To jakaś kpina. Takie badania powinno robić się regularnie każdego dnia przynajmniej przez miesiąc, a nie tylko jednego dnia. Może akurat w okolicy nie było dzików, bo poszły bliżej ul. Andersa lub wsi Sielachowskie, bo tam też mają żerowiska - denerwuje się Anna Mazurkiewicz z os. Zawady.
Od lat próbuje przekonać wszelkie możliwe urzędy i instytucje do tego, by rozwiązały problem dzików, które coraz częściej można spotkać na terenach miejskich. - Jedni spychają sprawę na drugich i nic się nie zmienia. A na naszych osiedlu jest naprawdę niebezpiecznie - mówił na naszych łamach pod koniec lipca.
Po naszym artykule wojewoda Bohdan Paszkowski poprosił Państwową Straż Łowiecką, aby sprawdziła, czy faktycznie na Zawadach chodzą dziki. Tak też się stało. Straż łowiecka 24 lipca zlustrowała tereny przylegające do działki Anny Mazurkiewicz oraz przyległy las. Nie stwierdzono tropów oraz innych świeżych śladów bytowania dzików. Łowczy stwierdzili za to, że ogrodzenie pani Anny jest stare i dziurawe. A obok domu jest stary sad (ok. 40-letni), który stanowi potencjalną zachętę żerową dla dzikich zwierząt.
- Fragmenty ogrodzenie ukradli złomiarze, a trudno żebym wycinała sad, bo jest "potencjalną zachętą żerową". Zresztą nie chodzi o to, że dziki wdzierają się na moją działkę, ale że chodzą swobodnie po Zawadach. A często można tu spotkać osoby, które biegają rekreacyjnie czy jeżdżą rowerami. Trudno powiedzieć jak zachowałoby się stado dzików, które przestraszyłoby się człowieka. Nawet osoba dorosła miałby problem z ucieczką. Nie mówiąc już o dziecku - podkreśla Anna Mazurkiewicz.
Rzeczniczka wojewody Anna Dzierszko podkreśla, że osobą odpowiedzialną za porządek i bezpieczeństwo publiczne na terenie miasta jest prezydent. Co wynika z art. 7 ust. 1 pkt 14 ustawy o samorządzie gminnym.
- W każdym urzędzie gminy znajdują się wydziały ochrony środowiska, które powinny mieć opracowane procedury i podpisane umowy z podmiotami, które wiedzą jak reagować w przypadku pojawienia się dzikich zwierząt na terenach zurbanizowanych - podkreśla rzeczniczka.
Agnieszka Błachowska podaje jednak przepis prawa łowieckiego, który mówi o tym, że wydanie decyzji przez urząd o odłowie lub odstrzale dzików może być stosowane jedynie w sytuacjach wyjątkowych, nadzwyczajnych, a działalność zwierzyny musi zagrażać obiektowi użyteczności publicznej lub obiektowi produkcyjnemu. Anna Dzierszko przyznaje, że owszem jest taki przepis, ale prawo łowieckie nie reguluje sposobu postępowania w tego typu incydentalnych przypadkach przebywania zwierząt na terenie miasta z jakimi mamy do czynienia na Zawadach.
- Wobec powyższego należy w takich sytuacjach stosować przywołany powyżej przepis ustawy o samorządzie gminnym, jako przepis upoważniający gminę do podejmowania działań mających na celu przywrócenie porządku publicznego lub zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom swoim kosztem i staraniem - podkreśla.
Władze miasta interpretują to jednak inaczej. Odstrzału więc nie zlecą. Chcą, żeby zrobił to... samorząd województwa.
- 14 lipca 2020 r. do przewodniczącego sejmiku województwa (za pośrednictwem marszałka) zostało wystosowane pismo w sprawie narastającego problemu występowania dzików na terenie miasta, wnoszące o podjęcie działań mających na celu ograniczenie populacji tych zwierząt – stosownie do ustawy o ochronie zwierząt. Z pisma wynika, że potrzebne jest podjęcie uchwały przez sejmik, według której zostaną ustalone miejsca, warunki, czas i sposób ograniczenia populacji dzikich zwierząt, co kompleksowo ureguluje problem nadmiernej obecności dzików i dzięki temu zapobiegnie zagrożeniom - tłumaczy Agnieszka Błachowska.
Dodaje, że Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego na bieżąco monitoruje zgłaszane zdarzenia z udziałem dzików.
- Straż miejska jeździ na miejsca i przepędza dziki. Z uwagi na czerwoną strefę ASF, w jakiej znajduje się miasto, działania te są ściśle ograniczone obowiązującymi obostrzeniami - podkreśla urzędniczka.
Czytaj też: Dzik w centrum Białegostoku. Galopował po ulicy Warszawskiej [WIDEO]
Rzeczniczka marszałka województwa Izabela Smaczna-Jórczykowska komentuje, że sejmik przed podjęciem uchwały, o którą prosi prezydent musi poznać opinie regionalnej rady ochrony przyrody i organizacji społecznej.
- Dodatkowo równie ważnym elementem jest finansowanie wykonania uchwały - na ten cel powinien zabezpieczyć pieniądze wojewoda. Nadmienię, że obecnie z pieniędzy skarbu państwa finansowany jest odstrzał sanitarny dzików, także na obwodach łowickich przylegających do Białegostoku - mówi.
Według niej sprawa jest złożona. - Dlatego jeszcze w sierpniu odbędzie się spotkanie, na które zaproszono Wojewodę, Podlaskiego Wojewódzkie Lekarza Weterynarii, Powiatowego Lekarza Weterynarii w Białymstoku, Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku, Nadleśniczego Nadleśnictwa Dojlidy, Prezydenta Miasta Białegostoku, Przewodniczącego Regionalnej Rady Ochrony przyrody oraz Łowczego Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Białymstoku. Ma ono na celu zapoznanie się z sytuacją i próbę znalezienia rozwiązania problemu - podkreśla rzeczniczka.
Sportowcy dla powodzian
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?