Ćwierćfinał

Turcja, jak dotąd, była mistrzem końcówek, w których strzelała bardzo ważne gole, co dało jej awans do ćwierćfinału. Okolejną niespodziankę będzie jednak niezwykle trudno.

Niemcy mogą mówić o wielkim szczęściu. Nie dość, że ograli Portugalię, bo sędzia nie zauważył wyraźnego faulu Michaela Ballacka przy strzeleniu trzeciego gola, to jeszcze teraz czeka ich ułatwione zadanie.

Bramkarz będzie obrońcą?

Turcja jest porozbijana kartkami oraz kontuzjami i trener Fatih Terim będzie miał do dyspozycji tylko czternastu piłkarzy.

Czerwona kartka eliminuje z gry bramkarza Volkana, żółte - Toncaya, Emre Asika i Ardę. Kontuzjowani są: kapitan drużyny i strzelec decydujących bramek w meczu z Czechami (3:2) Nihat Kahveci, Emre Gungor, Emre Belozoglu, Servet i Tumer.
W tej sytuacji selekcjoner pół żartem, pół serio stwierdził, że na pozycji stopera wystawi... trzeciego bramkarza, Tolgę.

Loew jest w komfortowej sytuacji w porównaniu z tureckim odpowiednikiem, bo ma do dyspozycji wszystkich piłkarzy. Może zatem zaskoczyć rywali ustawieniem, tak jak to uczynił w meczu z Portugalią (3:2), gdzie po raz pierwszy zagrali w układzie 4-5-1 z Miroslavem Klose w ataku, a Lukasem Podolskim i Bastianem Schweinsteigerem na skrzydłach.

Ich siła tkwi w zaskoczeniu

Mimo wszystko Niemcy nie czują się wielkimi faworytami i zachowują ostrożność. Menedżer reprezentacji Oliver Bierhoff ostrzega, że najpierw trzeba pokonać Turków, a dopiero potem należy myśleć o finale.

- Jak słyszę, że ktoś teraz mówi o decydującym meczu w Wiedniu, próbuję go hamować przed tak optymistycznym nastawieniem. Czeka nas bardzo trudny bój z Turkami - podkreśla były reprezentant kraju.

Przed półfinałowym rywalem swoich kolegów ostrzega także kapitan ekipy - Ballack.

- Trudno ich ocenić, bowiem jako zespół mają wiele twarzy. Ich siła polega na nieuporządkowanym stylu gry i zaskoczeniu - uważa niemiecki pomocnik. n