Do zdarzenia doszło w sobotni wieczór, 10 marca, w jednym ze szczecineckich bloków. - Rodziców nie było w domu, siedzieliśmy razem z dziewczyną sami i słuchaliśmy muzyki - 20-letni Szymon Gomoła zapewnia, że choć nie było jeszcze godziny 22 to na prośbę sąsiada z góry ściszył muzykę. Twierdzi, że było już spokojnie, oglądał telewizję i szykował się do snu. Minął jakiś kwadrans, a do drzwi zapukali policjanci (na późniejszej obdukcji orientacyjną godzinę "wizyty" policji podał 23). - Dłuższą chwilę szukałem klucza, aby otworzyć, a gdy to zrobiłem od razu dostałem cios pałką - opowiada, że do środka weszli policjant i policjantka. - Od kobiety dostałem w twarz z tzw. "liścia".
Chłopak zapewnia, że nie był agresywny, nie atakował mundurowych, nie przeklinał. - Policjant mimo to chciał mnie przewrócić na podłogę, ale się nie dałem, to kopał mnie po nogach, a następnie wciągnął do mojego pokoju, rzucił na łóżko i zaczął dusić - mówi Sz. Gomoła. - Nie mogłem złapać tchu, nawet nie wiem z tego wszystkiego, czy ranę na głowie miałem od uderzenia o kaloryfer, czy od kajdanek, które wyciągnął policjant. Fakt, że krew z rozbitej głowy zalewała mi twarz, ubranie, ściany i meble. W pewnej chwili zdołałem się wyrwać i uciekłem do łazienki, gdzie się zamknąłem.
Zajęcie obserwowała przerażona Agnieszka, dziewczyna Szymona: - Bałam się strasznie, trzy razy dzwoniłam do rodziców chłopaka, aby przyjechali do domu, pobiegłam też do sąsiada na klatce po pomoc, ale mi nie otworzył drzwi - opowiada. - W czasie, gdy Szymon siedział w łazience, policjantka kazała mi powycierać krew z mebli, ścian i podłogi. Tak się bałam, że to zrobiłam.
Po kolejnym kwadransie do mieszkania wrócili rodzice, Irena i Czesław Gomoła. - W domu zastaliśmy pobojowisko, policjantów, syna w łazience i jego wystraszoną dziewczynę - mówi pan Czesław. - Spytałem się, czy maja nakaz, aby wchodzić do mieszkania i w odpowiedzi usłyszałem, że nie muszą mieć nakazu. Powiedzieli, że nie wyjdą, dopóki nie odzyskają kajdanek, które gdzieś się zapodziały.
Okazało się, że znalazły się w kapturze bluzy Szymona. Pani Irena, gdy zobaczyła syna z rozbitą głową, zakrwawiona twarzą i poplamionej krwią bluzie o mało nie dostała zawału. - W końcu policjanci sobie poszli, dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że nawet się nie wylegitymowali, więc pobiegłem do radiowozu i poprosiłem o ich dane, napisali mi na kartce i dali - mówi Cz. Gomoła, który zaraz potem pojechał z synem do szpitala zszyć głowę. W poniedziałek zrobił obdukcję. Oprócz rany głowy miał podbite oko, siniaki na ramieniu i udzie, otarcia naskórka oraz ślady duszenia na szyi.
Cz. i Sz. Gomoła poszli też złożyć skargę do komendanta policji w Szczecinku. - Usłyszeliśmy, że oskarżenia o pobicie są bardzo poważne i że mogę je zgłosić do prokuratury - pan Czesław wyjaśnia, że sytuacjach, gdy sprawa dotyczy miejscowej policji współpracującej ze szczecinecką policją, dochodzenie przejmuje inna prokuratura. Ostatecznie zawiadomienie o pobiciu i najściu państwo Gomoła złożyli w prokuraturze w Sławnie. Czekają teraz na dalszy ciąg wydarzeń. - Jesteśmy w szoku, że tak może wyglądać interwencja policyjna w domu w tak błahej sprawie, jak rzekome zakłócanie porządku - mówi pan Czesław.
Zupełnie inaczej wygląda wersja wydarzeń przedstawiona przez policjantów, którą przekazała nam Monika Wojnowska, rzeczniczka komendy w Szczecinku: - Faktycznie, była tego dnia interwencja na prośbę lokatorów, którzy skarżyli się na głośno grającą muzykę w głośnika ustawionego na oknie po godzinie 22 - mówi. - Po przybyciu patrolu na miejsce, młody mężczyzna zachowywał się agresywnie, nie chciał podać swoich danych personalnych i doszło do przepychanki z policjantem. Jej efektem jest zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa naruszenia nietykalności, którą funkcjonariusz złożył w szczecineckiej prokuraturze.
Komendant Józef Hatała do policyjnej wersji przebiegu wydarzeń dodaje, że młodzieniec najpierw nie chciał otworzyć drzwi, potem próbował chwytać z mundur policjanta, a jego zachowanie i zapach alkoholu wskazywały, że mógł być pijany. Szef policjantów przyznaje jednak, że badań alkomatem nie przeprowadzono (Sz. Gomoła zaprzecza, że był pijany). - Niech sprawę rozstrzygnie prokuratura, na dzień dzisiejszy nie mam podstaw do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego nie znając efektu ustaleń prokuratora - mówi J. Hatała.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?