Czy dotacje przyciągną firmy na Podlasie?

Mała czy średnia firma w województwie podlaskim może dostać nawet 4 miliony złotych dotacji z funduszy unijnych. W województwie śląskim będzie to tylko 750 tysięcy. A inwestując u nas 2 miliony, małe przedsiębiorstwo dostanie 1,4 mln zł dotacji. Podobnie jeszcze w kilku województwach, np. warmińsko-mazurskim czy lubelskim.

Czy to oznacza, że przeniosą się tu lub pobudują nowoczesne fabryki firmy z Mazowsza, Małopolski czy Pomorza, gdzie dopłaty są niższe?

- Mamy taką nadzieję - mówi Cezary Ołdakowski, dyrektor Departamentu Rozwoju Regionalnego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego. - Zarówno wielkość kwot dotacji, jak i ich procentowy udział w koszcie inwestycji, staraliśmy się ustawiać tak, żeby to była atrakcyjna oferta.

Ale jest jedna przeszkoda i to bardzo poważna. - Żeby skorzystać z "naszych" dotacji, firma z innego regionu mogłaby albo przenieść tu siedzibę, albo postawić nieruchomość, np. wybudować fabrykę - dodaje Ołdakowski.

Jego zdaniem, ten sposób przyciągania inwestorów może być więc metodą wyrównywania różnic między regionami.

Ale nie wszyscy tak uważają. - Te różnice w dopłatach absolutnie nie są powodem do przenoszenia się z regionu do regionu - uważa jednak Piotr Domaszewski, członek zarządu Mispolu. Grupy skupiającej kilka firm, różnej wielkości i zlokalizowanych w kilku miejscach. - Gdyby ktoś chciał budować zupełnie nowy zakład, to inwestycja po pierwsze zazwyczaj przekracza 8 milionów i jest nie do zrealizowania z puli regionalnej. A nawet powoływanie tylko "odnogi przedsiębiorstwa", daleko od firmy-matki, jest na tyle drogie i kłopotliwe, że nie warto tego robić dla takich kwot.

Opinia

Dr Anatoliusz Kopczuk, ekonomista Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Białymstoku:
To cenne, że program unijny oferuje tak dużo pieniędzy firmom i że tak korzystnie są one przyznawane. Ale nie przeceniałbym siły przyciągania tych kwot. Małe i średnie firmy najlepiej prosperują na swoich terenach, a kosztu przeniesienia w drugi koniec Polski nie rekompensuje im raczej różnica w kwocie dotacji. Wystarczy popatrzeć na strefy ekonomiczne - tam też same ulgi to za mało.

Według Domaszewskiego, zazwyczaj po te pieniądze unijne firmy sięgają, inwestując nie w nową działalność, a w uzupełnienie dotychczasowej, np. w nowe urządzenia, linie technologiczne. - Przeważnie jest to w miejscu dotychczasowej siedziby - dodaje.

- Wiele naszych firm nie może wykorzystywać nowoczesnych pomysłów na rozwój z powodu bariery finansowej - mówi ekonomista Anatoliusz Kopczuk. - I to jej przełamanie oraz pobudzenie do rozwoju "swoich" przedsiębiorstw uważam za najważniejszą funkcję dotacji.

Osiemdziesiąt milionów euro - tyle pieniędzy dla mikro, małych i średnich firm ma na lata 2007-2013 Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego z Regionalnego Programu Operacyjnego. Co oznacza, że podlaskie przedsiębiorstwa nie będą musiały - tak jak było w poprzednim rozdaniu - walczyć o pieniądze z puli centralnej i "wyrywać" je konkurencji z Mazowsza czy Wielkopolski.

Cała ta kwota zostanie wydana na pewno w regionie. Do boju o pieniądze z portfela Warszawy będą stawały więc tylko firmy duże (ponad 250 pracowników) i te, które chcą zainwestować więcej niż 8 mln zł.

Zasady przydziału dotacji wydają się teraz bardziej przyjazne niż w ubiegłym roku. Przypomnijmy - w latach 2004-2006 mikrofirma mogła dostać maksymalnie 200 tysięcy złotych, nie więcej jednak niż 65 procent całego kosztu projektu. Teraz taka sama firma może liczyć na pół miliona złotych i nie więcej niż 70 procent kosztu inwestycji.

Natomiast firmy małe i średnie mają szansę na dotacje nawet 4-milionową. W przypadku małej firmy nie może to być więcej niż 70 procent inwestycji, a średniej - nie więcej niż 60 procent wszystkich kosztów.