Teraz lekarz jest oskarżony o przyjęcie pięciu tysięcy zł. Proces toczy się w sądzie rejonowym po raz drugi.
Wiedziała czy nie wiedziała?
Jadwiga K. to jeden ze świadków w sprawie. Jednak na wczorajszej rozprawie najczęściej mówiła: "nie pamiętam". Nie była też w stanie jednoznacznie powiedzieć, czy wiedziała o prowokacji przed jej wykonaniem, jaki jest udział policji oraz doktora Wojciecha S. w całej akcji. Ten ostatni jest uznawany za inspiratora prowokacji.
Dlatego sąd uznał, że Jadwiga K. musi być przebadana przez biegłych: psychiatrę i psychologa. Tym bardziej że kobieta jest pod opieką warszawskich specjalistów. Białostoccy mają ocenić, dlaczego w jej zeznaniach jest tak wiele sprzeczności.
Tylko towarzyszyła
Przypomnijmy. 13 czerwca 2005 roku Jadwiga K. razem ze swoim konkubentem i jego rzekomą córką byli w gabinecie docenta. Potem wyszła. Została tam tylko wynajęta córka. Bo to ona miała wręczyć pieniądze, miała przygotowaną kopertę. Ostatecznie zostawiła je na biurku.
- Aśka była wściekła, że ordynator nie wziął koperty do ręki. To sobie przypominam - mówiła przed sądem Jadwiga K.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?