Inny, straszny świat

Jeszcze nigdy tak mała grupka nie wyrządziła światu tak wielkiej krzywdy. Złamano wszelkie prawa, podeptano wszystkie zasady moralne. Jeśli tak można działać, co czeka nas dalej?
Miliardy ludzi oglądające na ekranach sceny przewyższające wszelkie filmy grozy razem wzięte czują strach i oburzenie. Strach jest
zrozumiały, każdy mord go wywołuje, szczególnie, jeśli jest dokonany na taką skalę z tak nieludzką premedytacją. Ale ważniejsze jest oburzenie. Na nim można zbudować działania, które dadzą szansę uratowania świata
przed złem, jakie go zalewa.
Ludzi sięgających po narzędzia terroru trzeba wyjąć spod prawa i tępić z zawziętością, jakiej w dziejach ludzkości jeszcze nie było.
To jest wojna. Wojna totalna, o przetrwanie wartości, które jeśli znikną, życie człowieka zamieni się w nędzną, bezsensowną, biologiczną
egzystencję.
Państwa, które sprzyjają terrorystom, muszą być wyrzucone z międzynarodowej społeczności, otoczone pogardą, bojkotem i represjami.
Ich przywódcy nie mogą bezkarnie wychylić nosa poza swój nędzny kraj. Ich dyplomaci muszą być zdegradowani do roli posłańców zanoszących obelgi do swoich stolic. Terroryści są tchórzami, ich protektorzy jeszcze większymi. Można, trzeba ich przestraszyć i stłamsić.
Działania wywiadowcze, policyjne i wojskowe jednak nie wystarczą. Musi towarzyszyć im sprawna, zdecydowana polityka, uznająca zasadne dążenia krajów i narodów, które dziś czują się pokrzywdzone. To poczucie krzywdy, jeśli nie zostanie rozładowane mądrymi decyzjami politycznymi, będzie żyznym gruntem dla terrorystów. Żeby trwale zniszczyć terroryzm trzeba go pozbawić jego zaplecza politycznego. Po 11 września 2001 rokuświat nie będzie taki jaki był. Przekroczone zostały niewyobrażalne granice zła i podłości. To od nas zależy, czy wrócimy do norm, jakie ludzkość budowała przez tysiąclecia, czy wejdziemy w inny, straszny świat.
Mamy dość sił, żeby do tego nie dopuścić. Musimy tylko wykazać mądrość i odwagę.