Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasa Chorych i narkotyki. Jarosław Tioskow o muzyce i ćpaniu

Z Jarosławem Tioskowem, liderem zespołu Kasa Chorych, rozmawia Janka Werpachowska
To bzdura, że marihuana jest bezpieczna. Znam wiele przykładów na to, że pierwszy wypalony skręt był początkiem wyniszczającego ćpania.
To bzdura, że marihuana jest bezpieczna. Znam wiele przykładów na to, że pierwszy wypalony skręt był początkiem wyniszczającego ćpania. Anatol Chomicz
To bzdura, że marihuana jest bezpieczna. Znam wiele przykładów na to, że pierwszy wypalony skręt był początkiem wyniszczającego ćpania.

Obserwator: Co to takiego, koncerty profilaktyczne?

Jarosław Tioskow: Jakiś czas temu poczułem taką potrzebę, żeby docierać do młodych ludzi z prostym przesłaniem, że narkotyki są złe. Mam przygotowany półtoragodzinny program, na który składa się moja opowieść o Kasie Chorych, o tym jaką rolę w jej historii odegrały narkotyki. Przeplatam to muzyką: gram i śpiewam swoje utwory.

Do jakich środowisk trafiasz z tymi koncertami?

- Spotykam się z młodzieżą z gimnazjów i ze szkół średnich, z żołnierzami, z więźniami.

Czy po Twoim występie ludzie się rozchodzą, czy wywiązuje się jakaś dyskusja? Chcą więcej wiedzieć, zadają Ci pytania?

- Kiedy trafia się publiczność myśląca, to tak, oczywiście. Potrafią być bardzo dociekliwi. Rzadko zdarzają się ludzie, którzy są przekonani, że wszystko o narkotykach wiedzą albo tacy, którym wszystko wisi, nic ich nie obchodzi.

Miałeś niespełna 20 lat, kiedy zacząłeś grać bluesa z zespołem - jeszcze nie z Kasą Chorych, chociaż niektórzy z was znaleźli się później w jej składzie. Jesteśmy rówieśnikami, mieliśmy te same fascynacje muzyczne: Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison - to pierwsze za to wielkie nazwiska, które mi przychodzą do głowy, kiedy myślę o idolach mojej młodości. Jestem przekonana, że niejeden młody polski muzyk, tak jak Ty zafascynowany bluesem, mógł sobie pomyśleć: "Może to dzięki dragom oni są tak genialni. Spróbuję". Powiedz, jak to wyglądało w waszym środowisku?

- To jest właśnie najgorsze, że ta wspaniała muzyka, świetne teksty, piękne idee związane z ruchem hipisowskim, że to wszystko było jakby nierozerwalnie związane z narkotykami.

Ciebie kusiły?

- Chyba tak jak każdego. Nie tylko młodzi ludzie są ciekawi nowych doświadczeń. Człowiek już tak jest skonstruowany, że chce poznać to, czego nie zna. Chce spróbować, przekonać się czym to pachnie, jak smakuje. Więc i mnie kusiło, ale specjalnie narkotyków nie szukałem. I tak jakoś wyszło, że nie miałem z nimi do czynienia.

To były szczególne czasy - myślę o latach 70. ubiegłego wieku. Oficjalnie ani w mediach, ani w szkołach nikt nie mówił o narkotykach. Nie ostrzegał młodzieży przed ich działaniem. Takie zaklinanie rzeczywistości, w myśl zasady: jak się o czymś nie mówi, to tego nie ma. A jednocześnie kwitła domowa produkcja "kompotu" z makowin, trucizny jakich mało.

- Tak, po koncertach zdarzało się, że podchodzili do nas lekko odurzeni młodzi fani ze strzykawkami napełnionymi brunatnym płynem. To miało być dla nas, w dowód uznania, jako podziękowanie za fajną muzykę.

Czy w Kasie Chorych był problem narkotyków?

- No jasne. Przecież dwóch naszych kolegów przez narkotyki zmarło. Pierwszy, jeszcze przed Ryśkiem Skibińskim Skibą. Bardzo zdolny gitarzysta basowy Mirek Gryc. Wydawało się - ma wszystko, co do szczęścia potrzebne: żonę, dziecko, pieniądze, talent, zespół, w którym może realizować swoją pasję muzyczną. I, niestety, ćpał. Kiedy już dochodziło do tego, że brał w żyłę przed samym koncertem, a potem zasypiał na scenie na stojąco, musieliśmy się rozstać. Niedługo potem umarł - pozostawiony przez tzw. kumpli, z którymi wracał z wyprawy po świeży towar.

Ale największym echem, nie tylko w Białymstoku, odbiła się śmierć Skiby. Miał zaledwie 32 lata, całe życie przed sobą. Mógł zrobić prawdziwą karierę jako piekielnie zdolny harmonijkarz, nie do podrobienia. Harmonijkę Skiby się rozpoznawało, tylko on tak grał. Kiedy poznaliście się i razem w 1975 roku tworzyliście zespół - już tę właściwą Kasę Chorych - wiedziałeś, że Rysiek ma problem narkotykowy?

- A gdzie tam! Nikt z zespołu nie wiedział. Docierały wprawdzie jakieś plotki na ten temat, ale Skiba bardzo długo nie dawał powodów, żebyśmy w nie uwierzyli. Dla mnie Rysiek był najlepszym kumplem, mądrym, kilka lat starszym facetem, który wie, czego chce. Miał takie przywódcze zapędy, ale to dobrze, bo wyciągnął nas spod opieki artystycznej faceta z filharmonii, który uważał, że blues to rzępolenie i oczekiwał od nas zupełnie innego grania.

Ale w końcu musieliście coś zauważyć.

- To już pod koniec naszego wspólnego grania. Czasami widać było po jego oczach, że coś jest nie tak. Narkotyki zmieniały jego zachowanie. Myślę, że nawet sposób rozstania się z Kasą Chorych, w bardzo dobrym okresie dla zespołu, też świadczy o tym, że Skiba już nie był sobą. Ale nigdy nie widzieliśmy, żeby coś brał. Pod tym względem był dyskretny. Nawet po jego odejściu z Kasy czasami spotykaliśmy się, nieraz przypadkiem. Lubiliśmy włóczyć się po mieście i rozmawiać. Pamiętam jedno z naszych ostatnich spotkań. Rysiek nagle przerwał rozmowę i powiedział: "Tiosek, zaczekaj tutaj, zaraz wrócę". Wrócił po kwadransie. Już zmieniony. Poznałem po jego oczach, że coś wziął. To już było silniejsze od niego.

Słyszy się takie opinie, że artystom wolno więcej. Że gdyby pozbawić ich prawa do zażywania narkotyków, to nie powstałoby wiele wspaniałych utworów muzycznych, dzieł malarskich czy literackich. Zgadzasz się z taką tezą?

- Przykłady artystów, idoli naszej młodości, których przywołałaś na początku tej rozmowy, a także Skiby i Riedla świadczą o tym, że narkotyki działają tylko destrukcyjnie. Hendrix, Joplin, Morrison - oni wszyscy poumierali przed trzydziestką. Jestem pewien, że ich talent byłby równie wielki bez narkotyków. I tworzyliby swoje wspaniałe dzieła dłużej.

Spotykaliście się na koncertach z Dżemem. Znałeś Ryszarda Riedla. O tym, że ćpa, wiedzieli wszyscy.

- No jasne. Nieraz zresztą, gdzieś razem ze Skibą, się urywali.

Czy w tej waszej wielkiej bluesowej rodzinie nie było nikogo, kto by takim facetem jak Riedel zdołał potrząsnąć? Wykrzyczeć mu, że się zabija?

- Myślę, że może bliżsi przyjaciele próbowali z nim rozmawiać. Ale to przecież nic nie dało. Ja mam dzisiaj czasami żal do siebie, że nigdy nie powiedziałem Skibie, żeby się opamiętał.

To pewnie też by nic nie dało. Nie powinieneś sobie tego wyrzucać. Masz dzieci?

- Mam. Dużo.

Nie boisz się czasami, że wciągną je narkotyki, dzisiaj przecież łatwiej dostępne niż wtedy, kiedy ty byłeś młody?

- Moje duże dzieci mają już ten głupi okres za sobą i o nie jestem spokojny. Ale mam takiego trzyletniego pędraka i często myślę o różnych zagrożeniach, na które jest narażony. Muszę być bardzo czujny.

Tocząca się ostatnio dyskusja o złagodzeniu prawa antynarkotykowego, nawet o legalizacji marihuany może być ważna właśnie dla twojego najmłodszego dziecka.

- Jestem zdecydowanie przeciw wszelkim próbom zmierzającym do tego, żeby narkotyki stawały się bardziej dostępne. Nie zajmowałbym się tym, co teraz robię podczas koncertów profilaktycznych, gdybym myślał inaczej.

A nie sądzisz, że może łatwiej byłoby mieć kontrolę nad tym, aby po marihuanę nie sięgały dzieciaki, gdyby była ona sprzedawana legalnie? Tak jak alkohol i papierosy - czyli tylko osobom pełnoletnim.

- To byłby kolejny dowód na to, że pod pozorem dawania ludziom namiastki szczęścia i radości do kasy państwowej trafiałyby bardzo konkretne zyski - ale kosztem wyciągania ostatniego grosza z budżetu rodzin dotkniętych w gruncie rzeczy nieszczęściem. To bzdura, że marihuana jest bezpieczna. Znam wiele przykładów na to, że pierwszy wypalony skręt był początkiem wyniszczającego ćpania. Bo tak, jak wcześniej już mówiłem: człowiek jest z natury ciekawy, ciągle chce poznawać coś nowego. Tak jak naukowcy, którzy sami na sobie przeprowadzają eksperymenty, nie myśląc o swoim zdrowiu i życiu, tak samo młody człowiek, kiedy już wie, jak smakuje trawka, chce spróbować czegoś nowego. Bo może ktoś mu powiedział, że po tym czymś, to dopiero jest odlot.

Czy myślisz, że surowe ukaranie Kory za to, że znaleziono u niej niecałe trzy gramy marihuany, mogłoby odstraszyć młodych ludzi przed doświadczeniami z narkotykami.

- Na pewno nie. Skoro nawet liczne przypadki śmierci w środowisku młodych narkomanów nie są takim straszakiem, nie dają niektórym ludziom do myślenia, to jakie znaczenie ma wyrok, który sąd wyda w sprawie Kory. Jeśli chodzi o Korę i tę odrobinę marihuany, to mam chwilami podejrzenia, czy to nie jest jakaś pijarowa zagrywka. Sam nie wiem, co o tym myśleć.

Uważasz, że Kora powinna zostać przykładnie ukarana?

- To, co ja uważam jest mało ważne, sądy na szczęście nie kierują się badaniami opinii publicznej. Nie wiem, to trudne pytanie. Bo z jednej strony wszyscy kochamy Korę jako świetną artystkę. Ale z drugiej - jeżeli ona nie poniesie jakiejś kary, to będzie argument dla tych, którzy uważają, że nie powinno się karać za posiadanie takiej ilości narkotyku. A tego bym nie chciał.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny