Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bandyta pobił dziecko. Policja się nie śpieszyła, bo ma 30 dni na rozpoczęcie śledztwa.

Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Eryk ma złamaną część oczodołu i duży krwiak. Leży w białostockim szpitalu. – Nie wiadomo, co będzie z jego okiem – martwi się Sylwia Michalska.
Eryk ma złamaną część oczodołu i duży krwiak. Leży w białostockim szpitalu. – Nie wiadomo, co będzie z jego okiem – martwi się Sylwia Michalska. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Eryk ma pęknięty oczodół. Poznałby napastnika. Jego koledzy z klasy też. Tyle że policjanci przesłuchali chłopca dopiero po naszej interwencji. Ponad dobę od pobicia.

Komentarz: Zbędna zwłoka

Komentarz: Zbędna zwłoka

Tłumaczenie policjantów, że mają 30 dni na rozpoczęcie śledztwa to w tym przypadku nieprawda. I panowie, o tym wiecie. Policja powinna natychmiast zacząć działania. Bez naszej interwencji.

Barbara Likowska-Matys

Wcześniej tłumaczyli ojcu, że na wszczęcie śledztwa mają 30 dni.

Eryk wybrał się ze swoją klasą, czyli II gimnazjalną z Kleosina, na wystawę w Białymstoku "Ziemia z nieba". Był wtorek, godzina 10. Na przystanku przy placu Uniwersyteckim do Eryka podszedł mężczyzna. Uderzył go w głowę i uciekł. Wychowawczyni wezwała policję i pogotowie. Zadzwoniła po rodziców.

Chłopiec trafił do szpitala. Ma złamaną wewnętrzną część oczodołu i duży krwiak. Lekarze podejrzewali też wstrząśnienie mózgu, bo mocno wymiotował. Musi zostać na obserwacji.

- Mąż już dwa razy był na policji: we wtorek po południu i wczoraj rano. Ale niczego nie mógł się dowiedzieć - mówi Sylwia Michalska, mama chłopca. - Powiedzieli, że jeszcze nie wiadomo, kto się tą sprawą będzie zajmował. Gdy spytał, dlaczego nie szukają bandyty, usłyszał, że na wszczęcie śledztwa mają przecież 30 dni.

Policja poradziła jedynie rodzicom, żeby zrobili dziecku obdukcję. Ale dopiero, kiedy Eryk wyjdzie ze szpitala.

Nas policjanci zapewniają, że prowadzą śledztwo, że mają rysopis, sprawdzają monitoring, przesłuchują świadków. Jednak do wczorajszego południa żaden policjant nie pojawił się u czternastolatka w szpitalu. Nikt nie odwiedził jego szkoły.

- Przyszłam do gazety, bo boję się, że jeśli wy o tym nie napiszecie, to nie zaczną go szukać. A ja chcę, żeby tego bandytę złapali - denerwuje się matka.

Dopiero po naszej interwencji, wczoraj po południu, w szpitalu pojawili się policjanci. W obecności rodziców przesłuchali chłopca. - Dziękuję bardzo "Porannemu". Gdyby nie wy, nie wiem, co by się działo - mówi nam wieczorem Sylwia Michalska.

Jeżeli policjanci złapią mężczyznę, który pobił jej syna, grozi mu do pięciu lat więzienia.

W centrum miasta nikt nie wie, dlaczego to Eryk został zaatakowany. Napastnik siedział na przystanku, kiedy zobaczył chłopca w autobusie. Pojechał za nim następnym kursem. Chwilę później na przystanku uderzył Eryka.

Nie znam go. Nie mam pojęcia, dlaczego mnie uderzył. Nic mu nie zrobiłem - zapewnia Eryk Michalski.

- Ten człowiek mógł uderzyć każdego, mnie albo inne dziecko - mówi jego wychowawczyni. - I to w biały dzień w centrum miasta. Boję się, że jeśli go nie złapią, będzie się mścić.
Eryk uczy się w II klasie gimnazjum w Kleosinie. Jest wysoki jak na czternastolatka. Ćwiczy karate. Jak opowiada wychowawczyni, to wzorowy i grzeczny uczeń. Na świadectwach zawsze ma czerwony pasek.

We wtorek, około godziny 10, Eryk jechał z klasą autobusem linii 10. Pierwszy raz zobaczył napastnika z okna autobusu, kiedy ten zatrzymał się na przystanku przy ulicy Skłodowskiej. Mężczyzna siedział wtedy na ławeczce.

- Chyba nam się przyglądał - mówi chłopak. Autobus z uczniami ruszył dalej. Mężczyzna został.

- Jestem pewna, że Eryk nie zrobił nic, żeby go sprowokować - zapewnia wychowawczyni. - Widziałabym. Stałam tuż obok.

Klasa wysiadła na placu Uniwersyteckim. Stąd mieli pójść na wystawę. Nauczycielka zatrzymała się, żeby policzyć uczniów.

Właśnie wtedy podjechał kolejny autobus. Wysiadł z niego napastnik. Chwilę siedział na przystanku. Potem wstał i dmuchnął dymem z papierosa w twarz nauczycielki. A potem zaatakował Eryka.

- Uderzył mnie w głowę, w oko. I poszedł - opowiada chłopak. Ma zapuchniętą i siną twarz. Nie może podnieść powieki.

- Boże, ja ciągle jestem w szoku - mówi wychowawczyni.

- Lekarze obawiają się, czy oko nie zostało uszkodzone - martwi się Sylwia Michalska, matka Eryka.

Kolega chłopca podał policji rysopis napastnika. To mężczyzna między 18. a 20. rokiem życia. Był ubrany w zieloną bluzę z kapturem, niebieskie dżinsy i granatową czapkę z napisem N.Y. Uciekł w stronę rynku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny