Trudno było sobie wyobrazić, że do położonej przy samej granicy z Białorusią podlaskiej wsi, zaczną ściągać tłumy turystów. Ludzie nie wierzyli, że tatarskie jadło może stać się kluczem do sukcesu. Nawet, jeżeli owe jadło miało być serwowane w bliskim sąsiedztwie zabytkowego meczetu w Kruszynianach.
– Teraz widzę, że zrobiłam coś, co wydawało się nierealne. Nie osiągnęłabym tego co mam, gdyby nie moja rodzina – mówi Dżenneta Bogdanowicz z gospodarstwa „Tatarska Jurta” w Kruszynianach.
Od kołdunów do agroturystyki
Dżenneta pochodzi z Trzcianki Lubuskiej z województwa wielkopolskiego. Na Podlasiu mieszka od 1982 roku.
– Właśnie wtedy wzięłam ślub i razem z mężem zamieszkaliśmy w Supraślu – opowiada gospodyni. – Już jako mała dziewczynka lubiłam pomagać w kuchni. Szczególnie zajmującą czynnością było zawijanie ząbków na kołdunach .
Rodzina Bogdanowiczów mieszkała w Supraślu, ale często odwiedzała gospodarstwo w Kruszynianach, położone obok zabytkowego meczetu.
– Posesja w Kruszynianach od wieków należy do rodziny mojego męża – mówi Dżenneta. – Ród Bogdanowiczów otrzymał ją z nadania króla Jana III Sobieskiego. Po śmierci naszego dziadka posesja stała opuszczona. Wtedy wpadłam na pomysł, żeby otworzyć tutaj gospodarstwo agroturystyczne. Był 2003 rok.
Pomysł zyskał akceptację ze strony rodziny i tak oto w Kruszynianach powstała pierwsza kwatera agroturystyczna. Gospodarstwo nazwane przez Bogdanowiczów „Tatarską Jurtą” było wyjątkowe z kilku względów. Po pierwsze – prowadziła je tatarska rodzina, a po drugie – serwowano w nim autentyczne tatarskie potrawy.
Wieść o przesympatycznej pani Dżennecie, która nie tylko smacznie gotuje, ale również ciekawie opowiada o lokalnej tradycji, lotem błyskawicy rozniosła się wśród turystów. Na efekty nie trzeba było długo czekać. „Tatarską Jurtę” zaczęły odwiedzać tłumy gości z różnych zakątków Polski i Europy. Zdarzali się też bardziej egzotyczni turyści.
Nie tylko pierekaczewnik
– Kiedy zaczynałam działalność agroturystyczną, zależało mi na tym, żeby turyści mogli na dłużej zatrzymać się w Kruszynianach i poznać niepowtarzalną atmosferę tego wyjątkowego miejsca, zwanego Polskim Orientem – mówi Dżenneta Bogdanowicz.
Wcześniej wizyty turystów w Kruszynianach ograniczały się do zwiedzenia meczetu i krótkiej wizyty na miejscowym mizarze (tj. cmentarzu muzułmańskim). Teraz ludzie mają już gdzie odpocząć po trudach podróży.
– Trudno zliczyć, ilu gości przewija się w ciągu sezonu przez nasze gospodarstwo. Wszystkich staram się traktować wyjątkowo. Może właśnie dlatego ludzie chcą tutaj wracać – zastanawia się gospodyni z Kruszynian.
Na turystów odwiedzających „Tatarską Jurtę” czeka prawdziwa uczta kulinarna. Potrawą budzącą największe zainteresowanie jest pierekaczewnik, czyli wielowarstwowe ciasto z nadzieniem. Dzięki staraniom Dżennety Bogdanowicz uzyskało ono unijny certyfikat. Oprócz tej wykwintnej potrawy gospodyni serwuje również masę przeróżnych pierożków zwanych kołdunami, ciasto o nazwie listkowiec i wiele innych tatarskich przysmaków.
Wyjątkowość „Tatarskiej Jurty” doceniło już sporo znanych osób. Pod wrażeniem talentów kulinarnych Dżennety byli chociażby Robert Makłowicz i Elżbieta Dzikowska. W połowie marca br. gospodarstwo Bogdanowiczów odwiedził sam książę Karol.
– Następca brytyjskiego tronu spróbował wszystkiego po trochu i każda potrawa bardzo mu smakowała. Wychodząc z naszego domu żałował, że nie mógł zostać na kolacji – usłyszeliśmy od gospodyni.
Coś dla ciała, coś dla ducha
Będąc w „Tatarskiej Jurcie” można zobaczyć, jak wygląda przygotowanie potraw serwowanych przez Dżennetę Bogdanowicz. Szczególnie widowiskowe jest wykonanie słynnego pierekaczewnika. Gospodarstwo organizuje również imprezy, które przyciągają tysiące turystów. Najbliższą z nich zaplanowano na 26 czerwca. Będzie to Sabantuj, czyli Święto Pługa. Z kolei 7 sierpnia do Kruszynian przyjadą uczestnicy Festiwalu Kultury i Tradycji Tatarów.
– Staramy się zaoferować turystom coś dla ciała i coś dla ducha – mówi gospodyni. – Jedzenie jest ważne, ale oprócz niego chcemy, żeby goście brali udział w imprezach, seminariach i konferencjach. Dlatego poszerzamy swoją ofertę o nowe – mam nadzieję, że coraz ciekawsze – pomysły. Wiele z nich podsuwają nam sami turyści .
Dżenneta Bogdanowicz nie patrzy na siebie jak na kogoś, kto odniósł sukces. – Wiem, że coś osiągnęłam, ale nie chcę na tym poprzestać. Mam jeszcze sporo do zrobienia – mówi.
– Jestem dumny z mojej żony. To wspaniała kobieta – dodaje Mirosław Bogdanowicz.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?