MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Widma "świętej wojny"

Rozmawiał Sylwester Barski
Islam rozwija się obecnie najszybciej ze wszystkich religii. Trzy-czterokrotnie szybciej rośnie liczba ludności w krajach zdominowanych przez islam, niż w tradycyjnie chrześcijańskich. To ma swoje konsekwencje zwraca uwagę wybitny historyk, prof. Daniel Grinberg

Kurier Poranny: Zamach terrorystów na symbole amerykańskiej potęgi - wysokościowce World Trade Center i obiekty Pentagonu - uświadomił światu, jak nigdy dotąd, głębię determinacji i nienawiści islamskich ekstremistów do zachodniej cywilizacji. Jakie są historyczne źródła tej nienawiści, skąd ta niechęć właściwie całego świata arabskiego?
Prof. Daniel Grinberg: - Darujmy sobie sięganie do bardzo dawnej historii, jak czasy krucjat i krwawych zmagań z muzułmańską potęgą. To nie pozostawiło aż tak dużych śladów jak nam się wydaje. Gdy Europa przeżywała wyprawy krzyżowe, historiografia arabska nie dostrzegła ich jako czegoś odrębnego. Traktowała to jako część nieustannych walk, jakie toczyli Arabowie, najczęściej z innymi nie podporządkowanymi jeszcze islamowi Arabami. Tych źródeł trzeba szukać później, w epoce późnego kolonializmu i wycofywania się w XX w. europejskich państw z zajętych obszarów. Najpierw, w 1885 r., były wydarzenia w Sudanie, kiedy to po raz pierwszy poniosły klęskę brytyjskie wojska kolonialne, w starciu z powstaniem mahdystów. Byli oni odmianą wczesnych fundamentalistów.
Wszystko rozpoczęło się od osłabnięcia Turcji i pojawienia młodoturków. To był na obszarach świata arabskiego (będących także we władaniu Turcji) pierwszy ruch polityczny, który wykorzystywał europejskie doświadczenia, próbując tworzyć nowoczesne państwo narodowe w samej Turcji. Wówczas rozpadła się więź łącząca Arabów z Turkami poprzez dynastię Ottomanów i pojawiła się pustka. Arabom trudno się było identyfikować z nacjonalizmem tureckim. Zaczęli szukać samodzielnej przyszłości.
Pierwsza wojna światowa przyniosła poważne konsekwencje dla całej Europy, która została podzielona według pięciu największych sił, które toczyły wojnę. Wprawdzie niedługo powstały też dwa państwa arabskie - Transjordania i Fidżab (dzisiejsza Arabia Saudyjska), ale pozostałe obszary muzułmańskie nie otrzymały niepodległości. Z mandatu europejskiego pozostały pod protektoratem państw zachodnich, jak np. Algieria, Syria i Liban - pod zarządem Francji. Na ziemi palestyńskiej już w 1917 r. zarzewie konfliktu - nie rozwiązanego do dziś i zbierającego coraz bardziej krwawe żniwo - zasiała Deklaracja Balfoura, obiecująca Żydom własny dom.
l Można więc mówić o zbudzonych tęsknotach Arabów do własnej, a nie spełnionej państwowości oraz do wolności islamu, niekrępowanej narzucaniem czy przenikaniem chrześcijaństwa.
- Na tym podłożu szybko następowały zmiany w mentalności Arabów, żyjących na obszarach podporządkowanych państwom zachodnim. W 1928 r. powstało Bractwo Muzułmańskie - pierwsza nowoczesna organizacja posługująca się islamem do walki z wpływami obcej (głównie europejskiej) cywilizacji. Początkowo działała w Egipcie, ale szybko uzyskała wpływy w Sudanie. Podobne organizacje mnożyły się jak grzyby po deszczu w innych rejonach o silnych wpływach islamskich, także na obszarach azjatyckich (np. w Indonezji). Największe sukcesy "braci muzułmańskich", to wsparcie walki z monarchią i doprowadzenie w Egipcie do rewolucji. Później, w 1954 r., ten sam ruch próbował obalić prezydenta Nasera. Z kolei przyszła wojna w Algierii, rozpoczęta co prawda przez grupę zainspirowaną ideami rewolucji francuskiej, ale podchwycona szerzej przez naród pod hasłami walki z obcością. Wiele metod walki, którymi zaczęła się posługiwać Organizacja Walcząca, było metodami z arsenału terroru, stosowanymi przez braci muzułmańskich.

l Co zakłada sobie dzisiaj skrajny fundamentalizm islamski?

l Co zakłada sobie dzisiaj skrajny fundamentalizm islamski?

Prof. Daniel Grinberg: - Myślę, że celem jest tak naprawdę efekt bumerangowy. To znaczy po pierwsze - wymuszenie takich zmian w świecie zachodnim, że on się zamknie, a tym samym ułatwi odcięcie się od jego wpływów. Po drugie - chodzi o zastraszenie innych islamczyków i zmuszenie ich do przyjęcia takiego samego sposobu myślenia: albo jesteś z nami albo przeciw nam.
l Czy pańskim zdaniem "święta wojna z niewiernymi", którą głoszą najbardziej radykalni duchowi przywódcy islamu jest realnym zagrożeniem dla cywilizacji chrześcijańskiej, zachodniej?
- Nie zgadzam się z tezą, głoszoną przez niektórych naukowców, że po epoce dominacji w XX wieku świata zachodniego, w XXI w. dojdzie nieuchronnie do globalnego konfliktu między światem muzułmańskim i chrześcijańskim. To, co głoszą fundamentaliści, nie jest reprezentatywne dla całego islamu. To jest, oczywiście, groźne jak cały współczesny terroryzm, dysponujący nowoczesnymi technikami niszczenia i zastraszania. Ale widzę inne, moim zdaniem poważniejsze niebezpieczeństwo. Wybór World Trade Center jako cel ataku pociąga za sobą sympatie antyglobalistów. O tym się prawie nie mówi w komentarzach. Tymczasem najbardziej radykalne kręgi przeciwników globalizacji mogą się cieszyć, widząc upadające "świątynie kapitalizmu". Można się obawiać, że islamscy radykałowie znajdą sojuszników w najbardziej zagorzałych przeciwnikach dotychczasowego kierunku rozwojowego, że dojdzie do ich współpracy pod każdą szerokością geograficzną. A to może wywołać nieprzewidywalne dziś skutki...

l Kiedy pojawiła się idea "świętej wojny z niewiernymi", głoszona do dziś przez część duchowych przywódców i polityków islamu?
- Ta koncepcja w dzisiejszych czasach pojawiła się w świecie muzułmańskim dość późno. Rzucił ją Muhamar Kadafi w 1971 r. , traktując to bardziej instrumentalnie niż ideowo, w wewnętrznych rozgrywkach o władzę. Zawołanie to powtórzył następnie w 1991 r. Saddam Husajn - też raczej instrumentalnie.
Generalnie trzeba stwierdzić, że niechęć do naszej cywilizacji nie dotyczy całego świata islamskiego. Są kraje i obszary dobrze współpracujące i współżyjące z naszą cywilizacją, które pozostają przy swojej religii. Nie przeszkadza im to w przejmowaniu z państw zachodnich osiągnięć nauki i techniki, cywilizacyjnego postępu. Znaczna liczba lekarzy w Stanach Zjednoczonych, to Pakistańczycy, Irańczycy itd. W Anglii, Francji czy Niemczech łatwo spotkać intelektualistów, pracowników firm komputerowych, biznesmenów arabskiego pochodzenia.
l Czy można zatem mówić dziś o globalnym konflikcie między islamem i chrześcijaństwem?
- Nie można stawiać takiej tezy. Problem nie leży w tym, że istnieje coś, co wskazywałoby na globalny konflikt religii islamskiej z chrześcijaństwem. Myślę, że takie poczucie jest udziałem tylko części Arabów. Historycznie ukształtowały się, jak wiadomo, dwa odłamy wyznawców islamu: sunitów i szyitów, przy czym szyityzm nabrał charakteru doktrynerskiego. I to wśród szyitów rodzą się grupy skrajnie fundamentalne i fanatyczne, jak np. afgańscy talibowie, które uważają, że Arabowie czy szerzej - muzułmanie - w kontakcie z cywilizacją zachodnią tracą swoją tożsamość. W trwałym kontakcie przestają być Arabami. Zatem jako "święty obowiązek" traktują odcinanie się od obcego dla nich obyczajowością i kulturą "świata McDonalda" oraz powstrzymywanie jego "inwazji". Tak postrzegają również efekty globalizacji.
Do tych frustracji mniejszych środowisk radykalnych dochodzi odmienność interesów gospodarczych całych państw, co uwidoczniło się zwłaszcza od czasu konfliktu naftowego z lat 70. Dziś wyraźnie widać, że część krajów arabskich, np. Arabia Saudyjska czy kraje nad Zatoką Perską mają inne interesy niż czołówka światowa. Pomimo że dysponują największymi zasobami ropy naftowej, nie należą do klubu państw, kreujących najważniejsze decyzje dotyczące światowej koniunktury w długiej perspektywie. To także prowadzi Arabów do przekonania, że muszą przeciwstawiać się potędze Zachodu i jego dyktatowi.
Jest też trzeci element - demograficzny. Islam rozwija się obecnie najszybciej ze wszystkich religii. Trzy-czterokrotnie szybciej rośnie liczba ludności w krajach zdominowanych przez islam, niż w tradycyjnie chrześcijańskich. To ma swoje konsekwencje - zmieniają się proporcje, aspiracje i potrzeby tej ludności.
l To wszystko jest znakomitą pożywką dla fundamentalistów islamskich, liczą na szeroki odzew. Co zakładają sobie dzisiaj najbardziej skrajne odłamy?
- Myślę, że tak naprawdę ich celem jest efekt bumerangowy. To znaczy po pierwsze - wymuszenie takich zmian w świecie zachodnim, że on się zamknie, a tym samym ułatwi odcięcie się od jego wpływów. Po drugie - zastraszenie innych islamczyków i zmuszenie ich do przyjęcia takiego samego sposobu myślenia: albo jesteś z nami albo przeciw nam.
l Czy pańskim zdaniem "święta wojna z niewiernymi", którą głoszą najbardziej radykalni duchowi przywódcy i politycy islamu, jest realnym zagrożeniem dla cywilizacji chrześcijańskiej, zachodniej?
- Nie zgadzam się z tezą, że po epoce XX wieku, która upłynęła pod znakiem dominacji świata zachodniego, w XXI w. dojdzie nieuchronnie do globalnego konfliktu między światem muzułmańskim i chrześcijańskim. Nie sądzę, by tak się stało, gdyż - jak powiedziałem - to, co głoszą fundamentaliści, nie jest reprezentatywne dla całego islamu, a tylko jego niedużej części. Jeszcze mniejsze wpływy mają ci, którzy ideologię przelewają w czyn. To jest, oczywiście, groźne jak cały współczesny terroryzm, dysponujący nowoczesnymi sposobami i technikami, prowadzącymi do niszczenia i zastraszania - komputerami, samolotami, siecią informacyjną, a również współpracą - o czym się prawie nie mówi w komentarzach - z pewnymi grupami ze świata zachodniego. Właśnie to, moim zdaniem, powiększa niebezpieczeństwo. Proszę zauważyć, że wybór World Trade Center jako symbolu zachodniej cywilizacji na cel ataku, pociąga za sobą sympatie antyglobalistów. Najbardziej zradykalizowane koła przeciwników globalizmu mogą się cieszyć, widząc upadające "świątynie kapitalizmu". Można się więc obawiać, że islamscy radykałowie znajdą sojuszników w najbardziej zagorzałych przeciwnikach dzisiejszych strategii rozwojowych świata. Do takiej współpracy - islamskich terrorystów z antyglobalistami - może dochodzić pod każdą szerokością i długością geograficzną, niekoniecznie w krajach muzułmańskich.

Benjamin R. Barber
Dżihad kontra McŚwiat
Ta książka ukazała się
w 2000 roku w Warszawie.
W błyskotliwej, napisanej z polemiczną pasją książce wykazuje autor, że procesy globalizacji (McŚwiat) i tendencje separatystyczne (Dżihad) oddziaływują na siebie i napędzają się wzajemnie. Prawdziwą bohaterką tej książki jest jednak demokracja, zagrożona zarówno przez wszelkiego rodzaju fundamentalizmy, jak i przez wolny rynek, rządzący się bezwzględną logiką zysku. Czy między Dżihadem a McŚwiatem znajdzie się miejsce dla społeczeństwa obywatelskiego? Benjamin R. Barber w swojej książce nie tracil optymizm, ale nie wiedział jeszcze co się stanie za rok 11 września 2001 roku.

l Czy można niebezpieczeństwo zażegnać, czy możliwa jest zmiana nastawienia wyznawców islamu do naszej cywilizacji? Czy nawoływania do "świętej wojny" mogą ustąpić "świętemu pokojowi"?
- Przede wszystkim powinniśmy pozostać sobą. Nie przyjmować sposobu myślenia i działania przeciwników. A jednocześnie usuwać bariery. Myślę, że za mało wiemy o arabskich społeczeństwach, za mało uświadamiamy sobie i rozumiemy ich racje i sposób myślenia, przyczyny frustracji i izolacji. Powinniśmy ten świat lepiej poznać, uwrażliwić na jego potrzeby i sposoby myślenia.
l A konkretnie?
- Konkretne kroki - to dobre programy pomocowe, które nie ograniczą się do pokazywania kłopotów, ale przyniosą mieszkańcom krajów arabskich wymierne korzyści. Zbliżą ich poziom życia do naszego. To jest podobnie, jak z wejściem Polski do Unii. Przeciwnikom wejścia trzeba pokazać lepszą twarz Unii, niż sobie wyobrażają. Ponadto powinniśmy wykazywać wobec wyznawców islamu dużo większą tolerancję. To nie jest oczywiście broń przeciwko terrorystom. Tu trzeba być stanowczym i ubezpieczonym na wypadek różnych scenariuszy, które mogą stworzyć i próbować wcielić w życie. Nietrudno było przewidzieć to, co już nieraz pojawiało się w powieściach sensacyjnych. A jednak to się zdarzyło. Terroryści zrealizowali straszny, krwawy plan. Bezwzględnie trzeba ich powstrzymać i uniemożliwić eskalację ich opętańczej wojny.
l Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny