Krynki. Internauta: Miasto bez perspektyw (zdjęcia)
Krynki. Wizyta bociana
Nie ma w tym mieście zakładów pracy, a te co były dawno upadły, chociażby PGR, zakłady garbarskie, fabryka obuwia.
Niby Krynki od kilku lat są miastem, ale tak naprawdę to jedynie rolnikom żyje się tutaj naprawdę dobrze. Kilku gospodarzy z ziemią liczącą ponad 400 hektarów ( przejętymi po byłym PGR) i nowoczesnym sprzętem uprawia pszenicę, żyto, rzepak i co roku uzyskuje dopłaty unijne ( bezpośrednie, uzupełniające, ONW) wynoszące od pół miliona do nawet miliona złotych. Szkoda, że takich światłych i przedsiębiorczych ludzi jest niewielu. Oni potrafią czerpać korzyści z UE.
Natomiast samorząd z burmistrzem na czele nie wykazał się taką zapobiegliwością, aby promować miasto Krynki i tworzyć miejsca pracy w turystyce. Nawet istniejące od 1861 roku ( uwłaszczenia cara Aleksandra II) są porzucone same sobie, ponieważ Burmistrz nie potrafił przez 24 lata powołać Spółek przymusowych. Mimo, że Ustawa o zagospodarowaniu wspólnot gruntowych z 29.06.1963 r. nakłada na niego taki obowiązek. Natomiast jedyna w gminie, a może i w powiecie Spółka Wspólnoty Pastwiskowej wsi Ozierany Małej jest całkowicie lekceważona i traktowana po macoszemu.
Młodzi z Krynek już dawno wybrali emigrację z tej ospałej miejscowości, ponieważ stwierdzili iż tak dalej wegetować się nie da, zaś starzy dogorywają na swoich rentach i emeryturach, czekając aż stwórca powoła ich na cmentarz katolicki lub prawosławny.