Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud zabłudowski. Zjawa krążyła nad Zabłudowem

Jerzy Doroszkiewicz
jedna z wielu pielgrzymek przybywających na łąkę koło Zabłudowa w 1965 roku
jedna z wielu pielgrzymek przybywających na łąkę koło Zabłudowa w 1965 roku Zbiory IPN Białystok
13 maja 1965 roku, 14-letniej Jadwidze Jakubowskiej miała się objawić Matka Boska. Ani dziewczynka, ani jej rodzice, ani osoby, które uwierzyły w cud, nie spodziewały się, że będzie on początkiem jednej z największych bitew, jakie milicja stoczyła z ludnością cywilną po II wojnie światowej. Historia sprzed pół wieku stała się filarem publikacji Macieja Krzywosza „Cuda w Polsce Ludowej”. Książkę wydał białostocki oddział Instytutu Pamięci Narodowej.

Dziś od końca wojny dzieli nas ponad 70 lat, wtedy były to zaledwie dwie dekady. W Zabłudowie mieszkało około 1500 osób, a przyjeżdżający później do miasteczka dziennikarze widzieli w nim obraz nawet nie Polski B, ale dużo dalszych liter alfabetu. I taka optyka nie wynikała z zamówień komunistycznej propagandy, ale z rzeczywistości. Nie zmienia to faktu, że to właśnie ubogiej rodzinie Jakubowskich przydarzyła się historia, która jeszcze w latach 60. stała się kanwą reportażu, źródłem fantastycznych plotek, kulą śniegową objawień, wreszcie symbolem oporu ludu wobec ateistycznej władzy. Ale też źródłem podziałów mieszkańców miasteczka i województwa białostockiego - na tych, którzy uwierzyli i tych, którzy kpili.

Była bardzo piękna

Znany w tamtym czasie warszawski reporter Jerzy Ambroziewicz przez dwa lata przyjeżdżał do Zabłudowa, by stworzyć reportaż „Apokalipsa”. Wtedy bez problemu mógł zajrzeć do akt prokuratorskich, gdzie matka 14-latki opowiadała o relacji córki ze spotkania z Maryją: „Była bardzo piękna... Ubrana w białą suknię i niebieski płaszcz, na głowie miała koronę. Oczy miała niebieskie... Unosiła się w obłoku”. W dodatku Maryja miała za pośrednictwem dziewczynki nakazać ludziom modlitwę i nawrócenie się, zagrozić karami swojego Syna i zapewnić Jadwigę, że jej mama wyzdrowieje.

Najpierw rodzice nie uwierzyli córce, później opowiedzieli o objawieniu proboszczowi, który potraktował ich sceptycznie i zalecił utrzymać sprawy w tajemnicy. Jakubowscy jednak nie wytrzymali. Tydzień później Matka Boska znów miała ukazać się dziewczynce, w dodatku zapowiadając kolejne objawienie, na niedzielę 30 maja. Nastolatka mówiła o nich na zabłudowskiej łące tak sugestywnie, że wiele osób opowiadało później reporterowi, że czuło obecność Matki Boskiej, choć niczego nie widziało.

W czasach, gdy telefon był rzadkością

Autor niezwykle wnikliwego opracowania „Cuda w Polsce Ludowej” dr Maciej Krzywosz, specjalista od zjawisk mirakularnych z Uniwersytetu w Białymstoku, na kartach wydanej właśnie przez białostocki oddział IPN książki, jak najbardziej wszechstronnie analizuje nie tylko fakt wystąpienia cudu, ale także towarzyszącą mu otoczkę społeczną, polityczną, czy wręcz propagandową. Jego zdaniem, głównym źródłem rozprzestrzeniania się informacji o „cudzie” była komunikacja autobusowa, popularnie zwana pekaesem. Trzeba bowiem pamiętać, że 20 lat po II wojnie światowej na telefoniczne rozmowy międzymiastowe, szczególnie w mniejszych miejscowościach, trzeba było długo czekać. O ile w ogóle ktoś posiadał prywatny telefon. Stąd taka rola autobusów PKS, gdzie ludzie podczas podróży przekazywali sobie sensację z ust do ust.

Warto przypomnieć, że pół wieku temu niepodzielną władze w Polsce Ludowej sprawowali przedstawiciele Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Organizacji w założeniach ateistycznej, i jak to się wówczas mawiało, postępowej. Od czasu przejęcia w 1956 roku władzy nad tą partią przez Władysława Gomułkę, w białostockim komitecie (przy dzisiejszym placu Uniwersyteckim, w budynku mieści się Wydział Historyczno-Socjologiczny Uniwersytetu w Białymstoku) rządził niepodzielnie Arkadiusz Łaszewicz. W powszechnej opinii był Białorusinem, choć Maciej Krzywosz przytacza opinię Włodzimierza Pawluczuka, który twierdzi, że ówcześni partyjni dzielili się na byłych katolików i byłych prawosławnych. Tak, czy inaczej, nielubiany przez zwykłych obywateli „Arkaszka” był przedwojennym działaczem Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Białorusi. Być może źdźbło prawdy tkwi też w legendzie, iż Stalin przyznając Białostocczyznę Polsce, miał zastrzec, że w tym regionie pierwszym sekretarzem, czyli faktycznie władcą tej części Polski, zawsze będzie Białorusin. Według niektórych publicystów właśnie dlatego po upadku Gomułki, Łaszewicz utrzymał swoje stanowisko do stycznia 1972 roku. Bo rządzący od ponad roku partią Edward Gierek nie chciał od razu obsadzać w Białymstoku na najwyższym stołku Polaka, by nie zadrażniać stosunków ze Związkiem Sowieckim.

Największa bitwa z cywilami od czasów wojny

Arkadiusz Łaszewicz był też oficjalnie odpowiedzialny za sukces frekwencyjny i pomyślny przebieg zaplanowanych na niedzielę, 30 maja 1965 roku, wyborów do Sejmu i rad narodowych. A przecież Matka Boska zapowiedziała 14-letniej Jadwidze swoje ponowne objawienie. Fama rozniosła się na tyle daleko, że na łące, gdzie dziewczynka spotykała się z „cudem” pojawiały się kwiaty, w dzień gromadziły się dzieci, wieczorem kobiety. Nic dziwnego, że „Arkaszka” na dwa dni przed wyborami grzmiał na posiedzeniu egzekutywy KW PZPR, iż „podjęte już zostały odpowiednie kroki”. Za tym eufemizmem komunistycznego kacyka stały działania lokalnych esbeków pod kryptonimem „Zjawa” i przygotowania do pacyfikacji miasteczka w samym dniu wyborów.

Początkowo policji politycznej i zwykłym mundurowym mogło się wydawać, że panują nad sytuacją. Od godziny 14 do 21 nie wpuścili do Zabłudowa około 1800 samochodów, 1000 motocykli i 500 rowerzystów. Jednak chęć uczestniczenia w cudzie była silniejsza. Ludzie nie tylko z województwa białostockiego szli przez pola, lasy, przechodzili wpław przez niewielką rzeczkę Rudnia.

Według raportu tajnego współpracownika bezpieki, przed godziną 16 dwustuosobowy tłum siłą wyprowadził 14-latkę z domu. Około 30-letni mężczyzna zaniósł Jadwigę na łąkę, gdzie było około dwóch tysięcy osób. Był tam też ówczesny terenowy korespondent TVP, białostocki fotografik Zdzisław Rynkiewicz, który tę scenę nagrał (zarekwirowana dzień później szpula z filmami po latach odnalazła się w archiwach IPN).

O godz. 16.25 rozpoczęła się regularna bitwa. Przez ponad pół godziny w ruch poszły policyjne pały, petardy, gazy łzawiące, wreszcie broń palna. Zastępca komendanta wojewódzkiego MO do spraw bezpieczeństwa w Białymstoku meldował: „zużyto 220 granatów łzawiących, 37 sztuk amunicji kal. 7,62 mm, 28 funkcjonariuszy zostało rannych, w tym czterech wymagało pomocy lekarskiej. Jeden postrzelony cywil trafił do szpitala. Wybito 15 szyb samochodowych, i.t.p.” . Przeciwko temu arsenałowi cywile mieli tylko kamienie. Za prawdziwy cud można uznać, że nikt nie zginął. Kiedy ZOMO-wcom skończyły się granaty, a strzelanie w powietrze nie przyniosło rezultatu, w tłum wjechała 30-osobowa grupa mundurowych i wyprowadziła z okrążenia ugrzęzły w błocie sprzęt i otoczonych przez wściekły tłum komunistycznych siepaczy. Co ciekawe, postrzelony dostał później 10 tys. zł odszkodowania. Tę spektakularną w skali całej Polski Ludowej bitwę wygrało społeczeństwo.

Krajobraz po „cudzie”

Przez cały czerwiec 1965 roku władza spokojnie inwigilowała miejsce cudu i rodzinę Jakubowskich. Fama rozeszła się po kraju, do Zabłudowa ciągnęli „pielgrzymi” z całej Polski. Komuniści do kontrataku przystąpili dopiero w połowie czerwca. Zaczęli od przygotowania propagandowego.

W lokalnej „Gazecie Białostockiej”, „organie KW PZPR” ukazał się wykoncypowany przez anonimowego esbeka niepodpisany tekst „Tak rodzą się mity”, gdzie 14-letnią Jadwigę przedstawiono jako niedorozwiniętą, a jej matkę jako neurasteniczkę. 29 czerwca w tej samej gazecie reportaż z Zabłudowa opublikował Edward Redliński. Pochodzący ze wsi literat, z zapałem „wykształciucha” barwnie wyśmiewał zabobony i rytuały mieszkańców miasteczka, którzy w cud uwierzyli. Trzy dni wcześniej do aresztu trafiła 57-letnia Emilia Michałowska, autorka prymitywnej pieśni „Dzieweczka z miasteczka” opowiadającej o objawieniach Jadwigi Jakubowskiej. Przypuszczając atak esbecy nie wahali się użyć przeciwko naiwnej tercjarce z białostockiego kościoła farnego prokuratora, który oskarżył ją o „nadużywanie wolności wyznania przez rozpowszechnianie pism zawierających wiadomości o rzekomych wydarzeniach religijnych...”. Kobieta ręcznie przepisywała swój utwór i na prośby ludzi im wysyłała (biorąc jedynie 60 gr na znaczek pocztowy).

Wreszcie, w nocy z 11 na 12 lipca, ZOMO-wcy usunęli modlących się z miejsca objawienia. Ponieważ w pobliżu znajdowało się zagłębienie z wodą, po którą przyjeżdżali ludzie z całej Polski, władza ogłosiła kwarantannę dla Zabłudowa. Pielgrzymi musieli się obowiązkowo szczepić, za wejście na cudowną łąkę płacić słone mandaty, a najbardziej niepokornych policja polityczna umieszczała w szpitalu zakaźnym. 14 lipca matkę Jadwigi najpierw przebadał psychiatra, a później została aresztowana. Za kratami przesiedziała równo miesiąc.

Sceptycznie do cudu od początku odnosił się Kościół katolicki. Żeby mieć pewność, esbecy stale korzystali z usług ks. Bronisława Poźniaka posługującego się jako tajny współpracownik pseudonimem „Janek”. Informował on SB na bieżąco o sytuacji na plebanii w Zabłudowie.

Czyja Matka Boska

Przejeżdżając przez Zabłudów trudno nie zauważyć sąsiadujących ze sobą równie potężnych gmachów - kościoła i cerkwi. Dr Maciej Krzywosz w swoich rozważaniach nad zjawiskami mirakularnymi pochylił się także nad stosunkiem prawosławnych do „cudu”. Tu autor opiera się przede wszystkim na ankiecie przeprowadzonej w Zabłudowie - dopiero w 2002 roku - przez Instytut Socjologii. - To jedne modlili się po polsku, a potem dawaj po rusku - mieli mówić ankietowani. A że na zabłudowską łąkę, szczególnie po wygranej bitwie z milicją, a więc jeszcze jednym i to najbardziej namacalnym cudzie, zaczęli przybywać pielgrzymi z całego kraju, przy okazji udała się swego rodzaju promocja nieznanego w innych rejonach Polski wyznania. Podobno ludzie mieli pytać śpiewających po białorusku i ukraińsku pieśni religijne, co to za wiara i prosić, by śpiewali. Jednak, kiedy 19 czerwca pielgrzymka prawosławnych zwolenników cudu zostawiła na łące swoje krzyże, po tygodniu zostały wyrwane i rzucone pod mur otaczający zabłudowską cerkiew.

Esbeckie notatki przytaczają zaś pochodzące z nizin społecznych opinie, że „Kacapom Matka Boska nie ukazuje się”. Szczwany wywiadowca SB uzyskał jednak od ojca Jadwigi Jakubowskiej informację „że to nieprawda”. Według esbeków w Boże Ciało prawosławni w Narewce mieli śmiać się z mariofanii w Zabłudowie, a zaangażowana w kultywowanie modłów Nadzieja Kalinowska z Zabłudowa miała mieć pretensje, że „prawosławni w swej większości nie poparli cudu”. „Cud” wywołał też rozliczne konflikty i animozje wśród mieszkańców Zabłudowa. Przeciwnicy uważali, że został wywołany przez samych Jakubowskich dla osiągnięcia korzyści finansowych od nadciągających pielgrzymów.

51 lat później

Kiedy Piotr Nesterowicz stworzył swój opromieniony w ubiegłym roku literacką nagrodą prezydenta Białegostoku fabularyzowany reportaż „Cudowna”, pamięć o „cudzie zabłudowskim” odżyła w świadomości całej Polski. Któż bowiem mógł pamiętać wydany w 1968 roku reportaż Ambroziewskiego, niewiele osób miało szansę na żywo zobaczyć świetny spektakl Teatru Wierszalin, nota bene wykorzystujący fragmenty sławnego filmu Zdzisława Rynkiewicza.

„Cuda w Polsce Ludowej” w bardzo kompleksowy sposób ukazują nie tylko sam przebieg wydarzeń w Zabłudowie, ale kompetentnie objaśniają polityczne podłoże innych podobnych wydarzeń, przypominają strukturę powojennego społeczeństwa, po części też tłumaczą brutalność i bezwzględność komunistów. Nie epatują donosami wyjętymi z teczek, raczej ukazują nieznane wielu oblicze powojennej Polski. Mimo że „cudy” pojawiały się w różnych rejonach kraju, na pewno życie w komunistycznym reżimie do najcudowniejszych nie należało. Ta książka pozwala w sposób obiektywny ustrzec się złudnej nostalgii za PRL.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny