Trudno się dziwić rozgoryczeniu jagiellończyków, bo stracili bardzo cenne dwa punkty, w dodatku z rywalem z dołu tabeli. - Remis w tym meczu to coś, co nas boli, bo bardzo chcieliśmy wygrać. Szkoda tych punktów - ocenia stoper Ugo Ukah.
Gospodarze wielkie pretensje mieli do sędziego Bartosza Frankowskiego za dwie kluczowe decyzje w spotkaniu. Obie - ich zdaniem - były krzywdzące dla Jagiellonii. Przy golu na 1:0 dla Podbeskidzia arbiter nie odgwizdał faulu Mateusza Stąporskiego na białostockim bramkarzu Jakubie Słowiku.
- Na pewno był faul na Kubie Słowiku, który ma rozciętą wargę - przekonuje Pazdan.
Telewizyjne powtórki i opinie ekspertów są w tej kwestii podzielone. Słowik zderzył się bowiem z rywalem raczej po zagraniu przez niego piłki. A poza tym bramka mocno obciąża jego konto, bo niepotrzebnie wyszedł do dośrodkowania.
W drugiej połowie z boiska został wyrzucony George Popchadze. I tu także decyzja Bartosza Frankowskiego wzbudziła protesty.
- Sędzia zanim wyrzucił George, najpierw wyjął żółtą kartkę. Później, z sobie tylko znanego powodu zmienił decyzję. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Przecież nasz zawodnik nie pyskował, ani nie protestował - dziwi się Filip Modelski.
Całkowicie inny odbiór zajścia mają goście.
- Czerwona kartka na pewno miała spore znaczenie, ale została pokazana słusznie. Tym bardziej, że kiedy zawodnikowi Jagiellonii emocje opadły, podszedł do Marka i go przeprosił - dzieli się wrażeniami lider drugiej linii Górali Maciej Iwański.
Jedni i drudzy zgadzają się w tym, że wyrzucenie Popchadze znacznie osłabiło miejscowych, bo Gruzin należał do wyróżniających się postaci żółto-czerwonych. Bardzo dobrze zaprezentował się także jego rodak Nika Dzalamidze. Jeśli utalentowanego gracza ominą wreszcie kontuzje, to wraz z Danim Quintaną Dzalamidze może być postrachem każdej defensywy w ekstraklasie.
Tyle, że rywali do straszenia stale ubywa i zostało ich już tylko siedmiu. Jaga wystartowała fatalnie, zdobywając w dwóch meczach tylko punkt. W walce o czołową ósemkę falstart może być brzemienny w skutkach. Kolejni rywale są bardzo mocni, a jeśli się nie potrafi wygrać u siebie z Podbeskidziem, to trudno myśleć o pokonaniu w zbliżającym się występie na wyjeździe Legii Warszawa.
- Jest to na pewno dla nas trudny moment, ale musimy sobie jakoś z tym poradzić - zaznacza Ukah.
Martwi nie tylko nikła zdobycz punktowa, ale i fatalna skuteczność białostoczan.
- Mając takie okazje w ostatnich minutach, jak ja, Bekim Balaj czy Maciek Gajos, musimy je wykorzystywać. Gdybyśmy strzelili na 3:1, to losy spotkania byłyby rozstrzygnięte. Tymczasem zawiedliśmy siebie i kibiców - przyznaje Quintana.
Piątkowy mecz był smutny nie tylko dlatego, że Jagiellonia nie wygrała. Po raz pierwszy od wielu lat z głośników nie brzmiał głos spikera Macieja Kotarskiego, który zmarł w minionym tygodniu, przeżywszy tylko 42 lata. To on zawsze zaczynał widowisko pytając głośno: Kto wygra mecz? Był postacią charyzmatyczną. która budziła szacunek wszystkich kibiców Jagi. Fani napisali na jednym z transparentów: "Maciej Kotarski - Nasz spiker 1972 - 2014".
- Wszyscy oddajemy Maćkowi hołd. Stał się jednym z symboli naszego klubu. Jego styl i głos były rozpoznawalne w całym kraju. Będzie nam go brakowało - mówi prezes klubu Cezary Kulesza.
Bardzo ładnie zachowali się też zawodnicy. Do transparentu, po strzeleniu wyrównującego gola, podbiegł Balaj, pokazując, komu dedykuje zdobytą przez siebie bramkę.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?