Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Pracownicy DPS przy ul. Świerkowej zarzucają dyrektorce poważne zaniedbania. Brak reżimu sanitarnego, mieli objawy i pracowali

Izolda Hukałowicz
Izolda Hukałowicz
Dom Pomocy Społecznej przy ul. Świerkowej
Dom Pomocy Społecznej przy ul. Świerkowej Wojciech Wojtkielewicz
Pracownicy domu pomocy społecznej przy ul. Świerkowej w Białymstoku twierdzą, że reżim sanitarny w ich placówce jest fikcją. Zarzucają dyrektorce m.in. to, że podział na strefę brudną i czystą nie jest przestrzegany, a pracownicy z objawami zakażenia nie zostali odsunięci od pracy. Dyrektorka odpiera zarzuty.

W drugiej połowie listopada informowaliśmy, że w domu pomocy społecznej przy ul. Świerkowej w Białymstoku pojawiło się ognisko koronawirusa. Wówczas zakażonych było 13 mieszkańców i część personelu. Dyrekcja zapewniała, że wszystkie jednostki w placówce objęte zostały ścisłą izolacją i reżimem sanitarnym.

Prawie trzy tygodnie później ognisko koronawirusa w DPS-ie przy ul. Świerkowej nadal jest aktywne, choć jak zapewnia Urszula Styczyńska, dyrektor placówki, sytuacja jest opanowana. Urszula Styczyńska nie umiała określić konkretnej ilości zakażonych pensjonariuszy i pracowników. Potwierdziła, że kilka osób jest hospitalizowanych, niektórzy już wrócili ze szpitali. Niestety, kilku pensjonariuszy zmarło z powodu COVID-19 - jedna osoba w domu oraz cztery w szpitalach.

Pracownicy zarzucają dyrekcji zaniedbania

Tymczasem pracownicy DPS-u twierdzą, że sytuacja w ich domu wcale nie jest pod kontrolą. Zarzucają dyrektorce szereg zaniedbań, które w ich opinii narażają ich i mieszkańców na ryzyko zakażenia.

Według osób pracujących w jednym z największych w regionie DPS-ów podział na strefę czystą i brudną jest fikcją i ogranicza się jedynie do napisów na drzwiach i ścianach. Zakażeni pensjonariusze mieli być wymieszani ze zdrowymi.

- Nie tworzymy oddziałów covidowych. Podzieliliśmy dom na strefy czyste i brudne. Izolujemy pensjonariuszy w pokojach i nie mieszamy osób chorych ze zdrowymi - komentuje Urszula Styczyńska.

Według pracowników w domu brakuje środków ochrony osobistej, a dyrekcja każe oszczędzać na fartuchach i rękawicach. Osoby mające kontakt z chorymi mieli nosić zwykłe fartuchy, w tym konserwatorzy, którzy usłyszeli, że nie należą im się one.

- To nieprawda - odpiera zarzuty Urszula Styczyńska. - Pracownicy mają specjalne kombinezony i mają do tego fartuchy barierowe, rękawice oraz maseczki. I mogą z nich zawsze korzystać.

Pracownicy podnoszą też kwestię braku personelu, zwłaszcza pielęgniarek. Jedna pielęgniarka miała poruszać się po całym domu, zarówno w strefie brudnej i czystej.

- Nawet jeśli zdarzył się taki wypadek losowy, że jedna pielęgniarka musiała poruszać się po kilku odcinkach, to używała pełnego zabezpieczenia - odpiera dyrektorka.

Osoby pracujące w DPS-ie przy Świerkowej zwróciły też uwagę na to, że nie są testowani pod kątem koronawirusa, a dwie pracownice, które pojawiły się w placówce z objawami choroby, nie zostały odesłane do domów. Potem okazało się, że są zakażone.

- Nasi pracownicy są poddawani testom. Osoby dodatnie są na izolacji i nie są drugi raz testowane. Natomiast pracownicy, którzy są ujemni będą jeszcze raz testowani - zapewnia Urszula Styczyńska. - Co do tych dwóch pań, to taka sytuacja miała miejsce, ale miały one odzież ochronną i były w maseczkach. Zrobiły tez test antygenowy, który wyszedł ujemny. Dopiero potem okazało się, że są jednak zakażone.

Pracownicy zarzucają też dyrektorce, że nie ozonuje pomieszczeń, a pensjonariusze pozbawieni są rehabilitacji i opieki, która zapobiegałaby powstawaniu odleżyn i przykurczów.

- Nie ozonujemy pomieszczeń z uwagi na zdrowie mieszkańców. Ozon zabija nie tylko wirusy, ale tak naprawdę niszczy wszystko, co żyje - tłumaczy szefowa białostockiego DPS-u. - Z kolei odnośnie rehabilitacji mieszkańców, to w tej chwili rzeczywiście nie są rehabilitowani z uwagi na izolację. Natomiast opiekunowie i pielęgniarki prowadzą cały czas profilaktykę przeciwodleżynową.

Miasto i sanepid zbadają sprawę

Informacje o sytuacji w domu pomocy społecznej przy ul. Świerkowej dotarły do Urzędu Miejskiego w Białymstoku.

- Potwierdzamy, że takie zgłoszenie do nas wpłynęło - informuje Eliza Bilewicz z białostockiego magistratu. - Potrzebujemy czasu, aby je przeanalizować i się do niego odnieść.

Również Państwowa Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Białymstoku zna już sprawę.

- Kilka dni temu wpłynęła do nas skarga pracowników i uruchomiliśmy procedurę administracyjną - mówi Urszula Połowianiuk, zastępczyni powiatowego inspektora sanitarnego w Białymstoku. - Zwrócimy się do dyrekcji o wyjaśnienie całej sytuacji i przeprowadzimy kontrolę.

Jak zaznacza Urszula Połowianiuk, bezpośrednia kontrola w DPS-ie w tej chwili jest niemożliwa ze względu na aktywne ognisko koronawirusa:

- Na pewno nie będzie to wyglądało tak, że wejdziemy na oddziały, gdzie są zakażeni. Musimy też dbać o bezpieczeństwo naszych pracowników. Niemniej, dokładnie sprawdzimy i zweryfikujemy całą sytuację.

Tu oglądasz: Koronawirus – nowe objawy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny