Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kultura daje szacunek, rozrywka - masowość

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Z dr hab., prof. UwB Janem Poleszczukiem z Zakładu Metodologii Badań Społecznych i Statystyki Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Anna Kopeć

Obserwator: O Białymstoku często mówi się, że to miasto bogate kulturowo. Co tak naprawdę stanowi o tożsamości kulturowej tego miasta?

Prof. UwB Jan Poleszczuk: Warto zastanowić się nad historią Białegostoku. Po wojnie odbudowywało się z ogromnej katastrofy demograficznej. Za tym stała eksterminacja m.in. społeczności żydowskiej. W latach 50., 60. i 70. Białystok w zasadzie się odrodził. Zawsze był miastem młodym, a społeczność w dużej mierze tworzyli ludzie pochodzący ze wsi. To przyniosło ze sobą ogromną ilość obyczajowości, zwyczajów i kultury wsi - festynów, zbaw, tutaj przecież narodziło się disco polo. Białystok jest młodą społecznością, dziś ma silne poczucie awansu. W przeciwieństwie do starych miast jak Kraków czy Warszawa, które mają ogromną tradycję i historię, Białystok nie ma bogatego życiorysu, tożsamości.

Na czym moglibyśmy zbudować naszą tożsamość?

- Chociażby na tym, że Białystok jest tolerancyjny i otwarty. Wbrew pozorom głośne ostatnio incydenty rasistowskie są mocno rozdmuchiwane medialnie. Ośrodki centralne, takie jak Warszawa muszą mieć swojego kozła ofiarnego, którego można oskarżyć o ksenofobię. Na takim tle można wspaniale wypaść jako przyjazna stolica europejska. A ludzie, którzy przyjeżdżają do Białegostoku - wiem to z własnego doświadczenia - mówią, że mieszkańcy są otwarci, a atmosfera tego miasta jest niezwykle przyjazna.

Ale ataki rasistowskie w Białymstoku to fakt, a nie kaczka dziennikarska.

- A wypadki drogowe się nie zdarzają? W dużej populacji zawsze znajdzie się sfrustrowany pirat drogowy. Incydenty rasistowskie mogą i pewnie się zdarzają także w innych miastach, nie są jednak aż tak nagłaśniane. Inna kwestia to fakt, że ludzie ze wsi, którzy osiedlili się w Białymstoku to wewnątrzkultowi migranci. Mają wysoki poziom niepewności odnośnie swojego statusu i wartości. Wówczas, przynajmniej dla pewnej części osób, mogą być bardzo wrażliwi i uczuleni na kwestie etniczne. Większe miasta mają silne poczucie wartości, stabilności, obcokrajowiec nie wzbudza tam większej sensacji.

A czym Białystok, jako wciąż młode i rozwijające się miasto, mógłby się promować?

- Na pewno nie przemysłem czy architekturą. Tożsamość Białegostoku możemy budować na ofercie kulturalnej. Chociażby nową Operą i Filharmonią Podlaską. Europejskie Centrum Sztuki w Białymstoku dla jednych może być karykaturą, dla innych niesamowitą atrakcją czy nobilitacją. Opera tworzy ofertę międzynarodową. Dzięki niej Białystok może być centrum o wiele większego regionu kulturowego niż tylko Podlasie.

Białemustokowi wciąż jednak brakuje dużej, masowej, organizowanej raz na jakiś czas rozpoznawanej imprezy. Opole i Sopot mają swoje festiwale. Może włodarze miasta i politycy powinni pomyśleć o wydarzeniu, które stanie się wizytówką miasta.

Takim miał być festiwal Pozytywne Wibracje, który organizowała warszawska agencja. W Białymstoku odbyły się trzy jego edycje.

- Ale nie udało się z tego rozbić ogólnokrajowej marki. To nie wypaliło. Być może za tą formułą nie stał jakiś bardzo atrakcyjny przekaz.

A trwające właśnie Dni Miasta nie są ofertą masowej imprezy, która może przyciągnąć rzesze?

- To zbyt wąska formuła. Każde mniejsze lub większe miasto ma podobne święto. Myśląc o promocji Białegostoku szukałbym pewnej niszy w kulturze, którą miasto mogłoby uczynić swoją sztandarową wizytówką.

Na czym lepiej budować promocję miasta - na kulturze czy rozrywce?

- W opozycji kultura-rozrywka mam poczucie, że ta pierwsza musi być nuda, poważna i śmiertelnie podniosła. Ta druga natomiast głupia, trywialna, lekka, łatwa i przyjemna. Oczywiście są bardzo wyrafinowane formy kultury jak opera czy teatr Grotowskiego i bardzo siermiężne formy rozrywki na pograniczu kiczu jak festyn, wyścigi psów czy koncert disco polo. Trzeba pomyśleć o takiej kulturze, która jednocześnie będzie rozrywką. Takich form współżycia społecznego i kulturalnego, które będą zaspokajały potrzeby odczuwania wyższych wartości, a jednocześnie będą wesołe i przyjemne. Rozrywkę rozpatrujemy w kategoriach przyjemności, integracji, atmosfery zabawy. A kultura to inwestycja w swoją pozycję. Przecież bycie człowiekiem kulturalnym to bycie człowiekiem szanowanym.

Jest taka formuła, która będzie jednym i drugim?

- Nie połączymy nowoczesnego baletu Maurice'a Béjarta z disco polo, bo to jest nonsens. Ale to co oferuje nam nasza opera i jej dyrektor Roberto Skolmowski jest formułą łączącą kulturę z rozrywką. Tradycyjną, podniosłą atmosferę tej instytucji czyni także forum dla innych inicjatyw i form. Połączenie pewnych elementów kultury i rozrywki jest konieczne. Jeśli chcemy być rozpoznawani na arenie kultury musimy mieć coś masowego, a jednocześnie musi to być związane z dobrze rozumianą, kulturalną rozrywką. Kapitalnie wykorzystuje to Mrągowo promując się na kabaretach i festiwalu muzyki country. W Białymstoku jest spore i znaczące środowisko bluesowe, jednak promowanie się na tym zjawisku to zbyt wąska formuła, która nie trafi do każdego. Kultura niewątpliwie daje nobilitację i szacunek, rozrywka - masowość.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny