Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Finał nie dla Lowlanders. Pech w ostatniej akcji

Kamil Gołaszewski
Primacol Lowlanders Białystok (na żółto-czarno) walczyli w półfinale Top Ligi  jak równy z równym z mistrzami Polski - Seahawks Gdynia. Jednak to rywale w decydującym momencie odrobili straty i wygrali różnicą jednego punktu, dostając się do finału.
Primacol Lowlanders Białystok (na żółto-czarno) walczyli w półfinale Top Ligi jak równy z równym z mistrzami Polski - Seahawks Gdynia. Jednak to rywale w decydującym momencie odrobili straty i wygrali różnicą jednego punktu, dostając się do finału. Wojciech Wojtkielewicz
Futbol Amerykański. Primacol Lowlanders Białystok przegrali na wyjeździe półfinałowe starcie z Seahawks Gdynia 13:14

Czujemy się rozbici. Jeszcze do nas nie trafia, że pozwoliliśmy sobie wydrzeć zwycięstwo - mówi Rafał Bierć, prezes i zawodnik Lowlanders. Przed półfinałowym starciem białostoczanie dwukrotnie ulegli Jastrzębiom w bieżących rozgrywkach fazy zasadniczej. Za każdym razem Podlasianie byli jednak blisko rywali, a o porażkach decydowały detale. Nie inaczej było tym razem.

Zanim doszło do dramatów ostatnich sekundach półfinału, Lowlanders znakomicie rozpoczęli rywalizację. W pierwszej kwarcie rozgrywający przyjezdnych Jabbari Harris nie pomylił się i skutecznym przyłożeniem zdobył punkty dla przyjezdnych. Chwilę później skutecznym podwyższeniem jedno oczko dorzucił jeszcze Artur Zalewski i było 7:0.

Dwukrotni mistrzowie Polski rzucili się do odrabiania strat, ale ich próby bardzo dobrze stopowali defensorzy białostoczan, znacząco utrudniając gospodarzom przemieścić się z piłką na swoją połowę.

W drugiej kwarcie Seahawks ruszyli do zdecydowanych ataków, próbując szybkimi podaniami rozmontować obronę Lowlanders. W kluczowych momentach mieli jednak problem z chwytem piłki. W efekcie gościom nadarzyła się kolejna świetna okazja do skarcenia utytułowanego przeciwnika. Pod koniec odsłony bliski podwyższenia prowadzenia był Zalewski, po którego kopnięciu piłka uderzyła w słupek i wyszła w pole.

Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Na niespełna minutę przed końcem pierwszej połowy Jastrzębie straciły piłkę, którą znakomicie przechwycił Tomasz Żukowski. Białostocki zawodnik dokładnie zagrał ją do Bartłomieja Trubaja. Ten oddał nieudany rzut w pole punktowe, ale w strefie endzone dobrze znalazł się Tomasz Zubrycki, który zapewnił drugie przyłożenie przyjezdnym.

Wydawało się, że w tej sytuacji, upragniony finał dla białostoczan jest już blisko. W drugiej połowie fortuna zaczęła się jednak uśmiechać do faworyzowanych gospodarzy. Jednak dopiero w czwartej próbie ataku w trzeciej kwarcie, Seahawks rozmontowali obronę Lowlanders. Za sprawą krótkiego biegu Terrence’a Owensa i podwyższenia Przemysława Portalskiego gdynianie zmniejszyli stratę do sześciu oczek.

Ostatnie minuty czwartej kwarty były bardzo pechowe dla gości. Najpierw Jakub Mazan znakomicie chwycił piłkę po rzucie Owensa i zanotował przyłożenie, a chwilę później bezbłędne kopnięcie Przemysława Portalskiego pogrążyło Lowlanders.

- Popełniliśmy kilka błędów, ale wytrzymywaliśmy ataki białostoczan, licząc że nasz atak w końcu odpali. Nieskutecznością sami zafundowaliśmy sobie horror - podsumował mecz zawodnik zwycięzców Maciej Siemaszko.

Postawę gospodarzy docenił także Bierć.

- To był piękny mecz, nieprędko go zapomnimy. Wygrała lepsza drużyna, a my znowu zawiedliśmy w kluczowym momencie. Bardzo żałujemy, że 16 lipca nie będzie nam dane zagrać w finale przed własną widownią - skomentował prezes Primacol Lowlanders Białystok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny