Mogło się zdawać, że przytłacza swoją osobą całą polską kulturę. Przeorał polską świadomość swoją eseistyką i wierszami. I tylko poeci, żeby zaistnieć, coraz częściej się przeciwko jego późnej poezji buntowali.
Życie miał powikłane. Gdy 1951 roku wybrał emigrację, a jedynym jego oparciem była "Kultura" Jerzego Gedroycia - nazywano go zdrajcą. Kiedy dostał nagrodę Nobla, niemal nie stał się symbolem literatury emigracyjnej. Nie chciał tego. A gdy na starość przyjechał do Polski i surowo zaczął oceniać współczesna Polskę, spotkała go fala krytyki.
Miłosz jest jak świat. Mało kto, poza "zawodowcami od literatury" poznał wszystko, co napisał. A czekają nas jeszcze artykuły nie zebrane, listy nie wydane, wiersze zagubione w szufladzie. Będziemy go, jak Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego czy Norwida (za którym zresztą nie przepadał) czytać przez wieki, dopóki będzie istniał język polski.
Nie lubił patosu. Po śmierci swojego przyjaciela Zygmuta Hertza, nazwał go z czułością
"brzęczącym trzmielem". A teraz sam "litewski żubr" przechadza się po niebiańskich łąkach i - jak zawsze - patrzy na nas z góry. Bo tacy jak on, a nie politycy, mają nad nami rząd dusz, nawet jeśli są przekonani, że go nie chcą.
Czesław Miłosz zmarł 14 sierpnia 2004 w wieku 93 lat o godz. 11.10 w Krakowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?