
Dzwoniąc na policję, nie trzeba się nawet przedstawiać - mówi Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy podlaskich policjantów.

To nieprawda, że ludzie nie reagują i nie wzywają pomocy. Ale jak dzwonisz, to zaraz pojawiają się pytania o nazwisko, a ludzie po prostu boją się konsekwencji, które mogą wyniknąć z powodu nieuzasadnionego wezwania pomocy - uważa nasz Czytelnik, pan Tadeusz.

Zadzwonił zainspirowany naszą poniedziałkową publikacją. Przy pomocy policji przygotowaliśmy w Białymstoku trzy prowokacje (żeby je zobaczyć kliknij 3 prowokacje: złodziej na bazarze, nieprzytomny człowiek, pijana matka. Sprawdź jak zareagowali białostoczanie ). Chcieliśmy sprawdzić, czy i jak mieszkańcy zareagują, widząc, że komuś dzieje się krzywda. Okazało się, że nie jest z tym najlepiej.

Chcieliśmy sprawdzić

Pierwsza była kradzież na bazarze przy Kawaleryjskiej. Pomogli kupcy, którzy od razu złapali złodzieja. Potem naszego dziennikarza "położyliśmy" na al. Jana Pawła II. Przejechało ponad 300 samochodów. Żeby pomóc, zatrzymał się jeden. Nikt nie zadzwonił po pogotowie.

Kiedy po Rynku Kościuszki spacerowała pijana matka, także nikt nie zwrócił uwagi, nie zadzwonił.

- Ja raz zadzwoniłem. Najpierw musiałem się wyspowiadać. I potem jeszcze ciągali mnie po sądach, że niby bez powodu wzywałem. A ja przecież w dobrej wierze - mówi pan Tadeusz.

Anonimowe też ważne

Zapytaliśmy nasze służby, czy tak jest rzeczywiście. - To się zdarza, ale takie przypadki należą do rzadkości - odpowiada Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy podlaskiej policji. - Żeby nas powiadomić, wystarczy anonimowy telefon. Nie trzeba podawać ani imienia, ani nazwiska. Ale trzeba powiedzieć policjantom najważniejsze rzeczy, czyli: co się stało, gdzie i kiedy? To wystarczy, tu liczy się czas.

- Pytamy o dane, żeby zweryfikować telefony złośliwe czy fałszywe - przyznaje Bogdan Kalicki, dyrektor wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego. - Ale anonimowe zgłoszenie też zostanie przyjęte. Jeśli okaże się, że pacjent jest tylko pijany lub nie ma ubezpieczenia, to rzeczywiście, obciążamy kosztami, ale pacjenta, nie telefonującego.

- Najpierw zapytamy o szczegóły zdarzenia, bo od tego zależy reakcja strażaków - mówi Paweł Ostrowski, rzecznik białostockiej straży. - Dopiero na koniec pytamy o nazwisko i telefon, ale tylko po to, żeby sprawdzić, czy zgłoszenie jest prawdziwe. Nawet jeśli alarm okaże się fałszywy, ale ktoś zadzwonił w dobrej wierze, nie musi się niczego obawiać.
Po naszych prowokacjach okazało się, że część internautów boi się informować służby i udzielać pierwszej pomocy.

igor: To nie znieczulica, tylko strach przed sądem i byciem posądzonym: o kradzież, np. portfela, uszkodzenie ciała podczas reanimacji, molestowanie itd.

Gość: Tak to jest. A jak jakieś zwierzę pada na ulicę, to wielkie halo. Ludzie tam reagują, gdzie mogą zrobić aferę, nie po to, aby pomagać.

AgaPa: Na pijącą matkę z dzieckiem też bym nie zareagowała, jeszcze w mordę bym dostała za to, że się wtrącam. A ten gość leżący na ulicy - to trochę przykre... No cóż, chyba jestem za bojaźliwa, żeby podchodzić - może bym policję wezwała... Takie prowokacje to dobra sprawa. Tylko złodziej na Kawaleryjskiej to nic, wielka znieczulica jest w autobusach, wiemy, że kradną, ale nikt nie reaguje, bo to może się źle skończyć dla takiego, co zaalarmował.

Gość: Na bazarze zawsze tak było, złodzieje trzymają się z daleka, jak kupcy złapią jakiegoś, to już po nim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny