I zaprzeczyli, że brali łapówki za łagodne traktowanie kursantów.
Ja nie wiem, o co chodzi - mówił po raz pierwszy w śledztwie Jarosław M., były już egzaminator i policjant.
Później zmienił zdanie i się przyznał. Opisał, ile dostawał, od kogo. Wczoraj w sądzie ponownie zmienił zdanie i zapewniał: - Nie otrzymałem żadnej korzyści majątkowej.
Zresztą nie tylko on tak wyjaśniał.
- Przyznałem się wcześniej, bo to był jedyny sposób, aby opuścić areszt - zapewniał Grzegorz K., również były egzaminator.
Dodali jednak, że mieli polecane osoby, które przychodziły na egzamin. Traktowane były łagodniej, ale tylko w ramach koleżeńskiej przysługi. Żadnych pieniędzy za to nie brali.
Inaczej uważa prokuratura. Ustaliła, że korupcja kwitła w białostockim Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w latach 2003-2005. Układ był prosty. Egzaminatorzy znali najczęściej kierowników szkół jazdy i to oni przekazywali dane osób, które mają zdać egzamin. Przeważnie wręczali karteczki z nazwiskami. Taka "polecona" osoba dawała pieniądze pracownikowi szkoły jazdy. A on, po zdanym egzaminie przekazywał część z nich egzaminatorowi.
Łącznie prokuratura oskarżyła 35 osób - ośmiu egzaminatorów z białostockiego WORD (w tym byłych policjantów), właścicieli dwóch szkół jazdy, instruktorów, kursantów, lekarkę.
23 osoby już poddały się karze. Wczoraj kolejna czwórka oskarżonych powiedziała, że chce zostać skazana bez rozprawy. Na ławie oskarżenia zostało więc osiem osób, w tym czterech egzaminatorów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?