Pod koniec maja tego roku na wydziale farmaceutycznym białostockiego uniwersytetu medycznego zostały ogłoszone wyniki trzeciego kolokwium z botaniki farmaceutycznej. Okazało się, że Marek*, syn Barbary M., nie zdał.
Matka, nie czekając ani chwili, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Wraz z mężem pojechała na uczelnię. Poszła do gabinetu pani adiunkt, odpowiedzialnej za zaliczania studentom tego przedmiotu. Rozmowa toczyła się na korytarzu. Ale wykładowczyni wiedziała, ku czemu zmierza. Przerwała konwersację i pożegnała się.
Otworzyła drzwi i weszła do gabinetu. Stanęła przy biurku. Po chwili zorientowała się, że matka Marka weszła zaraz za nią.
- Proszę, niech pani wyjdzie - poprosiła ją. I kobieta opuściła gabinet.
Po chwili adiunkt zorientowała się, że na fotelu zostawiła pakunek, zapakowany w ozdobny papier. Rozwinęła paczkę. W środku była zwinięta w rulon biała koperta. A w środku 2000 złotych.
Adiunkt niezwłocznie zawiadomiła przełożoną, a ta policję.
- Oskarżona przyznała się do winy. Przyznała też, że adiunkt nie wiedziała o pozostawionym przez nią pakunku - mówi Marek Winnicki, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.
Barbara M. zarzekała się, że źle zrobiła. Chciała wręczyć łapówkę, by wykładowczyni, przy ostatecznym zaliczeniu synowi przedmiotu, potraktowała go łagodniej. I temu miały służyć te 2000 złotych.
Kobieta chce dobrowolnie poddać się karze. Prokuratura, wraz z aktem oskarżenia, skierowała do sądu wniosek o skazanie 44-latki na osiem miesięcy w zawieszeniu na trzy lata.
Pieniądze, które miał posłużyć za łapówkę, przepadły.
* Imię studenta zmieniliśmy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?