Legenda białostockiego klubu nie chce wskazać faworyta piątkowej potyczki, ale liczy na dobre widowisko. - Oba kluby prezentują widowiskowy futbol i liczę, że to potwierdzą - zaznacza popularny „łowca bramek”.
Mistrzowie kraju z Warszawy w naszej ekstraklasie są faworytem prawie każdego meczu. Teraz wcale tak jednak być nie musi, bo to Jaga jest liderem i ma nad najbliższym rywalem aż osiem punktów przewagi. O zwycięstwo przy Słonecznej będzie zatem legionistom wyjątkowo ciężko.
- O dyspozycji drużyny Michała Probierza najlepiej świadczy jej miejsce w tabeli, ale Legii w naszym kraju w żadnych okolicznościach nie można lekceważyć. Po przyjściu na ławkę trenerską Jacka Magiery zespół pozbierał się, o czym świadczą dwa ligowe zwycięstwa. Także remis 3:3 w Lidze Mistrzów z Realem Madryt odbił się szerokim echem i musi każdemu przeciwnikowi dać dużo do myślenia - przekonuje Frankowski.
Rywalizacja lidera z obrońcą mistrzowskiego tytułu ma dodatkowe smaczki na wielu płaszczyznach. Nie chodzi tylko o to, że gospodarze chcą się umocnić na szczycie tabeli, a ich przeciwnicy awansować do ścisłej czołówki. Są też podteksty personalne, poczynając od konfrontacji wybijających się trenerów naszej ligi - Probierza i Magiery, przez boiskowe porównania formacji i poszczególnych piłkarzy.
- Jagiellonia i Legia dysponują z przodu dużą siłą rażenia. Już pojedynek Nemanji Nikolica z Fedorem Cernychem zapowiada się fascynująco - kontynuuje nasz rozmówca. W drugiej linii goście zechcą z pewnością zatrzymać Konstantina Vassiljeva. Ciekawe będą też pojedynki skrzydłowych - wylicza.
Osobnym tematem jest występ byłego jagiellończyka i kluczowego gracza legionistów - Michała Pazdana.
- Jestem bardzo ciekaw, jak reprezentant kraju wypadnie w meczu przeciwko byłemu klubowi, bo w obronie Legii od niego zależy bardzo dużo. Pazdan po raz pierwszy zagra w Białymstoku przeciwko Jagiellonii, co może mieć spore znaczenie. Nie wiadomo, jak zostanie przyjęty przez kibiców i jak to sobie wszystko poukłada w głowie - zauważa czterokrotny król strzelców naszej ekstraklasy.
Mówiąc o Vassiljevie, nie sposób zapominać, że reżyser gry żółto-czerwonych ma za sobą kompromitację w reprezentacji Estonii, która w eliminacjach mistrzostw świata dostała straszne lanie 1:8 od Belgii. Białostocki piłkarz może o tym pamiętać w czasie przygotowań i podczas samego meczu z Legią.
- Takie baty to nic miłego i na pewno klęska boli. Ale przecież Estonia nie przegrała tak wysoko przez Vasilljeva. Nie sądzę zatem, żeby tak doświadczony piłkarz przez wysoką porażkę nie wyczyścił głowy i był niewłaściwie przygotowany do meczu ligowego. Szczególnie, że spotkanie z tak klasowym rywalem jak Legia pozwoli mu zapomnieć o reprezentacyjnej klapie - uspokaja Frankowski.
Piątkowa potyczka będzie z pewnością wydarzeniem kolejki, a być może także końcówki tegorocznych rozgrywek. Na trybunach stadionu miejskiego w Białymstoku można się zatem spodziewać licznej publiczności.
- Bycie obserwatorem takiego wydarzenia to coś bardzo miłego i białostoccy kibice są w uprzywilejowanej sytuacji - uważa były reprezentant Polski. - O frekwencję się nie boję, bo Legia wszędzie w Polsce ściąga na trybuny wielu kibiców. Owszem, wielu na nią psioczy, opluwa, ale... chce ją oglądać. Przecież nawet w tym sezonie, kiedy mistrzom kraju długo nie szło, bywało że gdy grali na wyjazdach, to liczba kibiców na trybunach była dwa razy wyższa niż normalne - dorzuca.
O ile co do liczby widzów na piątkowym hicie ekstraklasy Franek nie ma wątpliwości, to nie chce się pokusić o wskazanie faworyta.
- Mecz zapowiada się na bardzo wyrównany i wszystko się może w nim zdarzyć. Żaden wynik mnie raczej nie zdziwi - kończy Frankowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?