Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 0:3. Korona legła u stóp Jagi (wideo)

Tomasz Dworzańczyk [email protected]
Po trzech porażkach przełamała się Jagiellonia Białystok, która pewnie wygrała w Kielcach z Koroną 3:0. To najwyższe wyjazdowe zwycięstwo Jagi w ekstraklasie.

Korona dotychczas była dla żółto-czerwonych bardzo niewygodnym rywalem. W najwyższej klasie rozgrywkowej białostoczanie nigdy wcześniej nie wygrali w Kielcach. W sobotę w końcu nadeszło przełamanie, w dodatku bardzo efektowne. W takich rozmiarach jagiellończycy jeszcze nigdy nie pokonali na wyjeździe żadnego przeciwnika w ekstraklasie. Ponadto triumf nad Koroną był jubileuszowym, setnym zwycięstwem Jagi w ekstraklasie.

- Bardzo się cieszymy z tych trzech punktów. Taki był nasz cel przed tym meczem i to jest naprawdę bardzo ważne zwycięstwo po trzech porażkach z rzędu. Nie wiem, czy większa radość jest z tego, że strzeliliśmy trzy gole, czy też z tego, że żadnego nie straciliśmy - komentuje Michał Pazdan, obrońca białostockiego zespołu.

Przeciwko kielczanom trener Michał Probierz kolejny raz w tym sezonie dokonał roszad w defensywie. Na bokach obrony zagrali stoperzy - Martin Baran i Marek Wasiluk. W środku, obok przesuniętego z drugiej linii Pazdana, wystąpił wracający do składu po kontuzji Sebastian Madera. Z konieczności od początku między słupkami pojawił się trzeci bramkarz w hierarchii - 17-letni Bartłomiej Drągowski, gdyż kontuzję leczy Krzysztof Baran, a Jakub Słowik pauzował za czerwoną kartkę z poprzedniej kolejki.

- Trzeba wierzyć w chłopaka. Reszta zależy tylko od niego - kwitował przed meczem Probierz.

Jak się okazało, Drągowski bardzo dobrze zniósł presję i był jednym z bohaterów białostockiego zespołu. Gospodarze wiedząc, że mają do czynienia z niedoświadczonym golkiperem, często próbowali strzałów z dystansu. Już w 15. minucie pięknym uderzeniem popisał się Jacek Kiełb, ale Drągowski nie dał się zaskoczyć. Chwilę później umiejętności młodego bramkarza sprawdzili Paweł Golański i ponownie Kiełb, jednak za każdym razem udaną paradą popisywał się reprezentant Polski do lat 17. Raz dopisało mu też szczęście, bowiem po dośrodkowaniu Kiełba piłka zatrzymała się na słupku.

- To jest niesamowite, co ten chłopak wyprawia w bramce - mówił w przerwie Vanja Markovic, który w 45. minucie był chyba najbliżej szczęścia. Po technicznym uderzeniu Serba z 16 metra piłka zmierzała do siatki tuż przy słupku, jednak Drągowski zdołał jeszcze przenieść ją na rzut rożny.

W tym momencie było już jednak 2:0 dla gości. Najpierw o powodzeniu zadecydował stały fragment gry. Dani Quintana w 27. minucie doskonale dośrodkował z rzutu wolnego, a Mateusz Piątkowski wygrał walkę w powietrzu z kieleckimi obrońcami i piękną główką wyprowadził Jagę na prowadzenie. W 43. minucie białostoczanom z kolei pomógł bramkarz Korony - Wojciech Małecki, który dalekim wybiegiem w stylu Manuela Neuera chciał zapobiec niebezpieczeństwu. Zrobił to jednak nieudolnie i po jego kiksie piłka trafiła pod nogi Piątkowskiego, który zdobył jedną z najłatwiejszych bramek w karierze.

- Znowu straciliśmy kuriozalne gole. Nie wiem, czy to jest niefart, czy brak koncentracji, czy brak umiejętności - złości się kapitan kielczan Paweł Golański.

Gospodarzom nie można odmówić ambicji i zaangażowania, o czym świadczy ilość fauli i żółtych kartek. W jednym przypadku nawet oszczędził ich sędzia Marcin Borski, który w 31. minucie powinien wyrzucić z boiska Leandro. Brazylijczyk wszedł tzw. "sankami" w Barana, jednak arbiter nie zdecydował się wyrzucić Brazylijczyka z boiska.

Z kielczan powietrze zaczęło schodzić w drugiej połowie. Miejscowi wyglądali już na zrezygnowanych i pogodzonych z tym, że Drągowskiego w tym meczu nie pokonają. Jagiellończycy natomiast grali konsekwentnie, chyba nawet lepiej niż przed przerwą. Swoją przewagę udokumentowali w 81. minucie. Martin Baran wyprowadził szybki kontratak, podał do Quintany, a Hiszpan wypuścił w bój wprowadzonego chwilę wcześniej na boisko Jana Pawłowskiego. Pomocnik Jagi mimo asysty przeciwnika zdołał oddać strzał, po którym piłka po raz trzeci znalazła się w siatce złocisto-krwistych. Po tym trafieniu stało się jasne, że jagiellończycy wyjadą z Kielc z kompletem punktów.

Gospodarze mogli jeszcze w końcówce zmniejszyć rozmiary porażki, ale po uderzeniu Vlastimira Jovanovica piłka odbiła się jeszcze od Pazdana i znów Drągowskiego wspomógł słupek.

- Na pewno dopisało szczęście, ale też zagraliśmy bardzo dobrze jako cały zespół. W końcu na zero z tyłu, do tego na trzy z przodu, dziękuję kolegom, że pomogli mi zachować czyste konto. Oby tak dalej - cieszy się białostocki bramkarz, który mimo świetnego występu, wcale nie czuje się pewniakiem do gry od początku w kolejnym meczu. - Myślę, że wszystko wróci do porządku dziennego. Kubie Słowikowi kończy się zawieszenie, Krzysiu Baran też wraca do zdrowia. Mi pozostaje walka z nimi, żeby częściej mieć możliwość grania - dodaje.

Przed piłkarzami ekstraklasy teraz dwutygodniowa przerwa na mecze reprezentacji. Do gry o ligowe punkty Jagiellonia wróci 13 września, kiedy podejmie Lecha Poznań.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny