MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Harcerskie wspomnienia. Szkolili się i pomagali innym

Alicja Zielińska
Kadra obozu w Malinówce,  1 - 21 sierpnia 1947 r. Kurs drużynowych harcerek z komendantką Chorągwi hm Bronisławą Tkaczukową (stoi druga od lewej)
Kadra obozu w Malinówce, 1 - 21 sierpnia 1947 r. Kurs drużynowych harcerek z komendantką Chorągwi hm Bronisławą Tkaczukową (stoi druga od lewej)
Kilka godzin pociągiem do Warszawy, a potem mostem pontonowym przez Wisłę i przez ruiny na dworzec wileński, by ruszyć w dalszą drogę. Tak jechali na swój pierwszy obóz po wojnie białostoccy harcerze. W tej akcji letniej wzięło w sumie blisko 200 naszych harcerzy, a z całej Polski prawie 3 tysiące.

Harcerstwo w Białymstoku zaczęło się bardzo szybko odradzać. Już jesienią 1944 roku, kiedy tylko miasto zostało wyzwolone i młodzież ruszyła do szkół, powstają drużyny. W styczniu 1945 r. komendantem chorągwi harcerzy został hm Stanisław Moniuszko (później wielce zasłużona postać dla ZHP), a obowiązki komendantki powierzono druhnie Stanisławie Łupińskiej, nauczycielce Szkoły Podstawowej nr 11. Jednym z najważniejszych zadań, jakie sobie postawiono, ale też i wyzwań, zważywszy na trudne warunki, było zorganizowanie wypoczynku dla młodzieży. Przyjęto koncepcję Centralnej Akcji Szkoleniowej, tak się to formalnie nazywało. Obozy planowano na Pojezierzu Mazurskim w Rucianem i okolicach, motywując to podbudową polityczną, że “nasza obecność będzie służbą dla tych terenów”.

Z Niemiec jednak wracali tędy jeszcze żołnierze radzieccy i obozy zorganizowano w Osowcu koło Grodziska Mazowieckiego za Warszawą - wyjechało tu 136 harcerzy białostockich oraz w Radziejowicach koło Żyrardowa, gdzie uczestniczyło 46 harcerek z Białostocczyzny. Wokół ocalałych zabudowań zamkowych na trzy tygodnie rozstawiono namioty wojskowe. Z całej Polski zjechało w sumie 3 tysiące harcerzy. - Było to ogromne przedsięwzięcie, na wielu terenach raptem parę miesięcy temu zakończyły się przecież działania wojenne - mówi historyk Jan Dworakowski, kustosz muzeum szkolnego w VI LO. - Z perspektywy 70 lat od tamtych wydarzeń należy stwierdzić, że młodzież harcerska zdała trudny egzamin, połączono aktywny wypoczynek z przeszkoleniem znacznej liczby nowych drużynowych.

Białostoczanie mieli wiele przeszkód w drodze na ten pierwszy powojenny obóz. Po dojechaniu pociągiem na dworzec wileński w Warszawie musieli przejść mostem pontonowym przez Wisłę i pokonać morze ruin w zburzonej stolicy. Ale potem mieli powód do dumy. Jeden z harcerzy Kazimierz Kułakowski wykazał się bohaterską postawą, ratując topiącego się kolegę. Rozkazem władz harcerskich dostał medal za odwagę. Wydarzenie to odbiło się szerokim echem i komentowano je w całym obozie.

- Z tego dzielnego harcerza wyrósł ksiądz profesor Kazimierz Kułakowski, wykładowca Seminarium Duchownego w Białymstoku. A obaj po latach spotkali się na wystawie historycznej w Muzeum Wojska - dodaje Jan Dworakowski. W kolejnym sezonie wszyscy byli bogatsi o nowe doświadczenia. Zaczęła się nowa rzeczywistość polityczna. Harcerstwo jednak trzyma się swoich przedwojennych tradycji. Charakterystycznym miejscem w każdym obozie był ołtarz polowy, kapelanem białostockich harcerzy był ksiądz Kazimierz Wilczewski, doświadczony harcmistrz, który na obozy wyjeżdżał ze swoją drużyną z Suchowoli. Komendantką Chorągwi Harcerzy zostaje zasłużona hm Bronisława Tkaczukowa, nauczycielka z Łap. Akcję letnią tym razem zorganizowano nad jeziorami augustowskimi. Pod nazwą Grupa Obozów Szkoleniowych (GOS) odbywały się szkolenia drużynowych zuchów, harcerzy oraz specjalistyczne zajęcia drużyn wodnych. Wypoczywało i szkoliło się prawie 500 osób.

W 1947 roku białostoccy harcerze dostali od władz centralnych nowe zadanie. Akcja letnia została ukierunkowana na działania na obszarach przyłączonych do Polski, które określano wówczas mianem ziem północnych i zachodnich. Pod hasłem Ziemie Odzyskane - Ełk, harcerze z poszczególnych hufców otrzymali własne lokalizacje obozów jako tzw. podobozy chorągwiane. Takie obozy były koło jeziora Sawinda m.in. w Woszczelach. Harcerze pomagali w zagospodarowywaniu nowych ziem, natomiast harcerki prowadziły kolonie dla okolicznych maluchów. Powszechnym była też pomoc młodzieży w pracach polowych, w zamian gospodarze użyczali swego transportu.

- Apelujemy do tych, którzy pamiętają tamte harcerskie obozy, aby przysyłali swoje wspomnienia i przede wszystkim zdjęcia do muzeum szkolnego przy VI LO. Fotografie mogą też wzbogacić zbiory Izby Harcerstwa - podkreśla Jan Dworakowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny