Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chłopcy bili dziewczyny rózgami

Julita Januszkiewicz
Dzieci z Suraża uczyły się ozdabiać świąteczne jajka. Pokazała im to Marzanna Chodorowska z Domu Kultury w Surażu.
Dzieci z Suraża uczyły się ozdabiać świąteczne jajka. Pokazała im to Marzanna Chodorowska z Domu Kultury w Surażu. Fot.Julita Januszkiewicz
Dawniej świąteczne potrawy musiały być własnej roboty. A jajka zdobiono według podlaskiej tradycji. O tym jak kiedyś świętowano i bawiono się opowiadają Wiktor Litwińczuk i Zdzisław Byculewicz z Suraża.

Święta Wielkanocne to jedne z najbarwniejszych i najweselszych dni w roku. To święto, w których zwyczaje ludowe przeplatają się z tradycją kościelną.

Do Wielkanocy przygotowuje nas czterdziestodniowy Wielki Post.

- Zaczyna się on w Środę Popielcową. Dawniej naczynia myto żwirem i popiołem. Tak czyszczono je z tłuszczu. Zdarzało się, że jeszcze z Tłustego Czwartku, czyli Zapustów zostawały pączki, które czerstwiały. Ale nie można było ich jeść aż do Wielkanocy - podkreśla Wiktor Litwińczuk, kustosz suraskiego Muzeum Archeologicznego, a zarazem pasjonata historii.

Świąteczne kucharzenie

Wtedy nie jedzono mięsa, ale ryby. Tych w Surażu nie brakowało, przecież leży nad rzeką. Jedzono też grzyby, oraz kapustę.

Kiedyś przygotowania do świąt wyglądały inaczej. Najpierw gospodynie porządkowały dokładnie obejście. Bielono i wietrzono domy, sprzątano pokoje. Potem zaczynało się świąteczne kucharzenie.

Wiktor Litwińczuk opowiada, że czterdzieści lat temu wszystkie potrawy na świątecznym stole były własnoręcznie przygotowane. Kupowanie wędlin i ciast to był wstyd.

- Na tydzień przed Wielkanocą zabijano najbardziej tłustego wieprza. Mięso miało być też świeże i smaczne - wspomina Wiktor Litwińczuk, kustosz muzeum etnograficznego.

Wkładano mięso do dużego glinianego naczynia, posypywano solą, przyprawiano i marynowano. Wędzono szynki, kiełbasy, boczki. Szykowano na zapas, bo jadła musiało być bardzo dużo.

- Mało potraw w święta oznaczało biedę - podkreśla pan Litwińczuk.

Na stole królowało pieczone, młode prosię. Ale najpierw trzeba było je przyrządzić. Mięso marynowano i przyprawiano, a potem pieczono.

- Na koniec w pyszczek wkładano jajko, by tradycji stało się zadość. Prosię nadziewano też farszem z mielonej wątroby. Upieczone na kolor złoty mięso krojono na grube porcje. I jedzono z chrzanem - opowiada Litwińczuk.

Ciasta domowej roboty

Na kilka dni przed Wielkanocą roznosił się po domu zapach wypieków. Gospodynie zaczynały piec świąteczne ciasta już w Wielki Czwartek. To oznaczało, że święta tuż, tuż... Wśród wielkanocnych słodkości królowały przepyszne baby, mazury, sękacze, serniki, drożdżówki.

- Ciasta pieczono w dużych blachach, a baby w zdobionych donicach. Aż się zarumieniły. Na koniec smakołyki zdobiono makiem cukrowym. Ot takim kolorowym, kupowanym w sklepie. Ciasta mocno lukrowano, lub posypywano kruszonką. Niektóre, zdolniejsze gospodynie robiły jeszcze napis "Wesołego Alleluja" - uśmiecha się pan Wiktor.

W domu musiało też pachnieć pieczywem więc kobiety piekły chleb.

- Był to obowiązek i zwyczaj. Bez domowego chleba święta były nieważne - przekonuje Litwińczuk. - Na spód blachy kładziono suszony liść kapusty lub tataru. Dodawał on wypiekowi aromatu, który potem roznosił się po izbach. Wtedy czuło się, że już są święta. Był też zwyczaj pieczenia "chleba z duszą", gdy do gotowego ciasta wkładano szynkę, boczek, kiełbasę. To był delikates.

Wielkie kosze wielkanocne

Pół wieku temu każda szanująca się gospodyni wstydziłaby się też postawić na stole, kupione w sklepie, napoje. Bo dawniej wszystko musiało być domowej roboty. Do miasta jeżdżono tylko po cukier, proszek do pieczenia, sól. Na stole obowiązkowo musiał być kompot z suszu, kwas chlebowy i podpiwek.

- Najpierw gotowano buraki cukrowe. Do wywaru dodawano skórki chleba i drożdże. Napój rozlewano do butelek i szczelnie zamykano. Przez dobę stały w piwnicy, w chłodzie, bo inaczej pękałyby - przyznaje kustosz z Suraża.

W Wielką Sobotę święcono potrawy. Dawniej święconki były inne. Od współczesnych różniły się wielkością koszy.

- Były duże i podłużne. Musiały się w nich zmieścić wszystkie kulinarne rarytasy. Święcono tyle jedzenia, by na święta starczyło całej rodzinie - opowiada pan Litwińczuk.

Koszyki zasłaniano śnieżnobiałą, wykrochmaloną, haftowaną serwetą, przystrajano mitrem i widłakiem (zwanym wężownikiem). Gospodynie wkładały tam jaja, białą kiełbasę, chleb i ciasta.

W Surażu święcono pokarmy w kościele. Ale na wsiach znoszono kosze do jednej gospodyni. Przyjeżdżał ksiądz i święcił.

Tradycją Wielkanocy było też malowanie jaj. Dawniej zdobiono je tradycyjnie, czyli w cebulniku. Miały piękny, brązowy kolor. A na koniec smarowano je tłuszczem. Niektóre rysowano woskiem, a na innych skrobano wzory.

- Pierwszy dzień Świąt był bardzo rodzinny. Podczas śniadania dzielono się jajkiem i darowano sobie grzechy. Potem świętowano - opowiada pan Wiktor.

Zwyczaje

W Surażu popularne było bierzmowanie dziewcząt przez chłopców w Palmową Niedzielę.

- U sąsiadów było pięć dziewcząt. Chłopcy umawiali się już rano. Nagle otwierali drzwi i wpadała zgraja do izb. Pierzyny podnoszono i palmowano dziewczyny rózgami. Aż pióra i koszule fruwały - śmieje się Zdzisław Byculewicz z Suraża.

Gospodarze w pierwszy dzień świąt, po Rezurekcji wracali do domów furmankami. Pędzili jak szaleni, bo kto wygrał wyścig, miał mieć najlepsze plony.

W wielkanocny poniedziałek oblewano się wodą. Najstarsi pamiętają, że był to jeden z najweselszych dni w roku: - Łapano dziewczyny i wrzucano do koryt, w których pojono krowy. Ale dziewczyny nie dawały za wygraną i też oblewały kolegów - śmieje się Byculewicz.

Popularne było taczanie pisanek tak, by trafić jedną w drugą. Trzy wybicia dawały wygraną.

Wiktor Litwińczuk i Zdzisław Byculewicz o dawnych zwyczajach wielkanocnych opowiadali niedawno w suraskim Domu Kultury.

- Zajęcia organizujemy dwa razy do roku, przed Wielkanocą i Bożym Narodzeniem. Pokazujemy dzieciom jak strojono chałupy, jakie było wielkanocne wzornictwo podlaskie - tłumaczy Marzanna Chodorowska, instruktor.

- Bardzo podobały mi się opowiadania o świątecznych zabawach. Dowiedziałem się też, jak zdobić jajka - mówił ośmioletni Hubert Kamiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny