Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok. Nie zaprezentowała się jak na lidera przystało

Tomasz Dworzańczyk
Jagiellończycymieli w Kielcach spore problemy
Jagiellończycymieli w Kielcach spore problemy Dawid Łukasik
Ekstraklasa. Jagiellonia Białystok tylko zremisowała na wyjeździe z Koroną Kielce 1:1, ale utrzymała pozycję lidera

Piłkarze Jagiellonii Białystok zdobyli punkt na trudnym terenie w Kielcach, remisując z miejscową Koroną 1:1. Podopieczni Michała Probierza mogą jednak mówić o szczęściu, bowiem to rywale byli od początku do końca zespołem lepszym. Co nie zmienia faktu, że gol dla gospodarzy padł po ewidentnym błędzie sędziego, który nie zauważył pozycji spalonej.

- Nawet nie chcę oglądać tej sytuacji, żeby się nie denerwować - skwitował w pomeczowym studiu Canal + trener Probierz, który i tak wyglądał na mocno podminowanego.

Trudno dziwić się szkoleniowcowi, który przed meczem i tak miał sporo problemów. Najpierw ze składu wypadł mu Ivan Runje, który na jednym z treningów nabawił się kontuzji kolana i został w Białymstoku. Później, już w Kielcach okazało się, że część zawodników dopadły inne dolegliwości natury zdrowotnej, mianowicie grypa żołądkowa.

- Kierownik drużyny i wielu piłkarzy w zasadzie nie opuszczali swoich pokoi. Nie chcieliśmy o tym informować i próbowaliśmy to ukryć - tłumaczy Probierz.

O ile sam fakt przedmeczowej niedyspozycji ukryć się udało, to na murawie widać było gołym okiem, że jagiellończycy zwyczajnie nie są sobą. To walczący o mistrzostwo Polski białostoczanie mieli zdominować nie grających już w zasadzie o nic gospodarzy, którzy w dodatku przystąpili do meczu osłabieni brakiem czterech podstawowych zawodników, a już w trakcie meczu kontuzji nabawił się piąty - Jacek Kiełb, który jeszcze przed przerwą opuścił boisko. Niestety, było zupełnie odwrotnie. Miejscowi atakowali z furią i pasją, a podopieczni Probierza kryli się za podwójną gardą.

- Kielce są zawsze trudnym terenem, nie tylko dla nas, ale też dla pozostałych drużyn. Każdemu gra się tu ciężko, bo Korona jest bardzo mocna u siebie. Ponadto jest w dobrej formie, co pokazała w poprzednim meczu w Poznaniu - przyznaje białostocki bramkarz Marian Kelemen, który w tym meczu miał sporo pracy.

Gospodarze już w pierwszej połowie stworzyli sobie sporo niezłych okazji, na szczęście mieli problem ze skutecznością i wiele strzałów mijało cel. Jagiellończycy przed przerwą zaatakowali tak naprawdę tylko raz - w 37. minucie Cillian Sheridan zagrał na wolne pole do Fedora Cernycha, ale słaby strzał Litwina i tak okazał się niecelny. No i trzeba wspomnieć, że kilka minut wcześniej była jeszcze szarża Tomasika, który w polu karnym mógł być faulowany przez Bartosza Kwietnia.

Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 1:1

Vassiljev: Swoją niedokładnością nakręciliśmy przeciwnika

- Z mojej perspektywy był faul, bo był kontakt, który spowodował upadek - przekonuje Tomasik.

Po pierwszej połowie niezadowolony z gry swojego zespołu trener Probierz dokonał pierwszej zmiany. W miejsce Dmytro Chomczenowskiego pojawił się wracający do formy po kontuzji Konstantin Vassiljev, który miał sprawić, że jagiellończycy zaczną grać w piłkę, zamiast ją wybijać. Zanim estoński reżyser gry zdążył ogarnąć sytuację, trzeba było gonić wynik. Serhij Pyłypczuk urwał się Piotrowi Tomasikowi i z bliska pokonał Kelemena. Choć Ukrainiec był na wyraźnym spalonym, to sędzia liniowy Radosław Siejka nie zdecydował się zasygnalizować tego głównemu arbitrowi Tomaszowi Kwiatkowskiemu i gol został uznany.

- Takie błędy w tej rundzie finałowej już się nie powinny zdarzać - denerwuje się Kelemen.

Stracona bramka nie załamała jednak gości, którzy błyskawicznie odpowiedzieli. Sheridan znakomicie zagrał na wolne pole do Arvydasa Novikovasa, a ten bez namysłu zdecydował się na strzał z dystansu i piłka wpadła do siatki. To drugi gol Litwina w tym sezonie i kolejny dający punkty. Poprzednie trafienie były gracz VFL Bochum zanotował w wygranym meczu z Zagłębiem w Lubinie 4:3.

Niestety, na więcej jagiellończyków stać nie było, choć szczęścia pod bramką gospodarzy próbowali jeszcze m.in. Cernych i Guti. To koroniarze jednak byli zdecydowanie bliżej wygranej, a Miguel Palanca zapewne sam jeszcze zastanawia się, jak to się stało, że kwadrans przed końcem nie zdołał pokonać Kelemena w sytuacji sam na sam. Słowacki golkiper Jagi do końca wyczekał Hiszpana i zdołał wygrać z nim pojedynek. W brodę może pluć sobie także Kwiecień, po którego strzale głową piłka trafiła w słupek, a w końcówce w zamieszaniu podbramkowym młody obrońca Korony uderzył minimalnie niecelnie.

- Na pewno nie tak chcieliśmy grać w tym meczu. Dobrze, że zdobyliśmy choć ten punkt, który powoduje, że to nadal inne zespoły muszą nas gonić - podsumowuje Probierz.

Rzeczywiście, na pięć kolejek przed końcem to jagiellończycy wciąż są liderem. Kolejne spotkanie rozegrają w sobotę u siebie z Wisłą Kraków.

Bramki

1:0 Pyłypczuk 47

1:1 Novikovas 49

Korona: Borjan - Rymaniak, Kwiecień I, Grzelak, Kallaste, Kiełb (41. Abalo), Żubrowski, Mrozik (61. Markovic), Aankour (89. Górski), Pyłypczuk, Palanca.

Jagiellonia: Kelemen - Gordon I, Szymonowicz, Guti, Tomasik, Chomczenowski (46. Vassiljev), Góralski I, Romanczuk, Cernych (82. Grzyb), Sheridan, Novikovas (67. Frankowski).

Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Widzów: 8956.

02.05.2017 - #TopSportowy24 - hity Internetu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny