Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kotek faworytny

Janka Werpachowska [email protected] tel. 85 748 95 44
Wszystkie koty – czy to rasowa arystokracja, czy piękne w swojej różnorodności dachowce – potrzebują ciepła, pełnej miseczki i towarzystwa kochającego człowieka. Pamiętajmy o tym nie tylko od święta.
Wszystkie koty – czy to rasowa arystokracja, czy piękne w swojej różnorodności dachowce – potrzebują ciepła, pełnej miseczki i towarzystwa kochającego człowieka. Pamiętajmy o tym nie tylko od święta.
Zawsze jest dobry pretekst, żeby napisać coś o kotach. Tym bardziej więc nie można pominąć faktu, że za kilka dni, 17 lutego, mają one swoje święto.

Towarzyszy człowiekowi ponad sześć tysięcy lat. Na przestrzeni wieków różnie układały się stosunki na linii człowiek - kot. Mamy niejedną ciemną kartę w tej historii, jak na przykład niechętnie dziś wspominany czas, kiedy w tak zwanych mrokach średniowiecza płonęły stosy - miejsca kaźni czarownic, heretyków, ale i kotów. Te ostatnie ginęły w męczarniach, bo inkwizytorzy widzieli w nich wcielenie sił nieczystych, szatana, grzechu i magii.

Ale były też czasy, kiedy koty przeżywały cudowne chwile. Oczywiście - nie wszystkie. Koty, które miały pecha urodzić się wśród ludzi biednych, którzy sami musieli walczyć o przetrwanie, nie mogły liczyć na szczególne przywileje. Musiały się nieźle napracować, ganiając za myszami i szczurami, żeby przeżyć. Za to na licznych dworach i w bogatych domach mieszczańskich koty traktowane były iście po królewsku, co odnotowywali ówcześni kronikarze i pamiętnikarze - niejednokrotnie zgorszeni nieco aż tak wysoką pozycją kota-faworyta.

Niedawno wpadła mi w ręce bardzo ciekawa książka pod tytułem "Farfałki sarmackie i romantyczne" Andrzeja Hamerlińskiego-Dziero-żyńskiego. W dziele tym znajduje się rozdział "Kotek faworytny". Są tu tak smakowite fragmenty, że nie mogłam się oprzeć pokusie, aby nie przytoczyć ich właśnie przy okazji zbliżającego się Światowego Dnia Kota.

Jak pisze autor tej książki, w Polsce dopiero w czasach Stanisława Augusta zaczęli zoologowie badać naturę kota. W jednym z dzieł naukowych znaleźć można taki oto opis tego ciekawego ssaka:
"Bywają rozmaitego koloru, parzą się z wielkim wrzaskiem w marcu. Kotka rodzi kilkoro kociąt, które za młodu są zabawne. Oddech ich osobliwie dzieciom jest szkodliwy, gnój swój ziemią zasypują, w nocy dobrze widzą, radzi przy ludziach się trzymają i gdy je kto głaszcze, marmocą. Ale są niewierne, gdyż dopiero liżąc językiem, natychmiast pazurami drapią. Ukąszenie ich jadowite leczy się szmatką w winie maczaną. Głaszcząc je w nocy pod włos, wyskakują z nich iskry elektryczne. Po lasach częstokroć dziczeją i do domu więcej nie powracają".

Ksiądz Kluk uzupełniał fachową wiedzę o kotach, dodając informację, że lubią one w bliskości ognia się wylegiwać, a "szczególnie wdzięczne w chowaniu są te, co w maju na świat przyszły. Największą nam czynią przysługę w łapaniu myszy, są więc tam potrzebne, gdzie myszy wiele szkody czynią. Niektóre z nich łapią i szczury, a takowe są zawsze bardziej poważane. Jeżeli przecież szczury zjadać zwykli, aby im nie zaszkodziło, masło ze słoniną czasem dawać trzeba".

A teraz rzut oka na życie kotów w wyższych sferach - żeby nie powiedzieć najwyższych. Oto jak relacjonował Antoni Edward Odyniec wizytę u Prymasa Królestwa Obojga Sycylii, arcybiskupa Giuseppe Capecelarto, u którego był razem z Adamem Mickiewiczem. Biskup przyjął poetów "siedząc w krześle na kształt tronowego i trzymając na kolanach ogromnego, żółto-białego i rzeczywiście dziwnej piękności angorskiego kota, Signora Mirandola, jak nam wnet sam zarekomendował. Przed krzesłem i po obu jego stronach były trzy wielkie taborety, purpurowym aksamitem wybite i złotymi po rogach kutasami ozdobione. Średni był próżny, na bocznych zaś leżały zwite w kłąb dwa inne duże i piękne koty tegoż samego gatunku, a nad kanapą, w przepysznych złoconych ramach, portret czwartego doskonale namalowany, wyobrażający zgasłą niedawno Signorę Mirandolinę, małżonkę właśnie owego faworyta, którego trzymał na ręku, a matkę tych dwóch, śpiących po bokach".

W prawdziwe zdumienie Mickiewicza i Odyńca wprawił jednak obiad u arcybiskupa. Okazało się, że miejsca po jego lewicy i prawicy były zarezerwowane dla kotów.

"Goście jeszcze nie usiedli, gdy już lokaje koty posadzili na krzesełkach. Każdy miał swój talerzyk z minestrą, którą bardzo zgrabnie chłeptały siedząc słupkiem na tylnych nogach i wyprostowane jak dzieci. Wszystkie też inne potrawy podawano im w kolej, pokrajane drobniutko i zdaje się, że jeden z lokajów miał wyłącznie ten obowiązek".

Tak to drzewiej bywało. Dzisiaj też jedne koty mają wszystko, co im do szczęścia jest potrzebne, inne cierpią głód, zimno, bezdomność. Los wszystkich zależy tylko od nas.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny