Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wołali na mnie ciota..." - w Białymstoku mieszka 15 tys. gejów!

Fot. Internet
Nigdy nie byłem zły, że czuję inaczej niż większość. Miałem raczej myśli: ojej, jak fajnie, że jestem gejem.
Nigdy nie byłem zły, że czuję inaczej niż większość. Miałem raczej myśli: ojej, jak fajnie, że jestem gejem. Fot. Internet
Często musiałem mieć oczy z każdej strony głowy. Idąc gdzieś, byłem zmuszony uważać, czy tam jest ta grupa, która krzyczy: ciota, ciota! Żeby to ominąć.

Z Mike'em Urbaniakiem rozmawia Marta Jasińska

Kurier Poranny: Czy dla niektórych homoseksualizm może być brzemieniem? Myślałeś kiedyś, że łatwiej by było, gdyby podobały Ci się kobiety?

Mike Urbaniak: Niektórzy tak to traktują. W książce "Gejdar" jest wywiad z chłopakiem, który dokładnie tak czuje. Jest bardzo wierzącym katolikiem, chodzi do kościoła. I uważa, że tak jak Jezus niósł swój krzyż i był wyśmiewany, wykpiwany, tak on swój homoseksualizm i bycie gejem musi z pokorą znosić.

To pewnie jego sposób na radzenie sobie z tą sytuacją.

- Każdy musi sobie jakoś radzić, bo inaczej prawdopodobnie wylądowałby w wariatkowie.

Czy Ty byłeś zły na to, że czujesz inaczej niż większość?

- Nie, nigdy nie miałem czegoś takiego, raczej myśli: ojej, jak fajnie, że jestem gejem.

W szkole często słyszałeś wyzwiska pod swoim adresem?

- Codziennie. Nie było dnia, bym nie słyszał: ciota, pedał.

Miałeś kiedyś wątpliwości, czy się z tym ujawniać, czy pozostawić ten fakt w tajemnicy?

- W szkole podstawowej nie znałem w ogóle słowa "gej". Wiedziałem, że podobają mi się chłopcy, nie do końca to rozumiałem. I nie znałem fachowej definicji. Tak jak mała dziewczynka nie mówi "jestem heteroseksualna", kiedy podoba się jej chłopak z podwórka.

Nie potrafię powiedzieć, w którym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że jestem gejem. Ale to był ogólniak. Jakaś połowa liceum.

W którym ogólniaku się uczyłeś?

- W szóstym.

To i tak dosyć "liberalna" szkoła.

- Tak, między innymi dlatego ją wybrałem. Nie byłem w liceum prześladowany. Zdarzały się odzywki. Rzadko, ale się zdarzały.

Natomiast dzieciństwo i szkoła podstawowa to był ten okres codziennego wysłuchiwania różnych przezwisk. Wiadomo, jakie są dzieci - jak ktoś ma okulary, to wołają "okularnica", jak parę kilo więcej, to "grubaska". Dzieci są okrutne w swojej szczerości.

A drugie dziecko - co może zrobić? Dorosła osoba może zmienić pracę, może wyjechać do innego miasta… A dziecko musi to znosić, bo żyje w tym środowisku i jest bezsilne. Może też - co się, niestety, zdarza - popełnić samobójstwo.

Białystok jest takim trudnym środowiskiem?

- Jest miastem niezwykle homofobicznym. Zresztą to samo tyczy się całej Ściany Wschodniej. Wynika to z niezwykle silnego wpływu w tych regionach Polski Kościoła katolickiego, który jest, moim zdaniem, skrajnie homofobiczną instytucją.

Do tego jest tu wpływowa, niezwykle konserwatywna Cerkiew prawosławna.
Trzeba pamiętać, że homofobia nie jest tu wyjątkiem. Podobnie jest z antysemityzmem. Jak wskazują badania, w tych regionach stopień antysemityzmu jest największy.

Wiele osób dlatego właśnie do końca życia postanawia ukryć ten fakt. W książce pojawiają się też tacy faceci.

- W książce mamy dwóch żonatych bohaterów, bardzo różnych. Jeden jest starszy - urodził się na początku lat 50. To, że się ożenił, wynikało z ówczesnej sytuacji w Polsce. Wtedy nie istniało nawet słowo "gej". Natomiast mamy też takiego bohatera, który mimo że mieszka w Warszawie i ma nieco ponad dwadzieścia lat, ożenił się, ma małe dziecko i... kochanków. Bo jest gejem.

Wydaje się to być ogromną tragedią.

- Wyobraź sobie, że twoje codzienne życie zmusza cię do kłamania. Każdy dzień w szkole, w pracy jest kłamstwem. Wstajesz rano - kłamiesz, kładziesz się spać - też kłamiesz.

Czy większość społeczeństwa jest rzeczywiście aż tak homofobiczna? Przecież nie odnotowuje się aż tak wielu ataków na gejów.

- Niektórzy mówią, że tego zjawiska nie ma. Ale nie chodzi o to, że trzeba pobić geja, poderżnąć mu gardło czy rzucić w niego kamieniem. Homofobia może być bardzo subtelna. Na przykład jest impreza firmowa i kumpel pyta: Z jaką dziewczyną przychodzisz? I taka osoba jest zmuszana do kłamania. Oczywiście taki chłopak ma swoją przyjaciółkę, którą zwykle zabiera ze sobą na tego typu imprezy. To samo jest przecież ze studniówką.

Ty byłeś z koleżanką?

- Tak, oczywiście.

Niektórzy mówią, że w Białymstoku homoseksualistów nie ma albo jest bardzo niewielu.

- Można to policzyć. W mieście jest 300 tysięcy mieszkańców. Wyrzućmy dzieci, osoby starsze. Będzie 150 tysięcy. 10 procent ze 150 to 15 tysięcy. Czyli w Białymstoku mieszka co najmniej 15 tysięcy gejów. I heteronorma zmusza ich do tego, by poprosili swoją koleżankę o to, by poszła z nimi na studniówkę. Ale takich małych przykładów jest bez liku.

Jak zareagowałeś na aferę z białostockim logo?

- Śmiałem się. Choć kiedyś bym się pewnie oburzał. Ale teraz już inaczej podchodzę do tego typu sytuacji. Cała ta reakcja na logo ośmieszała ludzi, którzy to nagłośnili. Ostatnio czytałem, jak ktoś napisał: A gdyby to był plagiat katolickiego stowarzyszenia z Włoch?

No właśnie. Jak myślisz, co wtedy?

- Nic. Nie byłoby żadnej afery. Nie pisałyby o tym gazety na pierwszych stronach, nie przedostałoby się to do ogólnopolskich mediów.

Czy Ty wyjechałeś z Białegostoku, bo źle Ci się tutaj żyło?

- Trudno powiedzieć. Zawsze chciałem mieszkać w większym mieście, w metropolii. Podejrzewam, że wyjechałbym nawet gdybym nie był gejem. Ale to był taki argument, który przeważał. Bo owszem - pojawiały się myśli: jak ja tu będę żył? Jestem osobą kompletnie wyautowaną. A w Warszawie wszyscy moi przyjaciele i współpracownicy wiedzą. Żyjąc tutaj, musiałbym kłamać, ukrywać się, kombinować.

Na pewno byś musiał? Co by się stało, gdybyś się ujawnił?

- Trudno mi gdybać.

To inaczej: jak się czujesz, gdy tu wracasz? Masz jakiś sentyment?

- Nie. Nie lubię tego miasta. Być może wynika to z tego, że moje dorastanie tutaj było jakie było. Przyjeżdżam tu bardzo rzadko. Raz w roku i tylko dlatego, że mieszkają tu moi rodzice.

A spotkałeś się tu z aktami homofobii?

- Zależy, co nazwiemy tym aktem. Ale na przykład wczoraj: idę ulicą w moich wielkich, niebieskich okularach i krótko mówiąc, swoim ubiorem odstaję od ogólnej sztancy i szarości. I widzę uśmiechy i spojrzenia ludzi. Jako gej jestem na takie rzeczy bardzo wyczulony. Bo często musiałem mieć oczy z każdej strony głowy. Idąc gdzieś, byłem zmuszony uważać, czy tam jest ta grupa, która krzyczy: ciota, ciota! Żeby to ominąć.

Albo jak się ubierałem. Stawałem przed lustrem, zakładałem coś na siebie, a w drodze do szkoły to zdejmowałem.

Mamy takiego bohatera w książce, który mnie bardzo wzruszył, bo przypomniał mi moje dzieciństwo tutaj. Miał dokładnie tak jak ja. Ubierał się, jak chciał, a po drodze do szkoły myślał: może ten T-shirt za obcisły, może okulary zdejmę. I idąc do szkoły, ściągał poszczególne elementy garderoby - zrzucając tym samym część siebie.

Twoi koledzy wiedzieli?

- Podejrzewali.

Spytał Cię ktoś kiedyś wprost?

- W tym okresie, gdy dorastałem - nigdy.

Jest sposób na to, by ludzie byli bardziej tolerancyjni?

- Ja zawsze powtarzam: edukacja. Widzę to po dzieciach moich przyjaciół. Małych dzieciach, które wiedzą, że mężczyzna może być z mężczyzną, kobieta z mężczyzną i kobieta z kobietą.

Wydaje mi się, że przed Białymstokiem długa droga, co zresztą jest smutne, bo na każdym kroku podkreśla się wielokulturowość tego miasta, jego otwartość. Są katolicy i prawosławni. Byli Tatarzy, ogromna rzesza żydowskich białostoczan. Irytuje mnie takie mówienie, że Polska jest wielokulturowa i jagiellońska. No i co z tego, że my to powtarzamy? Dziś już taka nie jest.

Widzę, jak to się wszystko wolno zmienia. Warszawa, Poznań, Trójmiasto - to zupełnie inny świat w porównaniu do Białegostoku.

U nas nie ma żadnego pubu dla gejów?

- Nie. A miejsca kształtują. Ale nie chodzi tylko o gejowskie bary, a też o miejsca, które określa się "gay friendly". Przeprowadziłem się dwa lata temu zWarszawy do Krakowa. Na własne oczy widziałem, jak Kazimierz pozytywnie się zmieniał. Została tam przeprowadzona wśród lokali kampania "gay friendly". Na drzwiach miejsc, które się zadeklarowały jako przyjazne gejom i lesbijkom, przyklejana była tęcza. A dzisiaj wszystkie lokale są tam "gay friendly".

Myślałeś kiedyś, co by było, gdybyś się nie wyprowadził?

- Nigdy. Dla mnie było to oczywiste, że tak jak po nocy jest dzień, tak ja zdaję maturę i wyjeżdżam.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny