Kuchnia Konfliktu, znajdująca się przy ulicy Wilczej 60 w Warszawie, powstała z inicjatywy Jarmiły Rybickiej, która blisko pięć lat temu postanowiła wesprzeć uchodźców przybyłych do Polski i dać im szansę na legalne zatrudnienie oraz odnalezienie się w nowej dla nich rzeczywistości. Nazwa lokalu przypomina o tym, że osoby, które tam trafiają, mają wspólny mianownik – kraj, z którego pochodzą ogarnięty jest konfliktem.
Od ponad miesiąca za bistro-sklep odpowiada Khedi Alieva, założycielka Fundacji Kobiety Wędrowne, która ponad 9 lat temu przyjechała do Polski z Czeczenii. Obecnie w Kuchni Konfliktu, która prowadzona jest przez fundację, pracuje siedem osób. Pochodzą z Czeczeni i Dagestanu.
- Parę lat temu na spotkaniu z burmistrzem dzielnicy Śródmieście Jarmiła powiedziała, że zostawi to miejsce komuś i teraz oddała je nam. Dużo osób przychodzi do mnie i prosi o pomoc, o możliwość pracy tutaj – mówi w rozmowie z nami Khedi Alieva. – Kobietom w takim wieku jak ja, w hidżabie, bardzo trudno jest znaleźć legalną pracę, która zapewnia ubezpieczenie. Praca jest, ale na czarno, a dla mnie to przestępstwo. Dlatego jestem wdzięczna Jarmile, która przyjęła mnie do bistra – dodaje.
Kuchnia Konfliktu pomaga polskim seniorom
Khedi Alieva wraz ze swoją siostrą, aby okazać wdzięczność Polakom, postanowiły dzielić się jedzeniem z ludźmi starszymi, będącymi w potrzebie. Zaczęło się dosyć nietypowo, bo… od szycia XVII-wiecznych sukien. To było trzy lata temu.
- Moja siostra jest krawcową, więc w ramach wdzięczności dla Polaków, szyłyśmy XVII-wieczne suknie dla seniorów z Gdańska. Później wpadłyśmy na pomysł, że będziemy przygotowywać regionalne jedzenie i dzielić się nim ze starszymi osobami – wyjaśnia nasza rozmówczyni. – Będąc tutaj zrozumiałam, że my uchodźcy nie jesteśmy sami, że niektórzy Polacy też są w bardzo trudnej sytuacji. Starsi ludzie nierzadko dostają miesięcznie 1300-1500 złotych i muszą z tego opłacić mieszkanie, na życie zostaje im potem 300 złotych.
Kuchnia Konfliktu ma już swoich stałych klientów, pojawiają się też nowe twarze.
- Nawet wczoraj przyszła do mnie pani i zapytała, czy może dostać od nas kur-ze, czyli pierogi dagestańskie – opowiada Khedi. – Osoby starsze w Polsce nie do końca jeszcze rozumieją naszą kulturę. Zdarza się, ze później ci ludzie także w ramach wdzięczności, przynoszą nam mięso czy wino. A nam przecież nie wolno alkoholu! – śmieje się.
W czasie pandemii, kiedy ogłoszono lockdown, bistro miało zostać zamknięte. Jednak to oznaczałoby dla tego miejsca upadek. Nikt nie udźwignąłby kosztów utrzymania. Dlatego właścicielki lokalu stworzyły w Kuchni Konfliktu także sklep z produktami regionalnymi. Dzięki temu przetrwały najgorsze miesiące.
Kuchnia Konfliktu to możliwość spróbowania kaukaskich przysmaków
Miejsce na Wilczej 60 proponuje jedzenie kaukaskie – z Gruzji, Czeczenii, Dagestanu i Tadżykistanu. Potrawy są w pełni wegetariańskie. - Na początku nie mogłam zrozumieć tego smaku sojowego mięsa, ale tofu bardzo polubiłam – zdradza nam współwłaścicielka Kuchni Konfliktu.
Kobiety prowadzą sprzedaż domowych zup, przetworów i różnego rodzaju dań głównych, takich jak np. czepałgsz, czyli placki czeczeńskie z twarogiem lub ziemniakami, manty – kaukaskie pierogi czy hingałsz – placki czeczeńskie z dynią i batatami. Można tam także dostać na deser baklawę.
„Każda kobieta jest wędrowna”
Na jednej ze ścian lokalu wisi duży plakat Marty Frej przedstawiający Khedi i Jarmiłę z napisem „Jestem kobietą wędrowną, bo...”. W tle widać lecące żurawie.
- Kiedy Czeczeni umierają, zawsze wracają do domu. Nigdy nie są chowani gdzieś w innej ziemi. Te ptaki to symbolizują. Ja zawsze powtarzam, że my chcemy do domu i że emerytury tutaj nie dostaniemy. Nie będziemy tu tak długo. Dobrze mi w Polsce, ale też bardzo chciałabym wrócić i znów zobaczyć rodzinne miejsca – przyznaje nasza rozmówczyni. – Każda kobieta jest wędrowna. Ten napis na plakacie każdy może odnieść do siebie. „Jestem kobietą wędrowną”, bo chcę. Bo mogę. Bo jestem silna. Bo mam w sobie moc. Bo mam dość.
Kuchnia Konfliktu otwarta jest od poniedziałku do piątku w godz. 9.00-19.30 i w soboty od godz. 9.00 do 17.00.
Przypomnijmy, że napływ ludności z Kaukazu do Polski rozpoczął się jeszcze podczas pierwszej wojny czeczeńskiej, która miała miejsce w latach 1994–1996. Następny konflikt na tych ziemiach w latach 1999-2009 także przyczynił się do tego, że wielu Czeczenów w emigracji widziało szansę na spokojne życie. Ciężko jest oszacować, ile dokładnie osób z tego regionu przybyło do Polski, jednak jak wspominał Wojciech Górecki, autor książek o Kaukazie, przez nasz kraj mogły „przewinąć się” nawet dziesiątki tysięcy uchodźców.
- Gratka dla widzów „Przyjaciół” i Pottera. Kawiarnie inspirowane filmami i serialami
- Karczma ze Śląska na liście najlepszych restauracji z kuchnią tradycyjną świata
- Kontrowersyjny apel. Restauracja z Zabrza namawia do zdjęcia maseczki przed wejściem
- Piernikarki – tak o sobie mówią. Ich naturalne pierniki to małe dzieła sztuki