Berlinga: Pracownica sklepu sfingowała napad

Kamila M. potrzebowała pieniędzy na czynsz. Wymyśliła napad i kradzież w sklepie, w którym pracowała. Szczegóły dopracowała z Danielem K. Dlatego oboje wkrótce będę się z tego tłumaczyć przed sądem, bo prokuratura skierowała już akt oskarżenia przeciwko nim.
Oskarżeni odpowiedzą za kradzież, a Kamila M. dodatkowo też za zawiadomienie o przepełnieniu przestępstwa, którego nie było oraz za składanie fałszywych zeznań.

- Byłam na zapleczu. Usłyszałam, że wszedł klient. Od razu zostałam zaatakowana i straciłam przytomność. Jak się ocknęłam, nie było kasetki z utargiem - zeznała policjantom 22-latka, kiedy przyjechali na miejsce napadu przy ulicy Berlinga w Białymstoku. To było w grudniu ubiegłego roku. Napadnięta przeszła badania w szpitalu. Jednak lekarz nie znaleźli na jej ciele żadnych obrażeń, a już tym bardziej takich, które mogły doprowadzić do utraty przytomności.

Policjanci obejrzeli monitoring. Widać było dwóch sprawców w kapturach, którzy przeszli prosto na zaplecze. Jeden z nich tylko popchnął pracownicę, nie uderzył jej. Potem złodzieje skierowali się w miejsce, gdzie zwykle był dzienny utarg. Wyglądało to tak, jakby dokładnie wiedzieli, gdzie znajdują się pieniądze.
Właścicielka sklepu zeznała, że takie informacje miała tylko ona i trzy pracownice. Nikt więcej. To wzbudziło podejrzenia śledczych, dlatego tuż po przesłuchaniu zatrzymali Kamilę M.

Policjanci dotarli do jednego ze sprawców - Daniela K. Materiały wobec drugiego zostały wyłączone do odrębnego śledztwa. Jest poszukiwany.
Na ławie oskarżonych zasiądzie jeszcze Paweł N., który odpowie za paserstwo, ponieważ przyjął od Daniela K. 1500 złotych, które pochodziły z przestępstwa.
Sprawa trafi na wokandę białostockiego sądu rejonowego. Kamili M. i Danielowi K. grozi do pięciu lat więzienia.