Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budżet obywatelski. PiS jest za, PO nie chce

(art)
białostocki radny PiS jest za, PO nie chce
białostocki radny PiS jest za, PO nie chce Archiwum
Radni Sopotu przeznaczyli 3 mln zł na tzw. budżet obywatelski. Czy w Białymstoku może być podobnie?

Rafał Rudnicki, radny miejski PiS: Rozruszałoby to lokalne społeczności

Idea, by jak największa liczba mieszkańców decydowała o tym, na co mają być przeznaczane miejskie pieniądze jest bardzo dobra. Może się to odbywać, tak jak w Sopocie, w formie głosowania na forum mieszkańców, lub też - tak jak np. w Gdańsku - poprzez działalność rad osiedlowych.

Myślę, że w naszym mieście bardziej przyjęłoby się to drugie rozwiązanie, tym bardziej, że do 2006 roku, rady u nas działały. Zostały zniesione, bo wybory ich członków nie cieszyły się zbyt dużą frekwencją. Moim zdaniem było to błędem. Jeśli ludzie zauważyliby, że dzięki istnieniu rad udało się np. wyremontować przedszkole, na następne wybory przyszłoby zapewne więcej osób i z czasem frekwencja byłaby coraz wyższa.

Rady na pewno zaktywizowałyby lokalne społeczności i były niezłym pośrednikiem między władzami miasta, a mieszkańcami. Wiadomo przecież, że o problemach tych ostatnich najlepiej wiedzą oni sami. Czasami remontuje się chodnik, tam gdzie mógłby on jeszcze kilka lat posłużyć, a zapomina np. o miejscach, gdzie chodników w ogóle nie ma.

Udział społeczności lokalnych w procesie decydowania o podziale pieniędzy eliminowałby tego typu sytuacje. Warto jednak, aby - zakładając, że decydujemy się na wariant sopocki - od samego początku było jasno powiedziane, że mieszkańcy mogą przeznaczać pieniądze tylko na cele gminy, tak, by nie dopuścić do sytuacji, że z publicznych pieniędzy realizowane są np. jakieś prywatne inwestycje.

Dlatego ważne jest to, by wprowadzając jakieś formy demokracji bezpośredniej, pamiętać o potrzebie prowadzenia swego rodzaju kampanii edukacyjnej, dzięki której mieszkańcy będą mogli przekonać się np. o tym, że od ich decyzji wiele zależy. Uważam, że nie trzeba bać się ludzi i ich pomysłów. Nie wszyscy są przecież populistami. Obecnie mój klub czeka na odpowiedź władz miasta w sprawie zgłoszonego przez nas projektu przywrócenia rad osiedlowych. Chcemy obniżyć przy tym próg wyborczy, niezbędny do ważności wyborów, z obowiązującego przed kilku laty 5 do 3 proc. osób uprawnionych do głosowania.

Zbigniew Nikitorowicz, radny miejski PO: To byłaby tylko demokracja wiecowa

Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, by np. decyzja o budowie drogi była podejmowana przez samych mieszkańców. Mogłoby przecież dojść do sytuacji, w której ci, którzy potrafią się bardziej niż inni zorganizować, będą przyznawać pieniądze tylko na własne inicjatywy. Prowadziłoby to do tego, że miejskie pieniądze byłyby przeznaczane na spełnianie jakich populistycznych, czy wręcz wiecowych postulatów. Na decyzje trzeba przecież patrzeć przez pryzmat całego miasta. Od tego jest wybrany przez mieszkańców prezydent i radni miejscy. To oni ponoszą odpowiedzialność - też przed takimi instytucjami jak Najwyższa Izba Kontroli - co do racjonalności określonych wydatków.

Poza tym, zarzut, że obecnie mieszkańcy nie uczestniczą w procesie decyzyjnym jest nieprawdziwy. Podczas tworzenia budżetu brane są pod uwagę m.in. opinie organizacji pozarządowych i wnioski poszczególnych radnych, którzy reprezentują mieszkańców określonych części miasta. Sam pamiętam, jak zgłosili się do mnie przedstawiciele komitetu, który chciał remontu ul. Nowowarszawskiej.Odnowioną ulicę oddano do użytku w zeszłym roku.

Stąd też uważam, że stosowanie takich rozwiązań jak rady osiedlowe, jest sensowne tylko w większych miastach, gdzie jeden radny reprezentuje bardzo dużą liczbę mieszkańców. U nas tak nie jest. Radni znają problemy swoich osiedli. Łatwo też się z nimi skontaktować i przedstawić swoje pomysły. Dowodem, że właśnie w ten sposób rozumują białostoczanie jest fakt, że - w porównaniu do frekwencji w wyborach samorządowych - bardzo niewielu uczestniczyło przed kilku laty w wyborach na członków rad osiedlowych. Trzeba też pamiętać, że nie miały one tak naprawdę żadnych poważnych kompetencji. Mogły jedynie poddawać swe pomysły pod rozwagę władz miasta. Stanowiło to niepotrzebny szczebel pośrednictwa między mieszkańcami, a władzami. Wszystkie sesje rady miasta i spotkanie w ramach poszczególnych komisji są przecież otwarte. Każdy może przyjść i zgłosić swój pomysł. Myślę, że powinniśmy się tego trzymać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny