Przygoda Słowaka z polską piłką ligową nie była usłana różami. Do naszego kraju trafił z Tatrana Presov wiosną 2011 roku. Najpierw występował w Polonii Bytom, a potem w jej imienniczce z Warszawy. Oba kluby łączyła nie tylko nazwa, ale i wielka trudność z egzekwowaniem wypłat.
- Miałem już dość tych wirtualnych pieniędzy i dlatego cieszę się, że trafiłem do Jagiellonii. To dobre miejsce i dobry klub. Nareszcie jestem w drużynie, gdzie wszystko jest poukładane - zaznacza 25-letni obrońca.
Mimo bardzo swobodnego podejścia działaczy na Górnym Śląsku i w stolicy do konieczności wywiązywania się z kontraktów Baran nie żałuje, że grał w obu Poloniach.
- To nie jest tak, że chciałem rzucić wszystko i wyjechać z Polski. Sportowo bardzo zyskałem na występach tutaj. A i w Bytomiu, i w Warszawie poznałem wspaniałych ludzi. Na pewno było warto - wspomina piłkarz. - Tyle, że nie można bez końca pracować za darmo i dobrze, że to się w końcu zmieniło - dorzuca.
Słowak w Jadze poczyna sobie coraz lepiej, skutecznie łatając dziury w najgorszej w ubiegłym sezonie formacji - linii defensywnej. Na środku obrony tworzy dobrze rozumiejący się i trudny do przejścia dla rywali duet z Michałem Pazdanem. W niedzielnym meczu Pucharu Polski z Puszczą Niepołomice rywale praktycznie nie stworzyli poważniejszego zagrożenia pod białostocką bramką.
- Wbrew pozorom to wcale nie był łatwy mecz, bo znacznie więcej mieliśmy do stracenia niż do zyskania. Rywale grali ambitnie i cały czas trzeba było zachowywać czujność - relacjonuje Baran.
Moment zwrotny nastąpił na początku drugiej połowy, kiedy gola na 1:0 strzelił Maciej Gajos.
- Dało się odczuć, że przeciwnicy trochę zwątpili, a po drugiej bramce z rzutu karnego Daniego Quintany całkowicie uszło z nich powietrze. Różnica w przygotowaniu fizycznym miedzy ekstraklasą a pierwszą ligą jest jednak poważna. Cieszę się, że pokazaliśmy profesjonalizm, zagraliśmy na zero z tyłu i wygraliśmy zasłużenie 3:0 - dodaje Słowak.
Bilans otwarcia jagiellończyków wygląda nieźle, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż do tej pory grali wyłącznie na wyjazdach.
- Jestem zadowolony, chociaż w głowie siedzi mi mecz w Gdańsku z Lechią, w którym mogliśmy zaprezentować się lepiej. Ale gdyby ktoś mi na początku rundy, że po czterech wyjazdach będziemy mieli siedem punktów, to wziąłbym to w ciemno - przekonuje stoper żółto-czerwonych.
Po długiej sesji wyjazdowej białostoczanie wreszcie zagrają u siebie i to przed większą niż w minionym sezonie publicznością, która zasiądzie na nowej części trybun stadionu przy ulicy Słonecznej.
- Nie ukrywam, że ta sesja wyjazdowa była długa i mecząca. Wszyscy marzymy już o meczu u siebie. Już nie mogę się go doczekać i wierzę, że zaprezentujemy swoją piłkę i wygramy z Pogonią Szczecin - deklaruje Słowak. - Naszym celem jest czołowa ósemka po rundzie zasadniczej i zwycięstwa u siebie są bardzo ważne - kończy.
Niestety, pucharowa potyczka w Niepołomicach kosztowała Jagiellonie utratę kapitana - Rafała Grzyba, który naciągnął mięsień nogi i udział defensywnego pomocnika Podlasian w sobotnim występie z Portowcami jest praktycznie wykluczony.
Z pewnością do gry nie będą także zdolni rekonwalescenci - Nika Dzalamidze, Adam Dźwigała i Filip Modelski. Najszybciej do zespołu powinien wrócić Gruzin. Dzalamidze już trenuje z piłkami i nie bierze jedynie udziału w gierkach wewnętrznych. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to już od przyszłego tygodnia będzie ćwiczyć z pełnym obciążeniem.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?