Młody chłopak z Łodzi zmarł w Płocku. Kto odpowiada za śmierć Piotra? Miał tylko 19 lat...
Policja otrzymała wezwanie dokładnie o północy. Na miejsce przyjechali policjanci. Zapisali, że znaleźli młodego mężczyznę, siedzącego na schodach. Miał zakrwawiony nos. Mieli go zapytać co się stało. Chłopak miał odpowiedzieć, że nic mu nie jest. Policjant wylegitymował Piotra. Tymczasem z Piotrem nie było dobrze. 17 minut po północy Dagmara dzwoni na pogotowie. Dyspozytor prosi do telefonu policjantów, którzy są jeszcze na miejscu. Policjanci odwołują karetkę. Jest godzina 0.54. Dagmara ponownie dzwoni na pogotowie. Stan Piotra się pogorszył. Mówi dyspozytorce pogotowia, że chłopak został pobity. O godzinie 1.04 karetka znów jest na Wzgórzu Tumskim. Ratownicy sprowadzają na dół Piotra. Twierdzą, że widzieli jedynie ranę na grzbiecie jego nosa. Według nich chłopak nie krwawił. O godzinie 1.14 na miejscu są znów policjanci. Wezwała ich dyspozytorka do ofiary pobicia. Policjanci mieli powiedzieć, że zaopiekują się Piotrem.
- Kiedy przyjechało pogotowie Dagmara zapytała gdzie wiozą Piotrka, odpowiedzieli że do szpitala na Winiarach – wspomina Agnieszka Wieteska. - Poprosiła dwóch kolegów, by ją tam zawieźli. Piotra tam jednak nie było. Dopiero po pewnym czasie zobaczyła, że Piotra do szpitala przywieźli policjanci.
Czytaj więcej na następnej stronie