Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostockie kompleksy

Adam Dobroński [email protected] tel. 085 748 95 47
Kompleksy nie są bynajmniej specjalnością tylko białostoczan. W wielu przypadkach u ich podstaw leżą zresztą obiektywne przyczyny. Na kompleksy skazani są przede wszystkim będący w mniejszości, szykanowani, zagrożeni utratą tożsamości. Dlaczego u nas są one tak trwałe i krzewią się także wśród społeczności dominujących?

Zacznę od pytania na miarę małej prowokacji. Czy w Białymstoku mógłby zagościć na dłużej następca Stańczyka? Czy mogłaby powstać loża (klub) szyderców? A może frakcja określająca się przekornie jako antybiałostocka? To było dotychczas niemożliwe, bo takie postawy mogą się ujawniać w społecznościach emanujących siłą, znających swą wartość, wyzbytych kompleksów. Wielcy nie muszą powtarzać, że takimi właśnie są, to po prostu widać i czuć. I nie muszą alergicznie reagować na każdy głos krytyczny, nawet jeśli rzeczywiście zdarzył się błąd, kogoś pominięto, czegoś nie doceniono. Białystok ma jednak swoje klimaty, wynikające między innymi z okrutnie dziurawej pamięci historycznej. A do tego sformatowanej z użyciem różowych okularów. Przyznaje, że sam do tego pióro przykładałem. Niczego dziś nie zamierzam odwoływać, ale trzeba od czasu do czasu spojrzeć krytycznie i na własny wizerunek.

Trudne narodziny

Z przyczyn wiadomych ośrodek białostocki zaczął się kształtować kilka wieków później niż grody nad Bugiem, Narwią i Niemnem. Drohiczyn, Łomża i Grodno, a także kilkanaście obecnych siedzib władz gminnych wpisały się na karty historii średniowiecznej i piastowskiej. Białystok może co najwyżej odwołać się do bałamutnej bajki o Giedyminie polującym w 1320 roku na zwierzynę nad rzeką o białych stokach (brzegach). Co gorsze, wciąż nie znamy daty prawnych narodzin Białegostoku, czyli otrzymania przywileju miejskiego. Ten brak próbowano zatuszować, forsując datę 1 lutego 1749 roku. Szczęśliwie udało się przed miesiącem spojrzeć prawdzie w oczy i obchodzić 260. rocznicę "ponowienia praw miejskich". Niemniej we wstępie prezydenckim do bardzo udanego katalogu, wydanego z tej okazji, widnieje zdanie "Na rok 2009 przypada bowiem szczególny jubileusz - 260. rocznica nadania Białemustokowi praw miejskich". Historycy swoje, a miłośnicy swoje.

To dodam jeszcze jeden fakt, który wstydliwie się pomija. Staropolski Białystok stanowił przede wszystkim tło dla dworu właścicieli. Jeśli tu i ówdzie pisano "Wersal Podlaski", to miano na myśli bynajmniej nie miasto, a rzeczywiście wspaniały pałac i jeszcze bardziej podziwiane ogrody; oczywiście wraz z gospodarzami i gośćmi. Od kiedy zaczyna się wielka historia miasta? Ano od decyzji zaborczych władz pruskich, które właśnie Białystok ustanowiły stolicą wielkiego departamentu, z granicą południową na Bugu, a północną na Niemnie pod Kownem.

Wielkość

W 1807 roku legendarny Napoleon zrobił prezent carowi Aleksandrowi I w postaci obwodu białostockiego. Potwierdzono ten gwałt w 1815 roku w Wiedniu i aż do 19 lutego 1919 roku miasto nasze pozostawało poza Królestwem Polskim (mówiono "poza Polską"). To był początek nasilonej rusyfikacji, chwała więc pokoleniom, które w tak trudnych warunkach przechowały polskość.

Wróćmy jednak do prawd niechcianych. Dzięki carowi Mikołajowi I (dokładniej wskutek wprowadzania przez tego satrapę Europy w 1832 roku ceł na granicy z Królestwem Polskim) na terenie wspomnianego obwodu białostockiego rozwinął się przemysł włókienniczy. To był początek wielkiej kariery fabrycznego Białegostoku. Nigdy już później (II RP, PRL, III RP) nasze miasto nie było tak znanym centrum gospodarczym. "Manchester Północy" uchodził od lat 80. XIX wieku za największy ośrodek przemysłowy między Łodzią i Warszawą a Petersburgiem i Moskwą. Ale nie oszukujmy się, stało się tak głównie za sprawą zachodniego kapitału i miejscowej społeczności żydowskiej. Blasku miastu dodał również Ludwik Zamenhof, z ideą jednoczenia ludzi mówiących różnymi językami. Tamten czas potwierdził ponadto, że bezcenne dla Białostocczyzny są rynki wschodnie. Przypominam te prawdę, choć zdaję sobie sprawę, jak trudno jest obecnie godzić na kierunku wschodnim racje polityczne (podszyte historią) z gospodarczymi.

Międzywojnie

Trudno przecenić wagę zdarzeń zachodzących w naszym mieście między 11 listopada 1918 roku a 19 lutego 1919 roku. Tylko co mówiliśmy i pisaliśmy o tym. Białystok wrócił do macierzy, stał się stolicą województwa i to zaliczonego do centralnych.

Odkrywając historię dwóch białostockich dziesięcioleci, z zadowoleniem dostrzegliśmy sukcesy militarne i bogactwo życia duchowego, odrodzenie polskości. Pora jednak utrwalić tę smętniejszą prawdę, bo był to czas niemal ciągłych kryzysów ekonomicznych, porażającej nędzy, nawet walki o utrzymanie województwa. A jakże, stał Ritz i bywał w nim Kawelin, przybyło kilka markowych gmachów (na podobieństwo plomb w zabudowie postcarskiej), w ramach walki z wielkim kryzysem urządzono Planty. Powiększało się grono społeczników i twórców, witano znakomitości, pracowały szkoły i instytucje, defilowały pułki. Jeśli jednak ktoś poczyta "Dziennik Białostocki", to porazi go ilość anonsów o bezrobotnych i bezdomnych, głodujących sierotach, losie kalek, osób targających się na własne życie. Bieda była widocznie wszędzie, to z jej powodu tak długo wznoszono symbol tamtych lat - wspaniałą świątynię św. Rocha.

Charakterystyczne, że bezkrytyczni piewcy przedwojennego Białegostoku nie wspominają wartości, której zazdrościły miastu nad Białą inne ośrodki. Stanowiło ją zgodne współżycie różnych nacji. Nie idealne, bo codzienność skwierczała, ale bez dążenia do konfrontacji. Tym się pochwalmy! Ładnie o wspólnocie polsko-żydowsko-niemiecko-białorusko-rosyjskiej na podwórku przy ulicy Mazowieckiej 7 opowiada prezydent Ryszard Kaczorowski.

Mity i półprawdy

Nie mam miejsca, by dokonać przeglądu wszystkich półprawd utrwalanych przez lata, a związanych z dramatycznymi latami wojny i dwóch okupacji. Oto niektóre z nich, poprawiające nam samopoczucie, tyle że oprotestowane przez historyków: bitwa o Białystok 15 września 1939 roku (pisano nawet, że miała strategiczne znaczenie!), współpraca z okupantami wyłącznie osób z mniejszości narodowych (przeczy temu i wykaz zastrzelonych konfidentów), nasilona walka zbrojna w mieście (największą akcję wykonał w zasadzie samotnie Zbigniew Rećko). Do tego dodajmy opinie o budowaniu powojennych struktur państwowych (z MO i UB) tylko przez komunistów, co należałoby czytać, że Białorusinów i Żydów.

Białystok po lipcu 1944 roku budził współczucie. Miasto poniosło wyjątkowo ciężkie straty materialne i osobowe, a odbudowa przebiegała wolno. Złośliwi mówili, że to duża wieś wojewódzka, której mieszkańcy wyspecjalizowali się w balkonowej i łazienkowej hodowli królików. Na takim gruncie pleniły się mity. Rządzący promowali wizję miasta "czerwonego", szczęśliwego z racji sąsiedztwa województwa z bratnim ZSRR i wiernego partii. Opozycja przywoływała natomiast więzi z Wilnem, co miało świadczyć i o kresowej rzekomo metryce. Wspólnie wskazywano na wyjątkowe cechy charakteru mieszkańców, a w latach 70. za znaczący walor uznano kontrasty (cywilizacyjne).

Pomnik śledzia

Ucieszył mnie zamysł upamiętnia tej specyficznej ryby, mocno drażniącej powonienie. Starsi mają prawo do zachowania swoich uwrażliwień, w minionych dziesięcioleciach przyznawanie się do Białegostoku często przysparzało kłopotów. Pamiętam, jak dręczono mego współmieszkańca z akademika pytaniami w rodzaju: czy chodzące po Lipowej żubry (vel niedźwiedzie) muszą mieć światełka odblaskowe i tabliczki rejestracyjne? Kpiono nierzadko z zaśpiewu białostoczan, padały epitety typu: wieśniak znad Białki lub ruski, aluzje do atrybutów wiary prawosławnej, nadmiernego spożywania kartofli i picia koniaków puszczańskich.

W tym kontekście śledzik kojarzył się też nieprzyjaźnie, ale dziś to przecież rarytas. Czy zasłużył na pomnik? Chyba raczej na bardziej oryginalną ekspozycję?
Charakterystyczne, że nie ma w naszym mieście knajpki pod ulikiem, nie nawiązuje się do nazw żydowskich, starannie zaciera się wszelkie ślady z okresu powojennego. Czy też z powodu kompleksów? I pewnie dopiero młodsze roczniki, przejmujące stopniowo władzę i kasę, spowodują, że centrum Białegostoku będzie tyleż nowoczesne, co odmienne od utartych wzorców. Bo jak na razie zażarte spory dotyczyły rachitycznych drzewek, a wciąż toczy się bój o symbole (pomnik Marszałka, Płyta Nieznanego Żołnierza).

Zacząłem od małej prowokacji i w tym stylu chcę zakończyć. Kompleksy nie są bynajmniej specjalnością tylko białostoczan. W wielu przypadkach u ich podstaw leżą zresztą obiektywne przyczyny. Skazani na kompleksy są przede wszystkim będący w mniejszości, szykanowani, zagrożeni utratą tożsamości. Dlaczego u nas są one tak trwałe i krzewią się także wśród społeczności dominujących?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny