Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciekawi Świata. Adam Guzowski. Strach i ciekawość to bliźniacy, którzy zawsze idą w parze

Anna Kopeć
O ekstremalnych przeżyciach w Azji opowiada gość festiwalu Ciekawi Świata.
O ekstremalnych przeżyciach w Azji opowiada gość festiwalu Ciekawi Świata. 123rf.com
O ekstremalnych przeżyciach w Azji opowiada gość festiwalu Ciekawi Świata. W Azji nie ma pędu, bólu kręgosłupa od siedzenia przy komputerze - mówi Adam Guzowski, zakochany w Azji podróżnik z Łap.

Na Festiwalu Podróżniczym Ciekawi Świata, który odbędzie się w przyszły weekend, będzie miał Pan spotkanie „Duchy o czarnych twarzach”. Cóż to będzie za opowieść?

Adam Guzowski: O plemieniu kobiet z północy Birmy, które pokrywają swoje twarze jednolitym, ciemnym tatuażem. To dość bolesny zabieg. Są różne teorie na temat tego rytuału, sam mam kilka, ale żadna nie została ostatecznie potwierdzona. W tych rejonach żyje około 27 klanów, którego cechą charakterystyczną są różne tatuaże. Mogą oznaczać pochodzenie, być formą upiększenia kobiet, albo wiązać się z obrzędem związanym z dorastaniem dziewczynki do roli kobiety.

Co Pana skłoniło, żeby ten temat zbadać i tam pojechać?

To nie jest pomysł, który wpada do głowy rano przy śniadaniu. Odbyłem wiele podróży do Azji, które za każdym razem uczyły mnie czegoś nowego. Szukałem odpowiednich książek, rozmawiałem ze starszymi ludzi. Po latach udało mi się dotrzeć na północ Birmy. Byłem tam przez dwa miesiące - na przełomie 2015 i 2016 roku.

Co najbardziej pana zaskoczyło na miejscu?

Ogromna liczba misjonarzy w miejscach naprawdę bardzo trudno dostępnych, w wioskach, do których można dostać się po górskich ścieżkach, przez las. W takich miejscach, gdzie jest kilka rozwalających się chatek z bambusa i liści, ludzie jedzą z ogromnych bambusowych naczyń, buduje się piękne, murowane kościoły, w których działają nawet agregaty. To niesamowity kontrast.

Ciekawi świata opowiedzą o wyprawach (program)

Tubylcy, widząc takie dysproporcje i mając swoje wierzenia, chętnie korzystają z tych świątyń?

Różnie. Misjonarze przynoszą tyle złego, co i dobrego. Za nimi idzie jednak edukacja i rozwój cywilizacyjny. Dla tych prymitywnych ludzi, którzy dotąd wodę przechowywali w bambusowych tykwach to ogromna zmiana i odkrycie. Żeby jednak móc korzystać z pewnych praw, muszą mieć wpisane w papierach, że są chrześcijanami. Do kościoła chętnie wysyła się dzieci, starsi raczej od nich stronią.

Jest Pan częstym gościem cyklu Ciekawi Świata, które przyciągają wielu słuchaczy. Co dają Panu spotkania z nimi? O co najczęściej pytają?

Bardzo je lubię. To fantastyczne móc się podzielić swoimi opowieściami. Wiem, że takie spotkanie to dla nich znacznie lepsze niż telewizja. Uczestnicy pytają o bardzo różne rzeczy. Chcą wiedzieć, jak długo się przygotowuję do wyprawy, ile to kosztuje, jak to się zaczęło, jak rodzina się na to zapatruję, czy się boję...

Może to banalne pytanie, ale ja też je zadam: czy Pan się boi? W końcu takie wyprawy wiążą się ze sporym ryzykiem.

Człowiek zawsze się czegoś boi. Przez te wszystkie lata i wyprawy przeżyłem mnóstwo niebezpiecznych sytuacji. Widziałem samochody wpadające w przepaść, nielegalnie przekraczałem zieloną granicę, gdzie handluje się opium, za łapówkę, co groziło więzieniem, docierałem do terenów niedostępnych dla turystów, szukałem kanibali w najbardziej malarycznych rejonach... Obawa jest zawsze. Aczkolwiek jeśli ją wystarczająco zderzę z ciekawością i odpowiednim przygotowaniem, to te sprawy się zrównoważą. Strach i ciekawość to są bliźniacy, którzy zawsze idą w parze. Trzeba je tylko odpowiednio kontrolować.

Co Panu dają takie nietypowe, bo organizowane na własną rękę, podróże? Czego się Pan w ich trakcie uczy?

Potrafię polować na węże (śmiech). Bardzo lubię kontakt z tymi ludźmi. Mają w sobie coś czego nie ma w naszym społeczeństwie. Jeden drugiemu jest bardzo oddany.

A czy oni są też ciekawi Pana?

Bardzo. Gdy pokazuję im zdjęcia jak wygląda mój kraj zimą, nie potrafią zrozumieć czym jest śnieg. Na północy Wietnamu to się jeszcze czasem spotyka. Ale na południu, kilka godzin jazdy samochodem, to już zupełna abstrakcja. Strasznie się dziwią się gdy mówię, że w Polsce - która dla nich jest zamożnym krajem - rzadko, która rodzina ma troje dzieci. Tam normą jest siedmioro, jedenaścioro dzieci w rodzinie. Ci ludzie mają niewiele, ale potrafią się dzielić. My nie znamy swoich sąsiadów, bo mieszkamy w bloku. W Azji można wypuścić dzieci w pole i nic im się nie dzieje, bo cała wioska się nimi opiekuje. Nie wykluczam, że niebawem na stałe przeniosę się do Azji.

Co tak bardzo fascynuje Pana w tym kontynencie?

Prawdę powiedziawszy wszystko. Od klimatu, przez geograficzne zainteresowania, po sposób życia i ludzi. Tam nie ma pędu, bólu kręgosłupa od siedzenia przy komputerze. Tam się nie dzieje od pierwszego do pierwszego.

W pałacowych piwnicach zaplanowaliśmy gruntowne prace konserwatorskie - pokazuje projekty dr Magdalena Grassmann, kierowniczka Muzeum Historii Medycyny i Farmacji UMB

Tajemnice Pałacu Branickich. Szykujcie się na podróż w czasi...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny