InterTech potrafi bardzo szybko reagować na potrzeby rynku

Materiał informacyjny InterTech
Rozmawiamy z Anną Jankowską, współwłaścicielką i prezesem zambrowskiego producenta maszyn rolniczych InterTech

To już szesnasty rok działalności firmy InterTech. Produkujecie maszyny rolnicze od 2008 roku, ale dlaczego postawiliście właśnie na ten rodzaj produkcji, na tę branżę?

- Produkujemy maszyny rolnicze, bo maszyny to pasja mojego męża. Macierz, z której się wywodzimy, to sprzedaż elementów i części zamiennych do maszyn rolniczych. W sumie, w segmencie maszyn rolniczych jesteśmy obecni od ponad dwudziestu lat. Początkowo mąż miał sklep i dostarczał części producentom takim jak teraz my. Zawsze chciał stworzyć coś więcej, niż tylko prowadzić sprzedaż części. I zawsze miał nadzieję, że w Zambrowie powstanie fabryka przemysłu ciężkiego, bo wcześniej miasto miało tylko zakłady włókiennicze, opierające swoją produkcję na bawełnie. Stąd pasja męża, zaangażowanie i lokalny patriotyzm, aby w mieście stworzyć przemysł. Na początku produkowaliśmy jeden chwytak tygodniowo. Po dwóch latach działania stwierdziliśmy, że rynek potrzebuje również ładowaczy czołowych. To trudny temat, ponieważ jest wiele modeli ciągników, a do każdego montowana jest inna konstrukcja. Zgromadziliśmy więc ponad 1600 różnych konstrukcji z dokładnymi pomiarami, do różnych modeli ciągników i dziś produkujemy 3,5 tysiąca ładowaczy rocznie.

Ale nie wystarczy powiedzieć sobie, że będziemy produkowali maszyny, bo one muszą być jakieś.

- Produkcja Inter Techu zaczęła się od osprzętu, a w międzyczasie handlowaliśmy różnymi markami, montując do ciągników osprzęt. Gdy zobaczyliśmy, że to daje dochód, postanowiliśmy, że uruchomimy produkcję. Od startu firmy chcieliśmy być kojarzeni z wysokim standardem produkcji i marką, która oferuje klientom cenę proporcjonalną do jakości produktu. I od samego początku interesuje nas jak jak najwyższa jakość. Pochwalę się, że po szesnastu latach, na targach Agritechnica w Hanowerze, w listopadzie 2023, do stoiska InterTech-u przychodzili klienci z rynku niemieckiego i mówili, że to jest ten dobry ładowacz z „Profi” (to gazeta, która chwaliła nasz produkt InterTechu jako bardzo dobre urządzenie o świetnej jakości i cenie). A że dostaliśmy też trochę informacji o tym, co można poprawić, niemal natychmiast zajęliśmy się usprawnianiem naszego ładowacza. Taką mamy zasadę, że jeśli klient zwraca nam uwagę na, jakiś nazwijmy to obszar krytyczny w danym urządzeniu, staramy się go jak najszybciej poprawić czy zoptymalizować. Jak wiadomo błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi, więc rozumiemy, że nawet zaprogramowane roboty spawalnicze czasem potrafią się pomylić.

Owszem, to są problemy każdego producenta, bez względu na to co wytwarza, ale gdzie tu jest miejsce dla Anny Jankowskiej?

- Ja, jako młoda osoba wiernie towarzyszyłam wszystkim pomysłom męża i wspierałam je, chociaż wielokrotnie słyszałam, że nie jest to biznes dla kobiet. Chciałam więc za wszelką cenę udowodnić, że nadaję się do tej branży i dzielnie wspierałam męża, niezależnie od tego jak ciężka, ryzykowna i niebezpieczna była to praca. Jednak w biznesie ryzyko jest niezbędne, by zaznaczyć swoją pozycję na rynku, w branży, by pójść dalej niż konkurencja. Zresztą wielokrotnie pytano nas, jak to się stało, że w branży, w której funkcjonowały już firmy wysokorozwinięte nagle powstał jakiś InterTech? Odpowiedź jest prosta, InterTech swoją konsekwentną i ciężką pracą bacznie śledził potrzeby rynku i jak najszybciej reagował na nie. Aha i dodam, że InterTech jest kobietą, bo przewaga płci...

… bo pani jest prezesem firmy?

- Tak, wspomniana przewaga płci pozwoliła na to, że stanęłam na czele reprezentacji InterTech-u, na czele zespołu tworzącego InterTech. Poza tym firma to moje drugie dziecko. Pierwsze to syn, który urodził się, gdy powstawał nasz zakład, a moje drugie dziecko, to córka - InterTech.

Produkcja maszyn to rynek, który rozwija się dość dynamicznie. Państwo weszliście w segment maszyn rolniczych, trochę komunalnych, ale gdy patrzę na wasze portfolio mam wrażenie, że to dość specyficzne maszyny, np. chwytaki. Słusznie?

- Oczywiście. Produkty niszowe mamy w wersjach koncepcyjnych i planujemy je wprowadzać z końcem 2024 roku, a na razie prace przy nich jeszcze trwają. Myślę, że nasze maszyny nie są specyficzne, a raczej bardzo doposażone jakościowo. Wrócę jednak do historii, bo zaczynaliśmy nietypowo. Aby zacząć produkcję pożyczyliśmy 5 tysięcy złotych na bilety do USA, bo na spełnianie marzeń zarobić było trzeba. Wyjazdy były dwa. Bardzo ciężko tam pracowaliśmy, a gdy wróciliśmy na dobre, ukazało się ogłoszenie o sprzedaży działki, na której dzisiaj stoi zakład. Mąż powiedział, że to jest to: tu inwestujemy, tu zbudujemy zakład i tu będziemy mieszkać. Obecnie ta część Zambrowa jest najbardziej rozwiniętą i uprzemysłowioną częścią miasta, bo ulokowały się tu również inne przedsiębiorstwa. Nie będzie więc przesady w twierdzeniu, że powstało tu takie zambrowskie zagłębie produkcyjne. A gdy 16 lat temu kupowaliśmy tę działkę, tutaj zawracały wrony i zające.

Rozumiem, że 2008 rok to pierwsza i najważniejsza data w historii firmy, a kolejna istotna to...

- Myślę, że ważny był także 2017 rok, a właściwie przełom 2017 i 2018 roku. Do tego czasu mieściliśmy swoje zakłady w dwóch siedzibach: w wynajmowanym obiekcie w centrum Zambrowa i na części naszej działki. Do 2018 roku udało nam się dokupić szereg sąsiednich terenów i dziś zajmujemy około 10,5 ha (a zaczynaliśmy od 90 arów). Wszystko jest w jednym miejscu, w jednym pasie drogowym, ale to nie jest koniec, bo przestrzeń do rozwoju jest spora. Pod koniec 2017 roku lub na początku 2018 roku przeprowadziliśmy się tutaj, ustawiliśmy takie tymczasowe hale namiotowe i całą produkcję z miasta przenieśliśmy na nasz obecny teren. Gdy już InterTech funkcjonował w nowym miejscu wprowadziliśmy do oferty beczkowozy, rozwinęliśmy segment maszyn komunalnych (m.in. o różne zamiatarki i tzw. łyżki ze szczotką). To oczywiście nie wszystko, bo InterTech to firma, która ciągle stara się udoskonalać swoje produkty i wdrażać nowe rozwiązania, dlatego kolejna ważna data (związana z    przeskokiem technologicznym) to 2022 rok. Wtedy zaczęliśmy pracować z nowym systemem ERP, który - najprościej rzecz ujmując -  służy do elektronicznego zarządzania firmą na jej różnych poziomach, a zwłaszcza produkcją. Niestety, w tym momencie przyszło załamanie rynku, spowodowane atakiem Rosji na Ukrainę, co odbiło się na cenach surowców. Jako firma stanęliśmy przed trudnym wyzwaniem, ponieważ byliśmy zmuszeni podjąć działania naprawcze, a jedyną opcją na ten moment było zmniejszenie produkcji maszyn i niestety, redukcja etatów.

Ten kryzys odczuły chyba wszystkie podlaskie firmy z branży maszyn rolniczych, nawet te największe i najdłużej działające na rynku. One też ograniczały produkcję i jeśli nie zwalniały, to wysyłały załogę na urlopy lub ograniczały wynagrodzenia.

- Trudno o tym mówić, ale tak, to był czas, w którym InterTech, chyba jako pierwsza firma z branży poinformował, że musi dojść do zwolnień ludzi. Sytuacja rynkowa zmusiła nas do redukcji zatrudnienia o 45 procent. Przełożyło się to m.in. na nieprzychylną opinię w internecie wobec firmy oraz liczne pytania od kontrahentów i dostawców, czy przetrwamy ten okres. Niestety, analizy jasno dały nam do zrozumienia, że musimy pracować po kosztach, aby przetrwać. To było jednym remedium na kryzys.
Wojna za wschodnią granicą spowodowała drastyczny wzrost kosztu surowców. Klienci nie byliby w stanie zapłacić 200 procent więcej za produkt ani naszej ani żadnej innej firmy z branży. Cała ta sytuacja zmusiła nas również do podjęcia tematu cyfryzacji celem usprawnienia procesów. Teraz, mogę śmiało przyznać, że zatrudnienie w firmie rośnie i widzimy coraz więcej zastosowań maszyn i inteligentnego systemu zarządzania produkcją. I to jest klucz, i kierunek, który będziemy realizowali. Udało nam się przetrwać ciężki okres, ponieważ odpowiednio wcześnie zareagowaliśmy na sytuację na rynku. Musieliśmy podjąć szereg trudnych decyzji, ale dzięki nim firma działa i realizuje zamówienia po dziś dzień.
InterTech staje się na rynku firmą modną, a przez to, że cały czas podnosimy jakość wytwarzanych produktów z czym wiąże się jakość surowca. Mój mąż walczy o to, by była to stal jak najwyższej jakości z wybranych hut, bo przecież maszyny nie mogą być jednorazowe. Natomiast ja staram się walczyć o to, by design naszych produktów był tak atrakcyjny, że ludzie je kupią i nie będą wstydzili postawić ich w swoim gospodarstwie.

A co designerskiego może być w chwytaku?

- Chwytak powinien być skonstruowany tak, aby był lekki, a jednocześnie był w stanie unieść mokrą belę siana i umieścić na tyle wysoko, na ile pozwala dana maszyna, ładowacz, ładowarka czy też inna maszyna. Nasz chwytak utrzyma tę belę.

Z tego, co pani mówi wnioskuję, że kryzys w branży maszynowej powoli mija. To znaczy, że będziecie przyjmowali ludzi do pracy, czy raczej mocno stawiacie na automatyzację?

- Stawiamy na automatyzację i na digitalizację, ale to nie wyklucza również nowych zatrudnień. Będziemy potrzebowali ludzi o specjalnościach innej jakości, np. nie chodzi nam o pilarza, a o operatora pilarki, bo między tymi dwoma fachowcami jest znaczna różnica. Nie potrzebujemy prostej obróbki, bo dzisiaj mamy maszyny i lasery, które są w stanie zastąpić pracę nawet trzydziestu osób. Mamy wdrożony system komunikacji, który pozwala nam na pracę na pulpicie kontrahenta. Klient nie musi wysyłać zamówienia mailem tylko dostaje od nas dostęp do platformy umożliwiającej złożenie zamówienia za pośrednictwem konfiguratora. My je zatwierdzamy i wysyłamy m.in. do działu produkcji, a reszta to już niemal wyłącznie praca maszyn. To rozwiązania bardzo kosztowne, ale w długiej perspektywie wydane na ich zakup pieniądze na pewno się zwrócą.

Pani prezes, ile InterTech wytwarza maszyn?

- Nasza produkcja sięga 9 tysięcy maszyn rocznie, oczywiście mówię o wszystkich rodzajach urządzeń jakie wytwarzamy. Nasze maszyny sprzedajemy nie tylko w kraju (mamy własną sieć dealerską) ale również w Europie i na świecie. Okazuje się też, że InterTech staje się coraz bardziej rozpoznawalną marką. Ostatnio realizowaliśmy transporty naszych produktów do Chile, Urugwaju i Nowej Zelandii, zaś Niemcy, Szwecja, Belgia, Austria, Słowacja czy Czechy to kraje, w których nasze maszyny są szeroko dostępne. Oczywiście, to nie ma końca, bo to przecież naturalne, że zawsze trzeba chcieć więcej, a konkurencja nie śpi.

Zwykle produkty każdej firmy są ułożone w jakieś serie czy rodzaje, a wy macie linie i to kolorowe.

- Tak, mamy linie, które są opatentowane, a powstały (śmiech) w wyniku bałaganu. Firma rodzinna, taka jak nasza, która była samoukiem biznesowym, musiała w pewnym momencie uporządkować swoje struktury, działania i w ogóle wszystko. Podzieliliśmy więc pewne produkty na sektory i linie, bo każda linia jest inaczej rabatowana. Zdecydowaliśmy na przykład, że najlepszym kolorem dla maszyn uprawowych będzie niebieski. Sprawdziliśmy bowiem, że klient lepiej kojarzy maszynę uprawową w tym kolorze. Z kolei maszyny zielonkowe są zielone (Green line). Maszyny komunalne produkowane są w barwach pomarańczy, bo to kolor ostrzegawczy, a u nas jest to Orange line. I wreszcie ładowacze, które są wielokolorowe, bo modeli ciągników jest wiele, nazwaliśmy Loader line.

Wyczytałem, że zajmuje się pani nie tylko maszynami, ale należy również do zespołu roboczego Doliny Rolniczej 4.0. To proszę powiedzieć, co wy w tej dolinie robicie i kiedy Podlaskie może poznać efekty.

- W zespole wymieniamy się poglądami i szukamy rozwiązania na rolnictwo precyzyjne, czyli takiego, które optymalizuje koszty. To również rolnictwo, które stawia na nowoczesne rozwiązania czerpiąc z uczenia maszynowego i sztucznej inteligencji. Bardzo często rozmawiamy o rozwiązaniach AI i o tym, jak można ułatwić i tak wymagającą pracę rolnika. Na razie jest to faza teoretyczna, ale InterTech ma też dział badawczo- rozwojowy i projekt na budowę firmowego centrum badań. Rolnictwo 4.0 to fuzja przedsiębiorców, nauki, docelowego użytkownika i samorządów, które mogą zapewnić dolinie wsparcia finansowe. Generalnie zaś uważam, że Dolina Rolnicza 4.0 to dla nas duża szansa rozwoju.

Ma pani prawo jazdy ilu kategorii?

- Mam tylko na samochód.

A ciągnikiem szefowa InterTech-u jeździ?

- Nie.

W takim razie, co z obsługą maszyn, które pani firma produkuje?

- Tak, to potrafię (śmiech) i dodam, że trzy lata temu skończyłam inżynierię rolnictwa, skończyłam również studia MBA i cały czas udoskonalam swoją wiedzę, a od niedawna mam niezwykły apetyt na doktorat, oczywiście z zakresu rolnictwa. Na razie się z tym wstrzymuję, ale wiem, że to tylko kwestia czasu. Według mnie, bycie prezesem, liderem zobowiązuje. Można czegoś nie wiedzieć i wtedy korzystamy z superfachowców, ale miło mieć przynajmniej podstawową wiedzę o stosowanych na co dzień technologiach i wykonywanych czynnościach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny