Badania przeprowadzili pracownicy Zakładu Chemii Analitycznej, kierowanego przez prof. Beatę Godlewską-Żyłkiewicz. Jak przyznaje badaczka, efekty analizy pozytywnie ją zaskoczyły.
- Na jakość miodu składa się oczywiście bardzo wiele różnych cech i parametrów, wynikających m.in. z lokalizacji pasieki czy rodzaju wykorzystywanego przez pszczoły nektaru. My przeanalizowaliśmy te, które wiążą się nie tyle ze smakiem, co zdrowiem: badaliśmy zawartość metali ciężkich. I możemy powiedzieć, że w świetle obowiązujących norm pod tym względem miód wypadł znakomicie. Nie ma w nim nic szkodliwego – mówi prof. Godlewska-Żyłkiewicz.
Czytaj też:Pierwsze miodobranie w miejskiej pasiece
Bez kadmu, z minimalnym śladem ołowiu
I przypomina, że wymagania dotyczące jakości handlowej miodu są zdefiniowane zarówno w przepisach europejskich, jak i polskich. To Dyrektywa Rady UE z grudnia 2001 r., a także rozporządzenie ministra rolnictwa i rozwoju wsi z października 2003 r.
- Badając miody kierowaliśmy się głównie przepisami europejskimi. W dyrektywie wymienione są 3 najbardziej toksyczne metale: ołów, kadm i rtęć. My przeanalizowaliśmy zawartość kadmu i ołowiu. Kadmu nie było w miodach w ogóle, mimo że zastosowaliśmy nowoczesną, bardzo czułą metodę oznaczania – technikę spektrometrii mas ze wzbudzeniem w plazmie indukcyjnie sprzężonej (ICP-MS). Ołowiu natomiast było bardzo mało – na poziomie części nanogramów na gram miodu, czyli prawie tysiąc razy mniej niż wynosi dopuszczalna norma. Tak więc zdecydowanie są to miody niezanieczyszczone metalami ciężkimi. Rtęci nie badaliśmy, ponieważ zawartość rtęci w powietrzu w Europie jest poniżej poziomu uznawanego za szkodliwy dla zdrowia człowieka i obecnie na żadnym obszarze UE nie ma stałego przekroczenia stężeń dopuszczalnych. Ponadto do najważniejszych antropogenicznych źródeł emisji rtęci należy spalanie węgla kamiennego i brunatnego w elektrowniach i elektrociepłowniach, zatem ewentualnych przekroczeń można spodziewać się w sezonie zimowym - wyjaśnia chemiczka z UwB.
Metale, o których mówią normy, trafiają do środowiska na skutek działalności człowieka. Są generowane głównie przez przemysł, spalanie węgla i gazu, tłumaczy prof. Beata Godlewska-Żyłkiewicz. I dodaje:
- Ołów kojarzy się z zanieczyszczeniami komunikacyjnymi, ale tak było kiedyś. Pierwiastek ten pochodził z benzyny, do której dodawano go przez wiele lat w postaci czteroetylku ołowiu (poprawna nazwa chemiczna to tetraetyloołów) po to, by poprawić parametry przeciwstukowe benzyny, zwiększyć jej liczbę oktanową. Natomiast jakiś czas temu producenci paliw praktycznie wycofali się z benzyny ołowiowej. Warto jednak pamiętać, że do oczyszczania spalin stosowane są katalizatory, w których znajdują się ceramiczne wypełnienia pokryte metalami szlachetnymi z grupy platynowców. One też przedostają się do środowiska i tego rodzaju zanieczyszczenia komunikacyjne stają się sporym problemem. Z tego powodu w naszym laboratorium przeanalizowaliśmy dodatkowo zawartość platynowców w miejskich miodach: platyny, palladu i rodu. W zbadanych miodach tych metali szlachetnych także nie ma.
Miejski miód tylko dla wybranych
Pierwsze miodobranie w białostockiej pasiece miejskiej miało miejsce pod koniec czerwca. Czternaście kilogramów pozyskanego miodu trafiło do 72 słoiczków, które zostaną wykorzystane do celów promocyjnych miasta. W tym roku z naszej miejskiej pasieki spodziewamy się łącznie około 60, a może nawet 70 kilogramów miodu.
Przypomnijmy, że w październiku 2019 r. na skwerze w pobliżu ul. Augustowskiej stanęło pięć uli – cztery ule zabytkowe pochodzące z różnych rejonów Podlasia (w tym jeden ok. 100-letni) oraz jeden ul współcześnie używany przez pszczelarzy. Pasieką na zlecenie Miasta opiekuje się doświadczony pszczelarz Mikołaj Mak. Nie jest ona pasieką produkcyjną, a przede wszystkim projektem edukacyjnym. To element programu „Ochrona owadów zapylających na obszarze Białegostoku”.
Czytaj też:Słodki prezent dla nielicznych
Długa tradycja badania miodu
Badania miodu mają na Wydziale Chemii UwB długą tradycję. Powstało sporo prac naukowych o tej tematyce. Białostoccy chemicy analizowali m.in. jakość miodów z całego świata – techniką chromatografii gazowej ze spektrometrią mas badane były lotne związki organiczne występujące w miodach.
- Zdarza się, że miody badają na potrzeby swoich prac dyplomowych nasi studenci, którzy zajmują się pszczelarstwem. W ten sposób powstała np. praca magisterska dotycząca porównania miodów i ziołomiodów. Zaś emerytowany profesor naszego wydziału, prof. Walerij Isidorow, napisał popularnonaukową książkę "Alchemia Pszczół - Pszczoły i produkty pszczele oczami chemika" – opowiada prof. Godlewska-Żyłkiewicz.
Miody są często fałszowane. Nieuczciwi producenci czy dystrybutorzy dodają do nich składniki, które znacznie obniżają jakość, np. syrop z sacharozy lub skrobi, albo tworzą podróbki dodając do miodów sztucznych pyłki pszczele.
- Mamy dobrze przygotowane laboratoria, w których możemy oznaczać bardzo wiele różnych pierwiastków, w zależności od potrzeb konkretnych zleceniodawców. Stosujemy wiele różnych technik spektralnych, metod przygotowania próbek. Badamy nie tylko metale, ale możemy oznaczyć także rozmaite związki organiczne technikami chromatograficznymi – wylicza prof. Beata Godlewska-Żyłkiewicz.
Badania miodów z pasiek ulokowanych na terenie Białegostoku zostały przeprowadzone w laboratorium analiz farmaceutycznych i żywności, działającym przy Katedrze Chemii Analitycznej i Nieorganicznej. Wykonały je dr hab. Barbara Leśniewska oraz Magdalena Smekta – studentka 4. roku chemii, która na macierzystym wydziale odbywa praktyki studenckie.
iPolitycznie - 300 milionów Putina by skorumpować Świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?