Na Podlasiu potrzebujemy nowych firm

Kurier Poranny: W tegorocznej edycji Mój pomysł, Mój biznes poszliśmy krok do przodu w porównaniu do lat ubiegłych. Nie chcemy, tylko słuchać pomysłów na działalność gospodarczą, chcemy, by zwycięzca założył swój biznes. Dajemy młodym ludziom i pieniądze, i doświadczonych przewodników do świata biznesu. Czy to dobry kierunek rozwoju konkursu?
Dr inż. Wiesław Urban: Jest to wręcz wzorowa ewolucja zasad konkursu, od samych pomysłów w początkowych edycjach konkursu, do rzeczywistego uruchomienia biznesu w  aktualnej edycji. Od samego gadania o biznesie nie powstanie przecież biznes. To jest tak, jak z grą wirtualną walutą na giełdzie albo na Foreksie – nie daje wiele satysfakcji i rzadko kiedy wciąga; prawdziwa zabawa zaczyna się, gdy inwestujemy realne pieniądze.

Chcemy też, by autorzy biznesplanów bardziej przyłożyli się do części finansowej swoich marzeń o firmie. Dlaczego już na etapie pomysłu to jest tak ważne?
– Jak łatwo się zorientować nacisk na stronę finansową jest konsekwencją  dążenia do realności składanych propozycji. Na podstawie moich  doświadczeń w pracy z firmami zgodzę się w stu procentach, że biegłość w finansach oraz przełożenie zamysłów biznesowych na przepływy finansowe ma fundamentalne znaczenie. Pewien zacny profesor, który lata temu uczył mnie finansów, ciągle podkreślał, że przepływy pieniężne to krwiobieg organizmu biznesowego. Miał on zwyczaj rysowania na tablicy schematu układu krwionośnego, gdzie sercem było właśnie cash flow firmy.
Ale trzeba uspokoić kandydatów piszących biznesplany – tu nie chodzi o żadną inżynierię finansową, a jedynie o realne skalkulowanie swoich zamierzeń. Poza tym, specjaliści z dużym doświadczeniem praktycznym są do dyspozycji kandydatów.

W ciągu dwóch lat dostaliśmy niemal 240 biznesplanów. Wiele z nich było interesujących, ale kapituła miała uwagi głównie do części finansowej planowanych przedsięwzięć. Istnieją obawy, że tym razem – również z powodu większych wymagań – możemy spodziewać się mniejszej liczby biznesplanów, choć na pewno będą one bardziej dopracowane. Jaka jest Pana opinia na ten temat?
– Uważam, że nie jest to wcale takie pewne. Z pewnością tym razem biznesplany będą lepiej dopracowane; ale szansa na realne uruchomienie firmy może być też dodatkowym motywatorem do wzięcia udziału w  konkursie. Młodzi Podlasianie są ambitni, a nasz konkurs, tym razem, to jest prawdziwa challenge.

Co by Pan radził wszystkim, którzy chcą spróbować swoich sił w prawdziwym świecie biznesu.
– Koniecznie spróbujcie. Jest takie powiedzenie, które kojarzę jeszcze z czasów licealnych: lepiej spróbować i żałować, że się spróbowało, niż nie spróbować i żałować, że się nie spróbowało. W tym przypadku można ewentualnie stać się tylko właścicielem własnego biznesu, a w gorszym przypadku cieszyć się nowiutkim tabletem z nadgryzionym jabłkiem.

I na koniec – jednym z celów naszego konkursu  jest wspieranie młodych Podlasian, którzy marzą o swoich firmach. Dlaczego powinniśmy to robić?
– Niewspieranie ich byłoby niewybaczalne. Marzeniom należy pomagać się ziszczać. W interesie nas wszystkich jest powstawanie nowych biznesów, stanowią one motor rozwojowy regionu. Ponadto jest to samo sedno tego, czym zajmujemy się na Wydziale Zarządzania Politechniki Białostockiej. Staramy się przygotować jak najlepszych fachowców zarządzających firmami, a także wychowywać przedsiębiorców. Trzeba podkreślić, że według rejestru REGON jesteśmy na szarym końcu wśród województw, jeśli chodzi o liczbę  uruchamianych firm na tysiąc mieszkańców. My naprawdę dramatycznie potrzebujemy więcej start-upów.

Konkurs
Wszyscy, którzy chcą wziąć udział w konkursie Mój pomysł, Mój biznes, powinni do 10 maja przesłać do organizatorów swoje biznesplany. Regulamin i wszystkie potrzebne informacje znajdują się na stronie www.mojpomyslmojbiznes.pl