Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żłobek. Rodzice muszą czekać ponad rok na przyjęcie dziecka

Marta Gawina
Żłobki ciągle cieszą się wielką popularnością. Około 180 dzieci jest w tej chwili na liście rezerwowej do filii żłobka nr 3 przy ul. Warszawskiej. - Na przyjęcie trzeba czekać około roku - mówi Aneta Karanowska, wychowawczyni.
Żłobki ciągle cieszą się wielką popularnością. Około 180 dzieci jest w tej chwili na liście rezerwowej do filii żłobka nr 3 przy ul. Warszawskiej. - Na przyjęcie trzeba czekać około roku - mówi Aneta Karanowska, wychowawczyni. Andrzej Zgiet
Na listach rezerwowych do żłobków w Białymstoku zapisanych jest blisko tysiąc dzieci. Wbrew zapowiedziom, nowa ustawa żłobkowa sytuacji nie poprawia.

Monika Mieloch zapisała do żłobka swoją córkę Amelię już cztery dni po jej narodzinach.

- Zgłosiłam się do trzech placówek: przy ul. Wasilkowskiej, Warszawskiej i Grottgera. Co kilka tygodni dzwonię i pytam o miejsce. I tak od pół roku. W marcu powinnam już wrócić do pracy. Jednak na razie nie mam z kim zostawić córki - mówi mama Amelii.

W podobnej sytuacji są setki białostockich rodziców. Do pięciu żłobków i dwóch filii na listach rezerwowych zapisanych jest ponad tysiąc maluchów.

- Na miejsce trzeba czekać nawet półtora roku. Tak jest od kilku lat - przyznaje Teresa Walaszek, dyrektorka żłobka nr 1 przy ul. Wesołej, gdzie w kolejce do przyjęcia czeka około 200 dzieci.

Nazwiska blisko 400 maluchów widnieją na liście rezerwowej do żłobka nr 3 przy ul. Wasilkowskiej i jego filii przy ul. Warszawskiej. - Na przyjęcie trzeba czekać około roku. Nowych oddziałów nie otwieramy, bo nie ma na to miejsca w naszych budynkach - mówi Regina Popko, dyrektorka żłobka nr 3.

W pozostałych placówkach też dodatkowych grup nie będzie. Magistrat również nie ma w planach budowy kolejnych żłobków.

- To jest dla nas trudna sytuacja. Tyle mówi się o niżu demograficznym, pomocy rodzicom, którzy chcą wrócić do pracy. A tu tyle miesięcy trzeba czekać na żłobek. Z kolei wielu rodzin nie stać na wynajęcie niani, to koszt około tysiąca złotych - zwraca uwagę Michał, tata 9-miesięcznego Kacpra, który od pół roku czeka na liście rezerwowej.

Kolejki miała rozładować ustawa żłobkowa, która weszła w życie w kwietniu ubiegłego roku. Łatwiejsze stało się zakładanie żłobków, które przestały działać jako zakłady opieki zdrowotnej. Pod nadzorem gminy można też zostać dziennym opiekunem, który we własnym mieszkaniu opiekuje się maksymalnie piątką dzieci albo założyć klub malucha. Problem w tym, że w Białymstoku chętnych na taką działalność nie ma.

- W tamtym roku kilka osób dzwoniło do nas z pytaniem o te formy opieki. Potem telefony ustały - mówi Adam Kurluta, dyrektor departamentu spraw społecznych w białostockim magistracie.

Opieka przewidziana w nowej ustawie mogłaby być dofinansowywana przez gminę. Jednak Białystok, ze względu na brak zainteresowania, nie przewidział na ten cel ani złotówki w tegorocznym budżecie.

- Jednak nadal czekamy na chętnych - zapewnia Adam Kurluta. Dodaje, że miasto jest gotowe pomóc w organizacji opieki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny