Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bawią się na studiach. Powinni się uczyć by być potrzebym gospodarce.

Jan Winiecki
Wśród studentów obserwuje się ucieczkę od kierunków zapewniających dobrze płatną pracę, ale wymagających dużego zaangażowania się w proces studiów.
Wśród studentów obserwuje się ucieczkę od kierunków zapewniających dobrze płatną pracę, ale wymagających dużego zaangażowania się w proces studiów. Fot. sxc.hu
Młodzi ludzie nie chcą uczyć się przedmiotów ścisłych. Wybierają studia humanistyczne, po których trudniej o pracę.

Wśród studentów obserwuje się przesuwanie się zainteresowania od kierunków zapewniających dobrze płatną pracę, ale wymagających dużego zaangażowania się w proces studiów, do kierunków, które może nie stwarzają takich perspektyw awansu materialnego, ale dają więcej możliwości cieszenia się samymi studiami.

Spróbuję to wyjaśnić w kategoriach użytych przez noblistę z ekonomii, Gary'ego Beckera. Napisał on w jednej ze swoich prac, że w zamożnych krajach dziecko przekształciło się z dobra inwestycyjnego w dobro konsumpcyjne. W epoce biedy w obecnie bogatych krajach oraz w krajach biednych dzisiaj dziecko było lub jest zabezpieczeniem na starość dla swoich rodziców. To liczne dzieci miały zapewnić rodzicom możliwość przeżycia w okresie poprodukcyjnym. Natomiast, wraz ze wzrostem zamożności, dziecko stało się dobrem konsumpcyjnym. Jego rozwój intelektualny, potrzeby samorealizacji, sukcesy na studiach i w pracy zawodowej dają rodzicom satysfakcję.

Podobnie jest z wyborem rodzaju studiów. Same studia, w miarę wzrostu zamożności, przestają być dobrem inwestycyjnym, zwiększeniem kapitału ludzkiego dającego pewność znalezienia pracy - i to pracy dobrze płatnej. W zamożnym społeczeństwie pojawia się skłonność do traktowania studiów jako dobra konsumpcyjnego. Studia mają przede wszystkim być interesujące tu i teraz. Oczywiście bardziej interesujące jest studiowanie nauk politycznych, stosunków międzynarodowych czy literaturoznawstwa niż fizyki lub chemii. Można, bez przysiadania fałdów, dyskutować o tym, czy Słowacki wielkim poetą był, lub nawet - bez czytania czegokolwiek - czy George Bush był złym, czy dobrym prezydentem.

A że potem mogą być kłopoty ze znalezieniem pracy? W zamożnym kraju zawsze gdzieś można zaczepić się, bo w końcu ilu absolwentów stosunków międzynarodowych trafi do dyplomacji czy unijnej lub innej biurokracji? A do byle jakiej pensyjki resztę dorzuci wszechobecny w zamożnych krajach "socjal", czyli życie na koszt innych.

Obserwowałem ten proces, ucząc w USA z przerwami, w latach 1977-81, a następnie w latach 90. w Niemczech. W USA słyszałem labiedzenie, że na trudnych kierunkach ubywa Amerykanów, a przybywa cudzoziemców (głównie z Azji). W Niemczech słyszałem tylko labiedzenie, bo Niemcy są krajem emigracji netto studentów i absolwentów. Pokłosiem tego są tam ulgi imigracyjne dla specjalistów w naukach technicznych: informatyków i innych.

Otóż w miarę wzrostu zamożności Polaków i do nas dochodzi ów trend cywilizacyjny. Jest on mniej widoczny, bo przemieszany z preferencjami dla studiowania w celu zdobycia papierka, ale tym silniejszy!

W końcu "papierkowicze" raczej pójdą na kierunki łatwiejsze niż na trudniejsze. W tej kwestii już jesteśmy na tropie rozwiązań: "Dał nam przykład Wrocław, jak zwyciężać mamy". Otóż trzeba stworzyć system bodźców, które silnie zachęcałyby do studiowania na studiach trudniejszych, lecz potrzebnych gospodarce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny