MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mecz Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 1:4 (zdjęcia)

Tomasz Dworzańczyk
Tomasz Dworzańczyk
Mecz Jagiellonia - Legia 1:4
Mecz Jagiellonia - Legia 1:4 Andrzej Zgiet
Legia strzeliła cztery gole. To prawie połowa tego, co białostoczanie stracili w tym sezonie. Mecz Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa zakończył się wynikiem 1:4.

To miał być mecz, który fani żółto-czerwonych zapamiętają na długo. I rzeczywiście tak pewnie będzie, choć z zupełnie innych powodów niż blisko 19 tysięcy obecnych kibiców w piątkowy wieczór na stadionie przy ul. Słonecznej oczekiwało. Jagiellonia Białystok, która przystępowała do meczu z mistrzem Polski jako lider, została upokorzona na własnym boisku, przegrywając aż 1:4.

- Wszyscy jesteśmy niezadowoleni. Najbardziej szkoda kibiców, którzy przyszli w dużej liczbie na stadion. Przepraszamy ich za taką grę - mówi Konstantin Vassiljev, pomocnik jagiellończyków.

Białostoczanie nie pokonali Legii u siebie od siedmiu lat, ale wydawało się, że tym razem jest szansa, by przerwać złą passę. To gospodarze jesienią byli zespołem, który na półmetku fazy zasadniczej wypracował sobie nie tylko pozycję lidera, ale też ośmiopunktową przewagę nad ekipą z Łazienkowskiej. To jagiellończycy zdobywali najwięcej bramek i jednocześnie najmniej tracili spośród wszystkich drużyn w ekstraklasie. Niestety, w bezpośredniej konfrontacji z mistrzem Polski nie mieli wiele do powiedzenia. Legioniści udowodnili, że mają w swoich szeregach klasowych piłkarzy, którzy oprócz tego, stanowią zespół. Bezlitośnie wykorzystali wszystkie słabe punkty białostoczan i całkowicie zasłużenie wywieźli z Podlasia trzy punkty.

Źródło: Agencja TVN

- Nie chciałbym się usprawiedliwiać i trzeba tę porażkę przyjąć z pokorą. Wiedzieliśmy, że to będzie dla nas ciężki mecz, szczególnie wtedy, gdy nie uda nam się otworzyć wyniku - przyznaje Michał Probierz, trener Jagiellonii.

I rzeczywiście, widać było, że plan szkoleniowca na ten mecz jest taki, by strzelić szybko gola, bo to ułatwiłoby realizację celów taktycznych. Gospodarze od początku próbowali zepchnąć legionistów do defensywy, ale zapału i chyba tez sił na pressing, wystarczyło na około kwadrans. Dobrze operujący piłką goście nie mieli problemów ze zdobywaniem terenu. To oni jako pierwsi zagrozili bramce przeciwników. W 16. minucie groźnie z rzutu wolnego uderzał Guilherme, ale Marian Kelemen popisał się udaną interwencją.

Pięć minut później blisko szczęścia byli żółto-czerwoni, którzy starali się wykorzystać przewagę wzrostu przy stałych fragmentach gry. Po wrzucie z autu zagotowało się w polu karnym Arkadiusza Malarza. Do piłki doszedł Taras Romanczuk, ale jego strzał w ostatniej chwili zablokował były jagiellończyk Michał Pazdan, który po raz pierwszy od przejścia do Legii gościł w Białymstoku.

- W pierwszej połowie Jagiellonia nam kilka razy zagroziła i musieliśmy bardzo uważać przy stałych fragmentach gry. Czekaliśmy jednak na odpowiedni moment, żeby przyspieszyć i zdobyć bramkę - przyznaje reprezentacyjny stoper mistrzów Polski.

To się nadarzyło tuż przed końcem pierwszej połowy. Sprytnie rozegrany rzut rożny przez Vadisa Odijdję-Ofoe i Miroslava Radovica skutkował tym, że piłka została wyłożona na 10 metr do Guilherme, a niepilnowany Brazylijczyk silnym uderzeniem pokonał Kelemena.

Czytaj dalej na kolejnej stronie

- Rywale rozegrali stały fragment gry na który się uczulaliśmy, ale trudno, taka jest piłka. Mieliśmy jednak po tej bramce fragment gry, w którym mogliśmy pokusić się o odrobienie strat, ale to nam się nie udało - komentuje Probierz.

Szkoleniowiec Jagi miał na myśli początek drugiej połowy, kiedy jego zespół starał się przycisnąć warszawian. Nadal największe zagrożenie wynikało jednak tylko ze stałych fragmentów gry. Po jednym z nich, rzucie z autu w zamieszaniu podbramkowym do bramki trafił nawet Fedor Cernych, ale sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną. Za moment jednak nikt już o tym za bardzo nie pamiętał, bo legioniści po koronkowej akcji, zakończonej pięknym strzałem przez Odijdję-Ofoe, prowadzili już 2:0 i było jasne, że jagiellończykom będzie już trudno odmienić losy tego meczu.

Z każdą minutą słabła zresztą wiara gospodarzy, którzy stracili w międzyczasie dużo sił biegając za piłką i w ostatnich minutach przypominało to już grę w tzw. „dziadka”. Zrezygnowanych jagiellończyków dobił w końcówce Aleksandar Prijovic, strzelając do pustej bramki na 3:0. To jeszcze nie był koniec, bo za moment honorowym trafieniem odpowiedział najlepszy w szeregach białostoczan Romanczuk, który po dośrodkowaniu z rzutu wolnego głową pokonał Malarza. Ostatnie słowo należało jednak do legionistów, którzy wykorzystali dziwną bierność białostockiej defensywy i wynik ustalił Michał Kucharczyk.

- Tak jak Legię uczą w Lidze Mistrzów, tak Legia nas uczyła. Nie ma co się załamywać, Przygotowujemy się do następnego meczu z Ruchem, w którym będziemy jeszcze silniejsi - optymistycznie kończy Probierz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny