Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jazda polska, czyli autostradą pod prąd

Dariusz Chajewski dariusz.chajewski@mediaregionalne
Autostrada dla Polaka to często to samo, co wiejska droga
Autostrada dla Polaka to często to samo, co wiejska droga
Zawracanie, cofanie, zatrzymywanie się dla załatwiania potrzeb fizjologicznych. Nie potrafimy korzystać z autostrad czy tradycyjnie lekceważymy zasady i zdrowy rozsądek?

Krzysztof Modelski z Zielonej Góry uczył się jeździć w Niemczech. Wprawdzie prawo jazdy zrobił jeszcze w naszym kraju, ale niemal natychmiast wyjechał za zachodnią granicę, gdzie był zmuszony pokonywać setki kilometrów dziennie.

- Dla młodego kierowcy to był koszmar - wspomina. - Gdy w Berlinie wjechałem na rondo przy kolumnie Zwycięstwa, zjechałem z niego dopiero wtedy, gdy zaczęły chwytać mnie torsje. Ale nigdy nie miałem problemów z autostradami, dla mnie to była normalna, cywilizowana droga. Pierwsza zasada? Częściej patrz w lusterko wsteczne niż przed siebie. Tego uczył mnie stary kierowca.

Zdrapać peelkę

Siedzący za kierownicą tira Władysław Bogacz z Łodzi, zapytany o polskich kierowców, których spotyka na europejskich autostradach, tylko kręci głową.

- Horror, po prostu horror - komentuje. - Czasem jak to widzę, to mam ochotę ze wstydu zdrapać sobie peelkę z tablicy rejestracyjnej. Dobra, zrozumiem jazdę po lewym pasie. Każdemu się wydaje, że posuwa jak Kubica. Ale zawracanie, jazda pod prąd...

- Spokojnie, niedawno czytałem o Niemce, która ze dwadzieścia kilometrów jechała pod prąd i gdy ludzie trąbili, myślała, że ją pozdrawiają - oponuje towarzyszący mu Adrian Mostowski.

- To nie zmienia faktu, że jeździmy po autostradach fatalnie - kontynuuje pan Władysław. - I nie są wcale lepsi kierowcy ciężarówek. Dlaczego to robią? Najczęściej z głupoty i brawury. Te wyścigi pod górkę. Tacy rywalizują, a za nimi korek na kilometr. Ja wiem, że jazda autostradą to nie sprawa jakichś specjalnych umiejętności, ale rozsądku.

- A słyszałeś o tym Polaku, który w Anglii wjechał pod prąd i przeciął trzy pasy ruchu? - to znów Adrian.

- Ale on był pijany, to wszystko tłumaczy.

Bezpieczniej, ale

Za analizę naszych autostradowych wyczynów wzięli się specjaliści od ubezpieczeń. I zastanawiają się, czy należy wprowadzić zniżki dla osób podróżujących częściej drogami ekspresowymi i autostradami. Z podobnych rozwiązań korzystano w kilku krajach Europy Zachodniej. Podobnie jak próbowano stawki uzależniać - na przykład - od pory dnia, w której kierowca z reguły podróżuje. Czyli jazda autostradą została zakwalifikowana jako bezpieczny nawyk kierowcy, gdyż większa liczba autostradowych kilometrów teoretycznie zmniejsza liczbę wypadków. Tak, ale - to także statystyka - gdy już dojdzie do wypadku, najczęściej jest on dużo groźniejszy w skutkach niż stłuczka w mieście. A to właśnie ci ciężko poszkodowani stanowią dla firm największy koszt.

- Na podobne wariacje w polisach będziemy musieli jeszcze poczekać - mówi broker pośredniczący w ubezpieczeniach kilku firm. - Patrząc na to, co dzieje się na autostradach, to raczej powinniśmy składki korzystającym z nich rodakom podwyższać. Mamy kilka autostrad na krzyż, a ja miałem już autostradowe wypadki. I wszystkie przez ciężką nogę.

Eksperci motoryzacyjni nie zostawiają suchej nitki na zmianach w przepisach, które weszły w życie u progu ubiegłego roku. Na autostradach kierowcy mogą rozpędzać się do 140 km/godz., czyli w Polsce mamy jedne z najszybszych autostrad w UE. Dlaczego? Wyższy limit miał zapewnić większą płynność ruchu.

- Tylko że nasi kierowcy nie potrafią szybko jeździć - mówi Michał Tochowicz, ekspert motoryzacyjny firmy ProfiAuto. - Bo nie wystarczy wciskać gaz do dechy, aby być specjalistą od szybkiej jazdy.

Tochowicz wymienia nasze autostradowe grzechy główne. Na pierwszym planie znalazła się sławetna niechęć do patrzenia w lusterko wsteczne. Oczywiście nie mówimy o sprawdzaniu fryzury, ale o kontroli tego, co dzieje się za rufą naszego pojazdu.

- Mamy dziwaczną skłonność do tzw. zawalania lewego pasa, czyli jedziemy nim przez cały czas, mimo że nie wykonujemy manewru wyprzedzania - dodaje Tochowicz. - Lewitujemy między pasami, czyli przeskakujemy bez uzasadnienia z jednego na drugi. Jak w grze komputerowej. A cofanie na autostradzie, gdy zdarzy nam się minąć zjazd, to już zupełnie niezrozumiały zabieg, ale praktykowany.

Doświadczenie czyni mistrza

Zdaniem ekspertów, brakuje nam przede wszystkim doświadczenia, bo i skąd mieliśmy je brać. Teraz, na etapie jego zdobywania, jest dobry moment, aby uświadomić sobie prawdę, że często sami tworzymy wąskie gardła. Na przykład przed bramkami do poboru opłat. Jednak ilu kierowców wcześniej myśli o konieczności zapłaty, o tym, aby przygotować pieniądze lub kartę kredytową. Przy bramce rozpoczyna się więc szukanie portfela, wędrówka do bagażnika po torebkę.

- I jeszcze jedno: zanim wjedziesz na autostradę, powinieneś mieć co najmniej pół baku paliwa - radzi Tochowicz. - Nie tylko dlatego, że u nas jeszcze brakuje czasem stacji benzynowych przy drogach najwyższej kategorii.

O paliwie wspomina także Sławomir Konieczny z lubuskiej policji, ale raczej w kontekście niedostatków części naszych autostrad, które ciągle są jeszcze w budowie. Często kierowcy ciężarówek zaskoczeni są, gdy muszą stanąć, a w okolicy nie uświadczysz parkingu. Gdy kończy się paliwo, gdy liczą na zjazd, który dopiero jest w planie. Wtedy włączają awaryjne i zatrzymują się.

- Jednak nie uważam, abyśmy w aż tak rażący sposób odstawali od kierowców z zachodu Europy - pociesza policjant. - Spotykamy także niemieckich kierowców, którzy nie radzą sobie z jazdą autem, i to nie tylko po autostradzie. A kierowcy z zachodniej części Polski już od lat mają szansę zdobywania szlifów za zachodnią granicą. To widać. Nie miejmy kompleksów, nie jesteśmy jakoś genetycznie napiętnowani. A autostrada to naprawdę błogosławieństwo.

Więcej dyscypliny

Dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Gorzowie Wlkp. Zbigniew Józefowski nie widzi możliwości zorganizowania wszystkim kursantom ćwiczeń na autostradzie. W niektórych rejonach Polski mamy przecież do najbliższej trasy tej rangi kilkadziesiąt, a nawet kilkaset kilometrów. Nie ma takiej możliwości, ale i potrzeby.

- Zakładam, że jeśli nauczymy płynnie kierowcę zmieniać biegi, przyspieszać, rozpędzić samochód do 70 km na godz., adept powinien sobie poradzić także na autostradzie - tłumaczy. - Nie w niewiedzy tkwi problem, ale w braku dyscypliny wśród naszych kierowców. I w braku systemu egzekwowania kar, który demobilizująco działa nawet na Niemców. Wiele razy jechałem do Polski niemieckimi drogami i za moimi plecami jechał zachodni sąsiad, jak Bóg i Kodeks drogowy przykazał.

Ledwie przekroczyliśmy granicę Niemiec, natychmiast mnie wyprzedzał, nawet jeśli była podwójna linia. Zupełnie w polskim stylu. Kto to widział, aby kierowców uprzedzać, że gdzieś stoi fotoradar?

Rafał prawo jazdy ma od pięciu miesięcy. Uważa się za dobrego kierowcę.

- Od trzech dni mam nowy rekord szybkości, pobiłem go na autostradzie, na ringu pod Berlinem - chwali się. - 240 km na godz. Niesamowite. Tylko jednemu się dziwiłem. Gdy zacząłem hamować, miałem samochody pewnie z kilometr przed sobą, a ledwie wyhamowałem. Myślałem, że walnę. Ale czad.

- A jaki wcześniej był twój rekord? - pytamy.

- 150, ale ile można na normalnej drodze?

Czytaj e-wydanie »

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny