MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Himalaizm. Kolejne ambitne plany utytułowanego skialpinisty Bartka Ziemskiego. W planach dwa ośmiotysięczniki.

Mateusz Pietras
Opracowanie:
Bartek Ziemski z kolejnymi pomysłami
Bartek Ziemski z kolejnymi pomysłami INSTAGRAM/OSWALDRP
Bartek Ziemski zdobył już cztery ośmiotysięczniki bez wspomagania tlenem i zjechał z nich na nartach. 28-latek z Bielska-Białej ma już plany na następny rok. – Kolejnym szczytem jest Kanczendzonga (8586 m n.p.m.), a przed nią chciałbym zaaklimatyzować się i zjechać na nartach z Czo Oju (8201 m n.p.m.) – powiedział PAP. Pierwszy z ośmiotysięczników jest jedynym, z którego zjazd nie został udokumentowany. W 2022 roku wszedł i zjechał z Annapurny (8091 m n.p.m.) i Dhaulagiri (8167 m n.p.m.), dokonując tego pierwszy raz w historii.

W 2022 roku dokonałeś zjazdu z dwóch szczytów w Karakorum - Broad Peaku (8051 m n.p.m.) i Gaszerbrumu II (8035 m n.p.m.), a kilka miesięcy temu, wiosną, z kolejnych dwóch himalajskich - Annapurny (8091 m n.p.m.) i Dhaulagiri (8167 m n.p.m.). Które z dokonań cenisz sobie najbardziej?
Bartek Ziemski: Dhaulagiri, nie tylko dlatego, że okazało się, że to pierwszy w historii himalaizmu zjazd z tego ośmiotysięcznika, ale ze względu na to, że nie odpinałem nart od wierzchołka do samej bazy. To był rzeczywiście czysty i pełny zjazd, po prostu super. Na Annapurnie na trzech odcinkach musiałem korzystać z liny nie wypinając przy tym nart. Przez to nie uznaję tego za pełny zjazd. To pokazuje różnicę.

Czy trudności techniczne i wysokość były największym wyzwaniem na wszystkich ośmiotysięcznikach?
Nie, nie było to finalnie takie trudne, choć oczywiście na tych wysokościach jest trudno. Najtrudniejsze to znalezienie linii zjazdu wytyczenie jej w konkretnych warunkach śnieżnych, które się zmieniają co roku. Na szczęście z pomocą w wytyczeniu linii zjazdu przyszły osoby, które były na tych szczytach już wcześniej i znały je dobrze.

Masz już plany na najbliższe miesiące, nowy sezon w górach najwyższych? Domyślam się, że na tych czterech zjazdach z ośmiotysięczników nie skończy się…
Plan jest, oczywiście. Najbliższy na zimowe miesiące, by do maksimum wykorzystać zimę w Europie i przejechać do wiosny, przed kolejną wyprawą w Himalaje, jak najwięcej metrów na nartach.

A potem?
Kanczendzonga (8586 m n.p.m.). To był w pewnym sensie wybór oczywisty. To ostatni ośmiotysięcznik bez udokumentowanego zjazdu narciarskiego. To wysoki ośmiotysięcznik, pomijając rozległość i trudności, które są największe w kopule szczytowej, więc sam jestem ciekawy, jak sprawdzę się na takiej wysokości. Nigdy tak wysoko nie byłem. Dlatego plan wyprawy zakłada aklimatyzację, czyli wejście bez dodatkowego tlenu i zjazd z Czo Oju (8201 m n.p.m.) - kolejnego niższego ośmiotysięcznika.

Pochodzisz z Bielska-Białej, gdzie góry, co prawda niższe czyli Beskid Śląski, są na wyciągnięcie ręki, ale ze śniegiem bywa różnie w ostatnich latach…
Ja nie mam z tym problemu. Trenuję w Alpach, a szczyty o przewyższeniu ponad 2000 m mam teraz pod domem, 10 minut jazdy samochodem. Mieszkam na wsi, pod Salzburgiem.

Jak trafiłeś w ten rejon Austrii?
Na studiach na Politechnice Warszawskiej otrzymałem możliwość semestralnego wyjazdu z programu Erasmus. Salzburg to był jedyny możliwy kierunek, by studiować i mieć blisko góry. Potem przedłużyłem pobyt o pół roku i... ostatecznie mieszkam w Austrii od pięciu lat.

Byłeś członkiem Grupy Młodzieżowej PZA, Klubu Wysokogórskiego SAKWA, ale zanim tam trafiłeś, a później do programu Polski Himalaizm Sportowy, jak rozpoczęła się twoja przygoda z nartami i górami wysokimi?
Narciarstwo, choć nie zawodowo, uprawiali rodzice. Nie miałem wyjścia, byłem skazany na narty. Nauczyłem się jeździć szybciej niż mówić, bo z tym długo miałem problemy, jak wspominają rodzice. Na nartach zacząłem jeździć w wieku trzech lat. Do KW SAKWA trafiłem na studiach. Szukałem po prostu ludzi z którymi mógłbym jeździć na skiturowe wyprawy w Tatry czy Alpy. Tym sposobem ,,wkręciłem się'' w środowisko wspinaczkowe.

Na Annapurnę i Dhaulagiri pojechałeś już z Oswaldem Rodrigo Pereirą, byłym dziennikarzem i menadżerem programu Polski Himalaizm Zimowy. Oswald wspina się teraz, i co więcej dokumentuje twoje wyczyny narciarskie na ośmiotysięcznikach, choć sam miał do tej pory niewielkie doświadczenie wysokogórskie. Jak się poznaliście?
Na wyprawie PHZ w 2019 roku pod Lhotse. Polubiliśmy się i tegoroczne wyprawy pokazały, że dobrze nam się współpracuje. Na Kanczendzongę chcemy jechać razem. Oswald jest bardzo wytrwały i ambitny.

Właśnie wróciliście z Korei Płd., gdzie na festiwalu górskim prezentowany był film Oswalda dokumentujący wyprawy na Annapurnę i Dhaulagiri. Czy ta promocja i sukcesy pomagają w pozyskiwaniu środków na nowe projekty?
Na razie mamy ofertę dla sponsorów w związku z planowaną wyprawą na Kanczendzongę i zaczynamy powoli rozglądać się za pozyskaniem środków finansowych. Za wcześnie, by móc powiedzieć, że po tegorocznych sukcesach jest nam łatwiej. Na szczęście pod względem sportowym i zawodowym mam komfort. Jako programista nie mam problemu z wygospodarowaniem czasu na treningi i wyprawy, a obecnie trening w Alpach nie jest żadnym wyzwaniem finansowym. Góry mam przecież na wyciągnięcie ręki.

A ile czasu codziennie zajmuje ci trening?
To zależy od dnia tygodnia, pracy, pory roku. Po prostu kiedy mam wolną chwilę, przed czy po pracy, wsiadam w samochód i po dziesięciu minutach jestem w górach. Nie korzystam z profesjonalnego, przygotowanego dla mnie planu treningowego. Miałem taki przez półtora roku, ale ciężko było go skrupulatnie realizować. Trenuję intuicyjnie. Jeżdżę na nartach, biegam. Robię to, co lubię.
(PAP)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Julia Szeremeta: "Oby mój sukces przyniósł pieniądze do boksu"

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny