Kapelusze, rękawiczki i eleganckie suknie. Białostoczanie nosili się modnie (zdjęcia)
Moda Białegostoku
Moda kreowała też fryzury. W latach dwudziestych dominowała mała głowa - krótkie, proste włosy z grzywką i naturalny kolor - włosów nie farbowano, no i ciekawostka na topie były brunetki - mówi Marta Pietruszko. - W latach trzydziestych wchodzą loki, panie robią sobie trwałe ondulacje - najlepszą aparaturę podobno miał fryzjer w Ritzu, chociaż dzisiaj te przyrządy wydałyby się nam jak narzędzia tortur. Zaczyna się też rozjaśnianie włosów, na topie są piękne blondynki.
Zimą panie ubierały się w długie płaszcze, by skuteczniej chroniły przed zimnem. Zdobiły je duże kołnierze ze skóry lisa, z pyszczkiem i szklanym oczkiem, zawijane wokół szyi. Takie futrzane ozdoby królowały i po wojnie.
Oczywiście moda miała swoje zasady, których nie można było naruszyć. - Przez całe lata 20. i 30. żadna kobieta ze średniej klasy absolutnie nie mogła wyjść z domu bez kapelusza - podkreśla Marta Pietruszko. - Zresztą panie lubiły nakrycia głowy, chętnie je zakładały, bo przecież dodawały im uroku, zdobiły, dopiero wojna zmusiła kobiety do rezygnacji z kapeluszy.
Kapelusz z lat 20. miał kształt hełmu, zasłaniał czoło, wręcz nachodził na oczy. W latach 30. przechodzi metamorfozę, staje się mały, filuterny nałożony na ukos, nierzadko na czubek głowy, odsłania ucho.