MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie swoje, władza swoje

(tk) Fot. Tomasz Kubaszewski
W czasie strajku karetka reanimacyjna przywiozła do szpitala pacjenta. Został obsłużony tak, jakby placówka pracowała normalnie.
W czasie strajku karetka reanimacyjna przywiozła do szpitala pacjenta. Został obsłużony tak, jakby placówka pracowała normalnie.
Trzygodzinny strajk przeprowadzili wczoraj pracownicy augustowskiego szpitala. Na każdym z oddziałów opieka medyczna była jednak zapewniona. Żadnemu z pacjentów nic się nie stało.

Protest połączony z odejściem od łóżek pacjentów jest ewenementem w skali kraju. - Dla lekarza, który składa przysięgę, to bardzo trudna decyzja - twierdzili augustowscy lekarze. - Zostaliśmy jednak do tego zmuszeni przez władze.
Od godziny dziewiątej pracownicy gromadzili się w szpitalnej świetlicy. Ludzi przybywało z każdą minutą. W sumie przez świetlicę przewinęła się zdecydowana większość z ponad czterystu osób pracujących w szpitalu.
Małgorzata Chilicka, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych przypomniała postulaty. Formalnie protest dotyczył spraw płacowych. Pracownicy nie dostali pensji za sierpień. Wynagrodzenia za dyżury nie są uregulowane od czerwca. Szpital nie odprowadza pieniędzy na fundusz socjalny, a pielęgniarki nie otrzymały należnych im ustawowo podwyżek.
Wszyscy i tak mówili jednak o kwestii najistotniejszej, czyli o przekształceniu miejscowego SP ZOZ w spółkę. Pracownicy stanowczo się na to nie zgadzają. Obawiają się zwolnień (pracę straci przynajmniej 50-60 osób) oraz radykalnego zmniejszenia zarobków.
W końcu ubiegłego tygodnia lekarze postawili pod ścianą władze powiatowe oraz władze spółki, która ma przejąć zarządzanie szpitalem i odmówili pracy w nowej firmie. Ofertę do kasy chorych trzeba złożyć najpóźniej do 28 września. Dzisiaj nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, kto będzie w niedalekiej przyszłości leczył mieszkańców Augustowa i okolic.

Ręka na pulsie

W czasie strajku karetka reanimacyjna przywiozła do szpitala pacjenta. Został obsłużony tak, jakby placówka pracowała normalnie.

Mimo absencji lekarzy i pielęgniarek na poszczególnych oddziałach nie doszło do żadnych nadzwyczajnych wypadków. - Trzymamy rękę na pulsie - stwierdził jeden z ordynatorów. - Gdyby coś się działo, wiemy gdzie szukać ludzi.
W czasie strajku karetka reanimacyjna przywiozła do szpitala pacjenta. Został obsłużony tak, jakby placówka pracowała normalnie. - Ja ich popieram - mówiła jedna z kobiet leżących na oddziale ginekologii. - Bo tu chodzi nie tylko o ich los, ale też o przyszłych pacjentów.
Swoje jednoznacznie zdanie na temat przyszłości szpitala mieszkańcy Augustowa mieli okazję wypowiedzieć podczas sesji, kiedy radni powiatowi przegłosowywali uchwałę o likwidacji SP ZOZ.
- Dawno trzeba było z tym zrobić porządek - mówił pacjent z jednego z oddziałów. - Tylko nie tu w szpitalu, ale w starostwie.
W rozmowach z dziennikarzem "Porannego" pacjenci przyznawali, że jest im niezręcznie wypowiadać się na temat akcji ludzi, od których zależy ich zdrowie. - To i owo na temat warunków panujących w tym szpitalu dałoby się powiedzieć - stwierdziła jedna z kobiet. - Proszę zajrzeć choćby do pierwszej lepszej łazienki.
Pacjentów nie przyjmowała też przyszpitalna poradnia. - Gazet nie czytam, nie wiedziałam, że taki strajk się odbędzie - denerwowała się kobieta z podaugustowskiej wsi. - Dobrze przynajmniej, że zostanę przyjęta po godz. 12.

Bolesna prawda

Dług augustowskiego szpitala sięga 10 mln zł, czyli nie wiele mniej niż tegoroczny kontrakt z kasą chorych (13,5 mln zł). W czerwcu miejscowi radni powołali spółkę, która przejąć ma placówkę od nowego roku. Dług nie obciążałby nowej firmy.
Pracownicy szpitala twierdzą natomiast, że tragiczna sytuacja szpitala, to efekt złych rządów. Uważają również, iż można zrestrukturyzować SP ZOZ. Godzą się nawet na znaczne oszczędności, w tym dotyczące ich zarobków.
Mimo sprzeciwu pracowników i kilkuset mieszkańców powiatu w końcu sierpnia radni podjęli uchwałę o likwidacji SP ZOZ. Jednocześnie w sądzie zarejestrowana została spółka o nazwie Powiatowy Zakład Usług Medycznych, której właścicielem jest starostwo.

O godz. 11 do strajkujących przyjechał starosta Czesław Karpiński. - Zawsze staram się mówić prawdę, choćby była najbardziej bolesna - zaczął.
Starosta zakomunikował kilkuset słuchaczom, że w najbliższych dniach zaległych pensji nie otrzymają. Karpińskiemu udało się wywojować przesunięcie o miesiąc wpłat na ZUS, trwają rozmowy z innymi wierzycielami. 1,9 mln zł zablokowała natomiast Podlaska Regionalna Kasa Chorych, która zakwestionowała rozliczenie niektórych procedur medycznych z lat 1999-2000. Ordynatorzy oddziałów muszą teraz ustosunkować się do tych zarzutów. Gdyby te pieniądze zostały odblokowane (a potrwa to przynajmniej dwa tygodnie), pracownicy otrzymają pensje.
- Czy pan wie, co to znaczy głód? - brzmiało jedno z pytań do starosty. - Że my nie mamy czym płacić za mieszkania i prąd? To powiat doprowadził do takiej sytuacji. Pan starosta swoje pobory co miesiąc odbiera przecież regularnie.
Po raz kolejny Karpiński opowiedział się też za spółką jako najlepszym rozwiązaniem problemów augustowskiego szpitala. - Zobaczycie, że w końcu ten szpital zbankrutuje - mówił.
W najbliższych dniach władze powiatowe mają przeanalizować projekt restrukturyzacji SP ZOZ przedstawiony przez lekarzy. Prawdopodobnie wkrótce odbędzie się też nadzwyczajna sesja rady w tej sprawie.
Pracownicy szpitala podkreślają, że wczorajsza akcja była jedynie "strajkiem ostrzegawczym". Nie wykluczają, że wkrótce mogą odejść od łóżek pacjentów na znacznie dłużej niż trzy godziny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny