Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Milioner rozdaje pieniądze studentom. Założył fundację

Ewa Gorczyca [email protected]
W tym roku ze stypendiów ufundowanych przez Alfreda Szwasta skorzysta 21 studentów pochodzących z Głojsc. Wśród nich są Aleksandra Woźniak (prawo), jej siostra Justyna (projektowanie na ASP) i Renata Nowak (resocjalizacja).
W tym roku ze stypendiów ufundowanych przez Alfreda Szwasta skorzysta 21 studentów pochodzących z Głojsc. Wśród nich są Aleksandra Woźniak (prawo), jej siostra Justyna (projektowanie na ASP) i Renata Nowak (resocjalizacja). Ewa Gorczyca
Kiedy stał się bogaty, milion złotych postanowił przekazać rodzinnej wsi. Tak powstała fundacja, która przekazuje stypendia dla studiującej młodzieży.

Alfred Szwast bogaczem stał się po 80. Prawie z dnia na dzień. - Miałem kawałek Wrocławia i postanowiłem go sprzedać - uśmiecha się. Tam, gdzie kiedyś rosły jego brzoskwiniowe sady, wyrosły apartamentowce. A na koncie Alfreda Szwasta pojawiła się kwota z sześcioma zerami na końcu. Pomyślał wtedy: po co mi tyle pieniędzy? I postanowił dać milion złotych rodzinnej wsi pod Duklą.

- Pamiętam nasz pierwszy kontakt telefoniczny - wspomina Marta Szczurek, dyrektorka szkoły podstawowej w Głojscach. Wtedy jeszcze nie znała pana Alfreda. Nawet o nim nie słyszała, zresztą inni mieszkańcy też. Wyjechał stąd wiele lat temu.

Z książką na pastwisku

Urodził się w Głojscach na Podkarpaciu w 1924 roku. W sąsiedniej Dukli chodził do szkoły powszechnej. Jak mówi, jego dzieciństwo było trudne. Tak jak inne wiejskie dzieciaki wypasał krowy na górce. Tyle że on, idąc na pastwisko, zabierał zawsze jakąś książkę. - Tak mnie czytanie pochłaniało, że przeważnie krów nie dopilnowałem. I szły w szkodę. Przez to miałem we wsi przezwisko "szkodnik" - opowiada.

Okupację przeżył w rodzinnej miejscowości. W 1944 roku Głojsce stały się areną krwawej bitwy o Przełęcz Dukielską. Tu ścierały się wojska pancerne i piechota, wieś była bombardowana tonami pocisków. Większość budynków spłonęła. Alfred Szwast po wojnie opuścił Głojsce. Trafił do Namysłowa, tam skończył liceum. Po maturze wyjechał do Wrocławia, studiował w Wyższej Szkole Handlowej. W 1951 roku otrzymał dyplom. - Był pierwszą osobą z Głojsc, która skończyła studia - podkreśla Marta Szczurek.

Pan Alfred wspomina, że choć wykształcenie zdobył ekonomiczne, to zawsze czuł się humanistą. Krótko po studiach próbował nawet swoich sił w dziennikarstwie. Potem założył własną działalność w branży ogrodniczej. - Byłem jednym z pierwszych, którzy zajęli się w Polsce uprawą brzoskwini - podkreśla.

Milion na konto, odsetki na stypendia

Gospodarstwem zajmował się do emerytury. Kiedy gruntami zainteresowali się developerzy, stał się bogaty. Jak mówi, rodzina została materialnie zabezpieczona, więc decyzję, co zrobić z pieniędzmi podjął szybko. Milion złotych postanowił przekazać w miejsce, gdzie się urodził.

Marta Szczurek wspomina, że najpierw były rozmowy i konsultacje. - Pan Alfred zadzwonił, zaoferował pomoc. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, o jaką kwotę chodzi. Jak żeśmy tu w Głojscach usłyszeli: milion, to nas prawie z nóg zwaliło. Długo ustalaliśmy, jak będzie działać fundacja, którą chciał założyć.
Starszy pan przyznaje, że statut fundacji stworzył w swoim specyficznym stylu. To skutek jego nietypowych zainteresowań (jest autorem książek: "Filozofia dyferencjalna", "Opowieści sceniczne" oraz "Nowy humanizm: od socjobiologii do filozofii naturalnej").

- My filozoficzny charakter dokumentu musieliśmy pogodzić z wymogami prawa - uśmiecha się dyrektorka. - W końcu jakoś pana Alfreda urobiliśmy.
I tak powstała w Głojscach Fundacja Stypendialna Alfreda Szwasta. Mechanizm jej działania to osobisty pomysł fundatora. Milion złotych zdeponował w banku jako długoterminową lokatę. Odsetki raz w roku są odprowadzane na specjalne konto, którym zarządza fundacja. Rozdziela je w formie stypendiów wśród studiujących głojszczan. Na pomoc mogą liczyć jeszcze kolejne pokolenia studentów. Dopóki łączna suma wypłaconych pieniędzy nie wyniesie milion złotych. - Bank wyliczył, że nastąpi to po dwudziestu kilku latach - mówi pan Alfred.
Fundacja ma swoje władze: radę, zarząd i komisję rewizyjną. Zarząd fundacji Alfred Szwast oddał w ręce mieszkańców. Zgodnie z jego zaleceniem, skład wybrano na wiejskim zebraniu. W zarządzie - tak jak sobie życzył fundator - są przedstawiciele rodziców, szkoły i studentów.

Fundator sprawdza indeksy

W tym roku fundacja ma do dyspozycji ok. 40 tys. złotych. Obdzieliła nimi 21 młodych ludzi. Co miesiąc, do końca roku akademickiego, będą dostawać ustalone indywidualnie stypendium - wysokość zależy od wyników nauczania, poziomu uczelni, sytuacji rodzinnej i materialnej. Dla części to kontynuacja pomocy z poprzednich lat, inni dostali je po raz pierwszy.

Pan Alfred nie daje młodym ludziom pieniędzy ot, tak sobie i na tym koniec. - On się bardzo interesuje swoimi podopiecznymi. Oczywiście, ze względu na wiek i odległość rzadko u nas bywa, ale do prezeski zarządu dzwoni niemal codziennie. Chce o swoich studentach wiedzieć jak najwięcej. Dopytuje, jak sobie radzą, każdego chce poznać, choćby ze zdjęcia. Dwa razy w roku wysyłamy mu ksero indeksów - opowiada Ewa Szczurek. I dodaje, że studenci tę pomoc traktują jak zobowiązanie. Widać po ocenach, że się starają.

Renata Nowak, studentka III roku resocjalizacji na Uniwersytecie Rzeszowskim, ze stypendium opłaci część czynszu za stancję. - Wiele osób z małych miejscowości chce studiować, ale warunki materialne nie zawsze na to pozwalają. Dlatego każda pomoc jest cenna. Pan Alfred o tym wie, bo przecież stąd pochodzi. On takiej pomocy nie miał, ale chce ją ofiarować nam - mówi.
Ola Woźniak (prawo na KUL) nie ukrywa, że podziwia pana Alfreda. - Jest mądrym, dobrym człowiekiem, który to co osiągnął, zawdzięcza sobie.
Dziewczyny przed wyjazdem na uczelnie miały okazję spotkać się ze starszym panem. I podkreślają, że choć różnica wieku, która ich dzieli, wynosi ponad 60 lat, to w już przy pierwszej rozmowie z panem Alfredem ten dystans zniknął.
Justyna Woźniak (V rok ASP w Łodzi) przyniosła portfolio z najnowszymi pracami. Studiuje na wydziale tkaniny i ubioru, maluje hiperrealistyczne obrazy, ma już na koncie pierwsze wystawy. - Projektuję też kostiumy teatralne i filmowe, współpracuję ze scenografami - opowiada. - To kosztowne studia, bo materiały są drogie. Dlatego pieniądze od pana Alfreda bardzo się przydają. Chciałam mu podziękować i pokazać, że ich nie marnuję - zapewnia.

Sam fundator zdradza, że talent i konsekwencja Justyny zrobiły na nim wrażenie, dlatego dla młodej artystki zgodził się na naruszenie regulaminu przyznawania stypendiów. Bo założył, że stypendia mogą otrzymywać tylko studenci kierunków technicznych, przyrodniczych, prawnych i ekonomicznych. Nie żadni humaniści czy artyści. Marta Szczurek przyznaje, że w tym roku zarząd fundacji próbował namówić fundatora do zmiany regulaminu. - Na razie nie ustąpił, więc musieliśmy się poddać jego zasadom, w końcu ma do nich prawo - uśmiecha się.
A reguły pana Alfreda są takie: stypendia nie dla tych, którzy studiują łatwe kierunki dla przyjemności, ale dla tych, którzy wybierają się na studia po ciężką pracę, mającą dać im dobry zawód. - Bo ja sam w taki sposób się kształciłem - zaznacza. - Żeby byli nie tylko inżynierami, lekarzami, prawnikami, ale także humanistami.

Genowefa Pietruś, szefowa zarządu fundacji mówi, że Alfred Szwast to niezwykły człowiek. - Działamy trzeci rok, a on nie zabiegał o medialną sławę. I mało kto słyszał o jego hojności.

- A ja się cieszę, że teraz o panu Alfredzie świat usłyszy - mówi Ewa Szczurek. - On na to zasługuje.

Basen, boisko, maszynka do kapusty

Bo Alfred Szwast swoimi pieniędzmi wspiera nie tylko studia młodych. Dzięki niemu mieszkańcy wsi mogą się latem kąpać w basenie. Wykupił kawałek ziemi i zbudował tam kąpielisko. Ofiarował 100 tys. dla stowarzyszenia prowadzącego gimnazjum. Kupił sprzęt do Domu Ludowego i 15 par łyżew dla dzieciaków. Gospodyniom z wiejskiego koła zafundował szatkownicę do kapusty. - I ciągle powtarza, że niewiele robi - śmieje się Ewa Szczurek.

Teraz Alfred Szwast szykuje kolejną inwestycję - boisko sportowe. Mieszkańcy cieszą się, bo szkoła nie ma sali gimnastycznej. A niedawno pan Alfred przywiózł do Głojsc sto nasion kłokoczki. Ich krzewy wiosną obsypują się zwisającymi w gronach kwiatami, jesienią klekoczą na wietrze nasionami w skórzastych torebkach. Niegdyś były charakterystyczne dla Podkarpacia, dziś już prawie wyginęły. Pan Alfred zapamiętał je z dzieciństwa. Posadził sadzonki z młodzieżą. Będzie miał w teraz Głojsach swój sentymentalny ogród.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny