Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amstaff zmuszany do agresji i przeszkolony do walki. Białostockie schronisko oddało do adopcji czworonoga, który uczestniczył w walkach psów

Jola Sierocka [email protected] tel. 085 748 95 62
Amstek rok spędził w oddzielnym schroniskowym boksie.
Amstek rok spędził w oddzielnym schroniskowym boksie.
Dorosły amstaff został wykradziony właścicielom i zmuszony do walki, aby przeżyć, musiał się bronić. Organizatorów psich zawodów zatrzymała policja, a pies trafił do schroniska dla zwierząt w Białymstoku.

Opinia

Opinia

Antonina Kondrasiuk - psi psycholog

Nie mogę wypowiadać się na temat tego konkretnego psa, ponieważ nigdy go nie widziałam. Teoretycznie dałabym mu szansę na normalne życie, pod warunkiem, że pozytywnie przeszedłby testy. Polegają na sprawdzaniu, jak pies reaguje na wiele sytuacji, na ludzi, dzieci, na inne zwierzęta. Powinno się go obserwować przez dłuższy czas.

Amstaffy to psy bardzo przywiązane do swoich opiekunów i to prawda, że dla nich gotowe są nawet walczyć. Ważne jest, kto jest właścicielem takiego psa.

W tym przypadku raczej zastanowiło mnie to, że pan, który go zabrał, wiedział, co ten pies przeżył i że właśnie tylko tego chciał. To budzi wątpliwości co do intencji adopcji. Na wszelki wypadek powinno się to sprawdzić.

Schronisko powinno zadbać o zabieg kastracji - wtedy amstaff nie budziłby zainteresowania nieodpowiednich ludzi.

Przebywał w nim przez rok, jako depozyt policyjny, po tym okresie opiekę nad nim przejęło schronisko. 3 lipca tego roku został adoptowany.

- Amstaff był spokojny, nie wykazywał agresji, więc został przeznaczony do adopcji - twierdzi kierownik schroniska Waldemar Okulus. Na pytanie, czy ktoś interesował się, gdzie pies trafił, kierownik schroniska odpowiedział:

- Kontakt z nowym właścicielem był, telefoniczny. Obecny właściciel odwiedzał amstaffa kilka razy i był zainteresowany przygarnięciem wyłącznie tego psa, mimo że znał jego historię. W tym czasie były i inne psy w typie tej rasy.

Powinien być uśpiony

Do schronisk w Polsce trafia coraz więcej psów groźnych ras. Powody są różne, najczęściej to ludzie nie potrafią ich wychować. Takie psy wymagają odpowiedniego szkolenia. Z nieodpowiednim właścicielem mogą być bombą zegarową. W schroniskach długo nie czekają na adopcję. Niestety, są i ludzie, którzy świadomie wyszukują groźne rasy, właśnie do walk.

Najczęściej te, które brały już udział w walkach, po obserwacji są usypiane. Ten z naszego schroniska przebywał w zamknięciu przez rok, co również nie wpłynęło pozytywnie na jego psychikę.

- Jestem miłośniczką takich ras, ale w tym przypadku uważam, że pies powinien być uśpiony. Zwierzę, które choćby raz użyto do walki, potem może agresywnie zareagować, a przecież nie wiemy, w ilu pojedynkach uczestniczył. Nawet jestem ciekawa, czy to prawda, że jest taki spokojny i grzeczny, to nie ta rasa, w dodatku ten jest mieszańcem. Myślę, że ponownie mógł trafić w niepowołane ręce - twierdzi Kamila Gryko, wolontariuszka współpracującą z fundacjami ratującymi psy.

Zapytaliśmy Iwonę Kuleszę, prezesa białostockiego oddziału TOZ, jakie jest jej zdanie na temat adopcji amstaffa.

- Uważam, że pies powinien być uśpiony. Jako towarzystwo nie mamy prawa sprawdzać, gdzie pies trafił, bo to leży w gestii schroniska, ale w tym konkretnym przypadku wystąpimy z prośbą o umożliwienie nam przeprowadzenia takiej kontroli. Nie wiem, czy kierownik Okulus udostępni nam dane osobowe nowego właściciela.

- Od kilku lat zajmuję się psami bullowatymi, to znaczy pit bullami, bullterierami i podobnymi, także amstaffami. Spotykałam się w Białymstoku z przypadkami, kiedy pytano mnie, czy nie chcę oddać psów do walki, więc wiem, że taki proceder istnieje. Nawet ostrzegałam przed takimi ludźmi pracowników przytuliska - opowiada Kamila Gryko.

- Co do tego amstaffa, uważam, że bardzo lekkomyślnie oddano go do adopcji, w dodatku podobno do dzieci. To może być niebezpieczny pies - podkreśla.

Kto podjął decyzję o adopcji

- Lekarz weterynarii wyraził zgodę na adopcję psa - stwierdził Waldemar Okulus.

- Nie mamy nic wspólnego z adopcjami w schronisku - powiedział Michał Geniusz, weterynarz sprawujący opiekę nad psami w przytulisku. - Mogę powiedzieć, czy zwierzęta są zdrowe, czy nie. Reszta nie jest naszą sprawą. Nawet dokładnie nie wiem, o jakiego psa pani pyta. O adopcjach decyduje Okulus.

Amstaff opuszczając schronisko, nie był wykastrowany - kastracja łagodzi agresję psa. Przez okres dwóch miesięcy nikt osobiście nie sprawdził, do jakiego opiekuna pies trafił i w jakich warunkach przebywa.

Dotarliśmy do nowego właściciela, pies trafił na wieś oddaloną od Białegostoku o około 70 km. - Do tej pory wszystko jest w porządku, nie mamy z nim problemów. Chodzę z nim na spacery, jest bardzo grzeczny - powiedział jego nowy opiekun. Zapytany, czy ma dziecko, powiedział, że tak.

- W jakim wieku? - No nie chodzi - odpowiedział. Potwierdził to sołtys wsi, do której amstaff trafił. - Niedawno urodziło się im dziecko. Podobno jest tam pies, choć ja go nie widziałem, przedtem też mieli takiego groźnego - dodał. Inni mieszkańcy, których o to pytaliśmy, również psa nie widzieli.

- Ja tam po wiosce nie chodzę - powiedział każdy z pytanych, ale twierdzą, że amstaff jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny