Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listy do domu

GRAŻYNA ZWOLIŃSKA
Przez przypadek zobaczył ojca. Tydzień minął od jego zniknięcia. A dziś razem z innymi aresztowanymi stał przed budynkiem więzienia w Tarnopolu.

Czternastoletni wówczas Romuald Plesner szybko zawiadomił najbliższych. Nic nie mogli zrobić. Z trudem udało się przekazać jakieś jedzenie. Potem słuch o ojcu zaginął.
Było po 17 września 1939 r. Do Tarnopola wkroczyli Rosjanie. Edward Plesner, nauczyciel, komendant Związku Rezerwistów na okręg tarnopolski, powołany do policji, jak wielu innych polskich policjantów, został aresztowany.

Listy do domu

Po jakimś czasie przyszedł list. Z Kozielska, z datą 27 listopada 1939. "Kochana Biniu i Dziatki...". Binia to żona Albina. Dziatek było czworo. Trzech synów i córka. Choć kiedy list dotarł do adresatów, syna Romualda już nie było w domu. Uciekł w kierunku rumuńskiej granicy. Złapali go Rosjanie. W więzieniu spędził ponad dwa lata. Ale to całkiem inna historia...
16 grudnia 1939 Edward Plesner pisze kolejny list z Kozielska. Do chłopców: "Nadeszła pora śnieżna, a więc pora sportów zimowych, szczególnie narciarskiego i bardzo was proszę uważać na siebie, szczególnie przy zjazdach na nartach. A Rysia szczególnie proszę uważać na zakrętach, wiedząc, że jest sowizdrzał".
17 stycznia 1940 r. kolejny list z Kozielska: "Koło mnie po staremu - zdrowie nienadzwyczajne - ważę około 52 kg. Ale poza tym, jak mogę, tak się trzymam". Prosi dzieci o rysunek, o wiersz.
4 marca 1940 r. zawiadamia, że zainteresowali się nim lekarze. Dali wapno i tran i lepsze jedzenie. Tran jednak się skończył.
Skończyły się też listy. Na początku kwietnia 1940 r. zaczęła się likwidacja obozu w Kozielsku. Wywożono od stu do trzystu osób, w sumie około 4.500. Zginęło około 4.250.

Ojca nie szukali

Po wyjściu z więzienia, nastolatek Romuald, dodając sobie rok, trafił do armii gen. Andersa. O ojcu nie wiedział nic. Gdy walczył pod Monte Cassino, przeczytał ulotki, jakie zrzucali Niemcy. Były po polsku, mówiły o zbrodni w Katyniu. Czy tam zginął ojciec? Czy może w więzieniu?
W Persji spotkał brata. Od niego dowiedział się o listach ojca. A także o tym, że matkę z młodszymi dziećmi wywieziono do Kazachstanu, ale potem udało jej się trafić też do Persji.
Po wojnie po zdemobilizowaniu Romuald z bratem zostali w Anglii. Ojca nie szukali, bo wiedzieli, że zginął. Listy były dowodami.
Dziś Romuald Plesner mieszka w Combe Martin w Wielkiej Brytanii. Regularnie odwiedza Polskę. Kiedy przeczytał w "Gazecie Lubuskiej’, że stowarzyszenie Lubuska Rodzina Katyńska zaprasza zainteresowanych do sprawdzenia list Polaków pomordowanych w obozach w Katyniu. Charkowie i Miednoje, postanowił skorzystać z okazji. Znalazł nazwisko ojca...
Dziś już nie ma w związku z całą tą sprawą większych emocji. Od lat wie przecież, że ojciec nie żyje. Jeśli chodzi o żal, to największy ma do Anglików. Wiedzieli, kto zamordował polskich jeńców, a lata całe w angielskich książkach były dwie wersje: zamordowali albo Niemcy, albo Rosjanie. Polacy w Anglii wiedzieli, co naprawdę się stało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska