Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego za granicą rowery stoją nieprzypięte, a w Polsce nie?

Materiał partnera
9 milionów rowerów w Pekinie! Przynajmniej według słynnej piosenkarki Kate Melua. Tymczasem w 2014 roku na całym świecie było ich w rzeczywistości ponad miliard. Jak duża część z nich zmieniła właściciela bez wiedzy poprzedniego? Oj, duża, bo rower to względnie łatwy łup dla miłośników kolarstwa czy handlarstwa. Jednak jak to jest, że u nas rzekomo tak kradną, a na Zachodzie rower mógłby być ze szczerego złota i tak nikt by go nie ruszył?

Jak mówi nam Krzysztof Rydlak ze sklepu detektywistycznego Spy Shop: „Polska tylko według stereotypów należy do krajów, w których rowery znikają na potęgę. Tak naprawdę jesteśmy światowym średniakiem w tej kwestii, co niestety nie zmienia faktu, że boimy się zostawić rower przed biurem na 8 godzin czy nawet na klatce schodowej na noc, kiedy złodzieje zjadają zęby na nowych zabezpieczeniach przeciwkradzieżowych. Warto znać jeden gadżet, który może pomóc nam w bezpiecznym przechowywaniu roweru”.

Ale po kolei, jednym śladem. Zanim dowiemy się, w jaki gadżet zainwestować, aby móc czujnie pilnować roweru przez całą dobę, nie stojąc przy nim jak strach na złodziei, zobaczmy, jak to wszystko się zaczęło.

Czy ród Medyceuszy jeździł rowerami?

Wiemy już, że obecnie jest ich naprawdę sporo, ale kto stworzył ten pierwszy rower? Podobnie jak w przypadku radia, które niezależnie od siebie pierwsi usłyszeli Tesla i Marconi – tak i tu mamy kilku kandydatów. Szkic pojazdu na dwóch kołach napędzanych łańcuchem możemy znaleźć już w notatkach – a jakże – genialnego Leonarda da Vinci z 1493 roku. Co najciekawsze, na rysunku widać pojazd razem z wygodnym siodełkiem, szprychami w kołach i kierownicą – dokładnie taki jak współcześnie. Niemniej, nie ma żadnych dowodów na to, że rower Leonarda nie jeździł tylko po kartce papieru, wręcz można by powiedzieć, że dość mocno obrósł w legendy.

Pierwsze rowery jeżdżące po ulicach pojawiły się na początku XVIII wieku za sprawą Francuza, Made de Siviraca, ale jego koncepcja nie miała ani kierownicy ani pedałów, więc przez następne dekady rower zmieniał się niczym człowiek według Darwina, aż dotarł do początku XX wieku i pozostał do dnia dzisiejszego właściwie bez zmian. I w takiej formie zyskał ten miliard miłośników.

Nie pożądaj roweru bliźniego swego, a czego?

Dlaczego w takim razie w jednych krajach rower musi być niemal przyspawany do miejsca postoju, a najlepiej, żeby stał przy nim jeszcze agresywny pies i nadzorował go GPS dla roweru, podczas gdy w innych krajach możemy „porzucić” nasz dwukołowy pojazd przy pierwszym lepszym stojaku i pójść sobie, a co najlepsze – kiedy wrócimy, nasz sprzęt dalej będzie w tym samym miejscu?

„Jeżeli zainwestujemy w GPS do roweru, agresywny pies z tabliczką Uwaga, gryzę będzie zbędny” – komentuje z przymrużeniem oka Krzysztof Rydlak. „Lokalizator GPS można ukryć np. w rurze sterowej roweru – złodziej nie będzie miał zielonego pojęcia o jego obecności na pierwszy rzut oka. Taki GPS co prawda nie odstrasza złodzieja, ale dzięki niemu właściciel jednośladu np. na smartfonie może monitorować lokalizację swojego roweru, a także ustalić dla niego tzw. bezpieczną strefę. Załóżmy, że na 12 godzin zostawiamy rower przypięty pod blokiem – nie powinien się stamtąd ruszyć ani na kilka metrów. Ustawiamy w sterującej aplikacji odpowiednie granice. Jeżeli rower ruszy się z miejsca, właściciel natychmiast zostanie zaalarmowany. Będzie mógł śledzić trasę, jaką porusza się rower, a nawet podać jego dokładną lokalizację policji” - wyjaśnia Krzysztof Rydlak. Warto też dodać, że dzięki lokalizatorowi GPS do roweru można śledzić trasę przebywaną przez dziecko po szkole.

Taki GPS do roweru będzie działał również za granicą. Nawet w kraju, który uznaje się za państwo bezpiecznych rowerów.

Fietsen in Nederland

Przenieśmy się na moment do Amsterdamu. Tulipany, wiatraki i przede wszystkim rowery. Dużo rowerów. Skąd u Holendrów takie zamiłowanie do dwuśladów? Z historii. Napoleon nie był zbyt mile widziany u swoich sąsiadów, ale trzeba mu przyznać, że budował naprawdę porządne drogi, a nawet całą sieć naprawdę porządnych dróg. Jednak Mały Kapral, jak zwany był przez swoich żołnierzy, wojnę ostatecznie sromotnie przerżnął, a po nim mało kto już doceniał potencjał dróg, po których miałaby maszerować armia. Przyszła kolej na kolej, a same drogi zwężono. No, ale wzdłuż nich pojawiło się dużo niewykorzystanej przestrzeni, a tak się akurat złożyło, że pod koniec XIX wieku ludzie zapragnęli przemieszczać się szybko, wygodnie i swobodnie. A to przecież cały rower!

Drogi zaczęto więc poszerzać o nowy pas z czerwonej cegły, aż w końcu cały kraj pokrył się drogami dla rowerów. No dobrze, ale czy to oznacza, że każdy ma już rower, więc nie łasi się na cudzy? Przecież setki takich pojazdów stoją sobie luźno przy drzewach i innych miejscach chwilowego porzucenia.

To tylko iluzja, bo w rzeczywistości kradzież rowerów w Holandii jest na podobnym poziomie, jak na przykład w Polsce. Według statystyk w samym Amsterdamie każdego roku znika bez śladu aż 10 000 jednośladów! Czyli 300 dziennie.

Skąd więc przekonanie, że rower można zostawić właściwie bez zabezpieczenia? Po pierwsze, w ilości – są miejsca, w których rower dosłownie stoi na rowerze, co tworzy zgrabną iluzję, że kradzież akurat naszego roweru byłoby jak uprowadzenie konkretnej mrówki z mrowiska. Po drugie, w mentalności – jeśli przejedziemy przez Niemcy i ich sąsiadów, zobaczymy, że przy drogach są tam plantacje z kwiatami, które każdy może sobie zerwać i wrzucić do „skarbonki” taką cenę, jaką uważa za adekwatną. U nas taki pomysł raczej by się nie sprawdził.

Rowerem przez Polskę

Statystyki nie potwierdzają stereotypu sporego złodziejstwa rowerów w Polsce – w, jakby nie było, kraju znacznie większym niż Holandia, w 2014 roku zniknęło ponad 20 000 rowerów. Jednak ten sam stereotyp bardzo mocno wbija się w głowę. Trzeba też przyznać, że polscy złodzieje bywają dość pomysłowi, żeby nie powiedzieć bezczelni. Bo jak inaczej nazwać kradzież roweru, który stoi w zamkniętym korytarzu tuż przed naszym mieszkaniem. A co wtedy?

Na pewno nie warto panikować. W pierwszej kolejności zgłaszamy sprawę na policję. Jeśli chcemy, możemy dodatkowo poprosić specjalistę o porady detektywistyczne. Na własną rękę również jesteśmy w stanie szukać, zamieszczając zdjęcia naszego roweru w mediach społecznościowych czy sprawdzając portale z aukcjami internetowymi, na których taki złodziej może chcieć sprzedać nasze cacko. Łatwiej też znaleźć rower, który jest w jakiś sposób oznakowany – przede wszystkim każdy jednoślad kupiony w sklepie ma swój numer rejestracyjny. Dodatkowo możemy też nadać mu jakiś znak szczególny, który pozwoli odróżnić go od setek innych podobnych rowerów.

Co się ma stać, to i tak się stanie, czy może przezorny zawsze ubezpieczony? Pewnie jedno i drugie, choć lepiej jednak zabezpieczyć nasz rower nawet, jeśli przejeżdżamy akurat przez Rowerowe Królestwo Holandii. Z takim zapięciem, mimo że często kosztuje niemało, możemy ze spokojniejszą głową pozostawić nasz jednoślad, który wiernie na nas poczeka. W końcu rower to wolność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny