Skoro niepokonany mistrz kraju podejmuje zespół z ogona tabeli, to chyba liczy na łatwe zwycięstwo - pytamy pomocnika Wisły Radosława Sobolewskiego. - Ha, ha, na numer z murowanym faworytem się nie nabiorę - śmieje się "Sobol". - Przyjeżdża do nas wicelider, który nie przegrał dotąd meczu i ma tylko dwa "oczka" mniej niż my - dodaje były reprezentant Polski.
Gdyby nie minus dziesięć punktów za udział w aferze korupcyjnej, mecz w Sosnowcu byłby starciem o pierwsze miejsce w tabeli. O ile dobra gra wiślaków nie jest dla nikogo zaskoczeniem, to mało kto się spodziewał, że sezon tak dobrze rozpocznie Jagiellonia, która błyskawicznie odrobiła karne "oczka" i rozpoczęła marsz w górę tabeli.
- A mnie wyniki Jagi nie dziwią. Już wiosnę piłkarze z Białegostoku mieli bardzo udaną. Co prawda, zdarzyła im się zadyszka w końcówce sezonu, ale stało się to w sytuacji, kiedy utrzymanie się było prawie przesądzone - zauważa Sobolewski. - Latem drużyna nie została osłabiona. Pozostali kluczowi zawodnicy, doszło jeszcze kilku ciekawych, więc i postęp musiał być. Jestem wychowankiem Jagiellonii, więc cieszą mnie jej zwycięstwa. Oczywiście, nie będzie to dotyczyło meczu z nami - dorzuca wiślak.
Pomoc jest najmocniejsza
Decydujący wpływ na losy sobotniej potyczki będzie miała walka w środku boiska, bo linie pomocy oba zespoły mają bardzo silne.
- Wszyscy w Jadze chwalą egzekutorów - Kamila Grosickiego i Tomka Frankowskiego. A według mnie właśnie pomoc, z Brazylijczykami Bruno i Hermesem, jest tam najmocniejsza - zauważa Sobolewski.
Być może krakowianie doznają przed spotkaniem z żółto-czerwonymi poważnego osłabienia. Z zamiarem odejścia nosi się bowiem najlepszy strzelec zespołu i reprezentant Polski - Paweł Brożek.
- Nie ma to wpływu na nasze przygotowania. Jeśli Paweł zostanie, będzie super, ale jeśli nie, to będzie go musiał zastąpić Piotr Ćwielong. W ataku jest jeszcze bardzo dobrze dysponowany w tym sezonie Patryk Małecki, a poza tym w Wiśle gole strzelają także pomocnicy i obrońcy - mówi "białostocki" krakowianin.
Czkawka po Levadii
Cztery ligowe wygrane sprawiły, że w Wiśle poprawiły się humory po kompromitującym odpadnięciu w kwalifikacjach Ligi Mistrzów z łotewską Levadią Tallin.
- Czy się zrehabilitowaliśmy? O nie, Levadia będzie nam się odbijać czkawką jeszcze bardzo długo. Jesteśmy dopiero na początku drogi. Musimy obronić mistrzostwo kraju, a potem dobrze zaprezentować się w europejskich pucharach. Wtedy dopiero będzie można powiedzieć, że zmazaliśmy plamę - deklaruje były kadrowicz.
Jedynym minusem spotkania Wisły z Jagiellonią będzie to, że zostanie ono rozegrane nie przy ul. Reymonta w Krakowie, a na Stadionie Ludowym w Sosnowcu. Obiekt "Białej Gwiazdy" jest bowiem przebudowywany. To plus na korzyść białostoczan, bo pod Wawelem wiślaków wspierałby doping kilkunastu tysięcy fanów, a poprzednie mecze w Sosnowcu (z Ruchem Chorzów i GKS Bełchatów) oglądało po 1500 widzów.
- Szczególnie starcie z Ruchem było dla nas szokiem. Owszem, nasi kibice dopingowali, ale do atmosfery z ulicy Reymonta jest daleko. Śmiejemy się nawet, że to prawie tak, jakby wszystkie spotkania przyszło nam rozgrywać na wyjazdach. Mam nadzieję, że na mecz z Jagiellonią przyjedzie trochę więcej fanów z Krakowa - kończy Sobolewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?