Dom Polski Wschodniej w Brukseli otwarty. Większy może więcej.

To szansa, że zostaniemy zauważeni w Unii - ocenia dr Elżbieta Kużelewska, politolog z Uniwersytetu w Białymstoku - Pojedyncze województwo niewiele znaczy w Unii Europejskiej. Nie ma siły przebicia. Dlatego taka współpraca to bardzo dobry krok.

Do tej pory województwo podlaskie samodzielnie prowadziło biuro w Brukseli. Wielkich efektów tego nie było. Dlatego ponad rok temu pojawił się pomysł, żeby wschodnie regiony naszego kraju połączyły siły. Trzy miesiące temu podpisały porozumienie.

Od poniedziałku (22 lutego) województwa: podlaskie, lubelskie, podkarpackie, świętokrzyskie oraz warmińsko-mazurskie, mają wspólne przedstawicielstwo w Brukseli. To Dom Polski Wschodniej. Jego siedziba znajduje się w śródmieściu, niedaleko biura Komisji Europejskiej.

- Teraz zamiast jednego pracownika będzie nas reprezentowało aż pięciu. Chodzi m.in. o organizację konferencji, seminariów - mówi Jan Kwasowski, rzecznik urzędu marszałkowskiego, który był w Brukseli na oficjalnym otwarciu biura.

Nasi przedstawiciele mają też m.in. wspólnie walczyć o unijne pieniądze, informować europejskich przedsiębiorców o możliwościach inwestowania w naszych regionach i zająć się promocją ściany wschodniej. Ten ostatni temat ma być realizowany jako pierwszy.

Na utrzymanie Domu Polski Wschodniej każde z pięciu województw przekaże w tym roku po 300 tysięcy złotych.

- Nasze regiony bardzo wiele łączy. Możemy pochwalić się piękną przyrodą i mamy ciągle za słabo rozwiniętą gospodarkę. Są więc wspólne interesy, o które warto zabiegać w Unii Europejskiej - podkreśla Jan Kwasowski.

- Na przykład brak dróg. Kolejna sprawa to przyroda i człowiek - wymienia dr Elżbieta Kużelewska. - Mamy Naturę 2000. Jej wymogi nie zawsze są korzystne dla mieszkańców województwa podlaskiego. I warto, żeby urzędnicy w Brukseli zdawali sobie z tego sprawę - dodaje politolog z Uniwersytetu w Białymstoku.